Po ośmiu miesiącach od angażu do Teatru Wielkiego w Łodzi zadebiutowała na scenie w głównej roli. Czy będzie to początek wielkiej kariery Alicji Bajorek, tancerki pochodzącej ze Świdnicy?
Rozmawiamy w poniedziałek, kiedy Alicja i cały zespół Teatru Wielkiego mają wolne. Na wywiad umawialiśmy się przed premierą, żeby nie zapeszyć.
– W głosie słyszę radość. Czy premiera udała się?
– Jestem zadowolona z tego co zrobiłam na scenie, mam nadzieję, że moi przełożeni także – po spektaklu odebrałam od nich gratulacje. Teraz z niecierpliwością czekam na pierwsze recenzje.
– To jeszcze ktoś pisze recenzje?
– Tak, po każdej premierze naszego teatru ukazuje się kilka recenzji i one w sporej części budują aurę wokół spektaklu i pozwalają ocenić pracę zespołu widzianą z perspektywy widowni.
– Jak długo pracowała Pani nad rolą?
– W maju przyjechał I solista z Martha Graham Company i uczył nas układów grupowych oraz tańców solowych, potem gościliśmy II solistę, który korygował i nadawał ostateczny kształt. Po nich odwiedziła Łódź dyrektor artystyczny Martha Graham Company Denise Vale i wyłoniła szeroką obsadę spektaklu.
Najpierw byłam jedną z pięciu tancerek przygotowujących się do roli Wybranki, potem już jedną z dwóch. Od tego etapu ćwiczyłam partie solowe a później z zespołem, by oprócz techniki wypracować odpowiednie interakcje z zespołem.
– Co czuje młoda tancerka, która po ośmiu miesiącach w zespole staje przed wyzwaniem zatańczenia głównej roli?
– Byłam bardzo zaskoczona wyborem Denise Vale, bo w teatrze jest ścisła hierarchia i ja ze względu na staż i doświadczenie byłam na samym jej dole. Co prawda miałam na koncie sukcesy w konkursach i przeglądach, ale to nie to samo co główna rola, co współpraca z partnerem i zespołem.
Jestem bardzo wdzięczna moim przełożonym za okazane mi zaufanie, że podołam zarówno technice tańca, jak i emocjom, które wyrażała grana przeze mnie postać.
Bałam się podczas przygotowań czy podołam kondycyjnie, czy podoła moje ciało. To był w końcu taniec nowoczesny, który przynosi większe obciążenia kolan i mięśni. Udało się jednak i to bez potrzeby stosowania środków przeciwbólowych.
– Czy rodzice byli na premierze?
– Nie tylko rodzice, ale także siostra i pięcioletni brat, który zapewne ze spektaklu niewiele zapamięta, ale sam wyjazd i wizyta w teatrze były dla niego przeżyciem. Mamie się podobało, ale wiadomo jakie są mamy.
– Trzymamy palce za dobre recenzje i życzymy setki spektakli przy pełnej widowni.
rozmawiał Witold Tomkiewicz
zdjęcia Maciej Piąsta/Facebook