Trwający już blisko 6 lat proces kierowcy oskarżonego o spowodowanie śmiertelnego wypadku wciąż daleko od zakończenia. Kolejna rozprawa została odroczona, bo… nie doszło zawiadomienie. Najbliższy termin udało się uzgodnić dopiero na drugą połowę czerwca.
Świdnicki Sąd Rejonowy od 2011 roku nie może zakończyć procesu kierowcy, oskarżonego o spowodowanie wypadku, w którym zginęły żona i teściowa Stanisława Ussa z Marcinowic. 29 września 2010 roku był najtragiczniejszym dniem w życiu Stanisława Ussa i jego wówczas 11-letniego syna Michała. Tego dnia Renata Uss wyszła po swoją matkę, która miała przyjechać z Wałbrzycha. Gdy obie były obok przystanku, wpadła na nie terenówka Suzuki, zepchnięta z drogi przez ciężarówkę. Kobiety zginęły na miejscu. Postępowanie prokuratorskie trwało kilka miesięcy. Prokurator kierowcę ciężarowej Scanii, Piotra K. wskazał jako jedynego winnego wypadku. Kobieta kierująca Suzuki nie została oskarżona. Jak się okazało, 33-latek kierował pożyczoną od znajomego ciężarówką bez uprawnień, auto nie miało ważnych badań, a ponadto mężczyzna jechał przez Marcinowice z prędkością 73 km/h. Kierowca nie przyznał się do winy i utrzymuje, że to kierująca terenówką wymusiła na nim pierwszeństwo.
Stanisław Uss nigdy nie złożył skargi na przewlekłość postępowania, ale proces został objęty nadzorem. Na razie na niewiele się to zdało. Ostatnia rozprawa miała miejsce w lutym. Kolejny termin – marcowy – został odwołany z powodu choroby sędziego. Dzisiaj z kolei do rozprawy nie doszło, bo do oskarżonego nie dotarło zawiadomienie. Jak zapewniała sędzia Małgorzata Skiba, zawiadomienie zostało wysłane prawidłowo.
Ustalenie kolejnego terminu okazało się bardzo trudnym zadaniem. Sędzia i obrońca oskarżonego znaleźli wspólny wolny dzień dopiero w drugiej połowie czerwca.
/asz/