Zakonnica, policjant, osoby niepełnosprawne ruchowo, niewidoma, kombatant, niehetroseksualny mężczyzna, pastor, protestant… 15 żywych „książek” mogli dziś wypożyczać uczniowie 4 świdnickich szkół ponadgimnazjalnych. Wypożyczać i rozmawiać po to, by uwolnić się od stereotypowego myślenia.
Uprzedzenia rodzą się z niewiedzy, a nawet najlepsza książka, najlepsze naukowe opracowanie nie dadzą tyle, ile kontakt z żywym człowiekiem. – To wspaniała akcja – mówi Dagmara Bartman, uczennica III LO w Świdnicy. – „Wypożyczyłam” trzy osoby, z każdą mogłam rozmawiać pół godziny. Każda z rozmów była cenna, ale dla mnie najistotniejsze okazało się spotkanie z panią, która po wielu latach trwania w nałogu rzuciła palenie. Jej doświadczenia mogą mi pomóc. Jednorazowa akcja to za mało, powinny być częściej okazje do takich spotkań!
– Dla nas to próba generalna – mówi Karolina Dzięcielska z Miejskiej Biblioteki Publicznej. Placówka wraz ze Stowarzyszeniem Carpe Diem po raz pierwszy w Świdnicy włączyła się do międzynarodowej akcji „Żywa Biblioteka”. Od 2000 roku na całym świecie organizowane są spotkania z osobami z grup społecznych obarczonych stereotypami – takimi jak homoseksualiści, wyznawcy różnych religii, ludzie o różnych kolorach skóry i różnym stopniu sprawności, przedstawiciele niepopularnych zawodów. – Zaprosiliśmy do rozmów uczniów szkół ponadgimnazjalnych i chcemy sprawdzić, jak logistycznie uda się akcję przeprowadzić. Zasada jest prosta – jest katalog „żywych książek”, czyli osób, które zgodziły się na rozmowy i są karty biblioteczne. To czytelnik decyduje, z kim chce rozmawiać. Na spotkanie jest pół godziny i można zadawać dowolne pytania. Oczywiście nasi goście decydują, na które odpowiedzą.
Nie było łatwo zebrać „żywe książki”. – Cieszymy się, że jest aż 15 osób. Wielu nam odmówiło, bojąc się reakcji ludzi, z którymi będą rozmawiać. Tym bardziej jestem przekonana, że trzeba robić wszystko, by łamać stereotypy – mówi Anna Skawrzyńska.
– Ludzie wciąż podchodzą do nas jak do jeża albo kompletnie nie rozumieją, czym jest niepełnosprawność i jak należy nam pomagać w prostych sytuacjach. Przykład z wczoraj – poprosiłam przechodnia o to, by wyjął mi wózek z bagażnika samochodu (byłam sama, siedziałam za kierownicą), a on wyjął i… zostawił przy bagażniku, z tyłu samochodu! I poszedł. Nie sądzę, ze była to złośliwość, a raczej kompletna niewiedza – mówi Barbara Barańska, która po wypadku samochodowym została częściowo sparaliżowana. – Cieszę się, że dziś mogę z młodzieżą rozmawiać i o problemach, ale i o radościach. Bo przecież żyję, realizuję wiele pasji i jestem bardzo aktywna!
/asz/