Strona główna Magazyn Felieton Dawno temu, w odległej galaktyce

Dawno temu, w odległej galaktyce

0

Można się nim umyć, wytrzeć, wyspać się w nim, zjeść na nim. Można się nim bawić, składać, rozkładać, w świecie rzeczywistym i na ekranie. Można też się za niego przebrać, ale to już jest raczej ograne. Ale gdzie zaginął ten specyficzny klimat, który pojawiał się na dźwięk jego astmatycznego oddechu? Mydło przeraża raczej nielicznych, ręcznik chyba w ogóle nie wzbudza strachu, tym bardziej pościel i talerz. O klockach i grach komputerowych nie wspominając. Nawet jeśli umieścimy na nich podobiznę nieodżałowanego Dartha Vadera.

Przebudzenie mocy

Sprytnie, bardzo sprytnie postąpił Disney, nowy właściciel praw do uniwersum „Gwiezdnych Wojen”, wyznaczając datę premiery najnowszego filmu sagi na 18 grudnia. Wszechświat Księżniczki Lei i Hana Solo już od kilku ładnych miesięcy wdziera się do naszego świata, zalewając nas koszulkami, kubkami, butami, widelcami, chusteczkami do nosa i gumami do żucia z podobiznami bohaterów stworzonych w umyśle Georga Lucasa i jego następców. Wielka kulminacja w okresie świątecznym to strzał w dziesiątkę: co kupić pod choinkę? To, co planowaliśmy, ale czemu nie z motywem z „Gwiezdnych Wojen”? Przecież kuzynowi i tak przydadzą się nowe rękawiczki, dlaczego więc nie sprawić mu tych z podobizną Yody? Nie, nie będę pierwszy rzucał kamieniem: na wieść o wskrzeszeniu imperium „Gwiezdnych Wojen” moje serce również zabiło mocniej, ale patrząc na kontratak imperium marketingowego Disneya mocniej odzywa się raczej żołądek, powodując niestrawność.

Atak imperialnej floty wstrzelił się jednak w czas ogólnej, komercyjnej, świątecznej niestrawności, falującej odwiecznie w rytm keybordu Georga Michaela i uśmiechniętych chłopców z zespołu Wham. W tym roku Gwiazdka, Dziadek Mróz albo Święty Mikołaj (niepotrzebne skreślić) zyskał nowych sprzymierzeńców – z mieczami świetlnymi w garści. I choć ta niegdyś odległa galaktyka dawno już nie była tak blisko – na wyciągnięcie ręki w każdym sklepie czy na stacji benzynowej – prawdziwy duch „Gwiezdnych Wojen” chyba potrafi przetrwać pomimo marketingowej zawieruchy, podobnie jak duch Świąt Bożego Narodzenia. No dobrze, kogo ja oszukuję. Będę bardzo szczęśliwy, jeśli pod choinką znajdę rękawiczki z podobizną Yody.

Stanisław Abramik

Poprzedni artykułCzary Penelopy: Andruciki
Następny artykułPiękniejszy świat Beaty: Trzymajmy się razem