To cudowne, że widzimy kolory. Istotne dla sprawy jest, dlaczego je widzimy. Teoria mówi, że odpowiedzialne za to są czopki w oku. Stwierdzono naukowo również, że kobiety widzą tych kolorów więcej niż mężczyźni. Ciekawe jest w takim razie, dlaczego więc to oni odpowiedzialni są za tworzenie mody, dobieranie tynków strukturalnych w elewacjach oraz projektowanie samochodowych karoserii. Wyznaczają trendy na czuja?
A może teoria to bzdura? Podobno świat na tyle jest znany, na ile w danym momencie pozwolił się zbadać. Może w praktyce mężczyźni rozpoznają więcej kolorów, a mają jedynie kłopot z nazewnictwem.
Przypomina mi się przy tej okazji dowcip o mężczyźnie, który wybrał się po farbę do budowlanego sklepu. Wchodzi tam z łososiem w ręku i mówi, że chce kupić taką farbę, tylko nie pamięta, jak się ten kolor nazywa.
– Na pewno łosiosowy – próbuje go wyręczyć sprzedawczyni.
– Eeee, raczej morski – odpowiada mężczyzna.
Może więc nazewnictwo kolorów to kwestia odpowiednich skojarzeń, wspomnień, prostych przełożeń naznaczonych doświadczeniami.
Ostatnio wykonywałam zlecenie, które zdaje się być żywą definicją powyższego. Pani zechciała mieć na kanapie poduszki, a na stole inne elementy w ogólnym wyrazie zielone, ale ze szczególną dominantą oliwki lub kiwi. Takie zadania to ja lubię. Nakombinowałam się trochę. Naukładałam. Nazamieniałam. Nawyważałam proporcje. Jednak podsumowując efekty pracy stwierdziłam, że cały ten mój misterny plan poszedł w diabły, bo według jej męża uszyłam po prostu wyroby zielono-zielone, które dopiero wtedy nabiorą odcieni, gdy się je odpowiednio poplami. Na przykład barszczem – dodał. Więc po co było przepłacać?! Prościzna!
Beata Norbert
Po piękne drobiazgi zapraszamy do sklepu Beaty Norbert: www.zapachydoszafy.na.allegro.pl