– Nie wytrzymałem nerwowo i dwa razy uderzyłem w głowę, a potem wrzuciłem ze smyczą do worka i wyniosłem na śmietnik. Ale na pewno go nie głodziłem – Tadeusz G. podczas dzisiejszej rozprawy przed Sądem Rejonowym w Świdnicy odpowiedział na zarzuty prokuratury. 62-latek jest oskarżony o znęcanie się i próbę zabicia swojego psa Ogiego. Na ławie oskarżonych zasiadła także konkubina mężczyzny, Stanisława K.
Proces dwojga mieszkańców Świdnicy rozpoczął się w połowie marca i choć jest prowadzony w trybie uproszczonym, nie zapowiada się, by wyrok szybko zapadł. Sąd m.in. zlecił przygotowanie opinii psychiatrycznej o stanie poczytalności Stanisławy K. Biegły stwierdził, 58-latka jest uzależniona od alkoholu, ale zdrowa psychicznie.
Prokurator oskarżył Stanisławę K. o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad należącym do niej kundelkiem przez co najmniej pół roku. Pies był zagłodzony, zarobaczony, nie miał 70% sierści, cierpiał na chorobę krążenia. Kobieta zgodziła się tylko z jednym – że nie zadbała o leczenie Ogiego, przekonywała natomiast, że karmiła psa 3-4 razy dziennie. – Ale tam w pobliżu mieszkały dwie suczki i jak miały cieczkę, to on w ogóle nie jadł. Co ja miałam na to poradzić? A na dodatek ciągle uciekał i nawet raz zapłaciłam mandat za to, jak pogryzł takiego Krzyśka. Ja nie chciałam tego psa, zostawiła go nam sąsiadka, kiedy się wyprowadziła. Nie znęcałam się nad nim, tylko nie było mnie stać na weterynarza – wyjaśniała przed sądem. Te słowa diametralnie różnią się od wyjaśnień złożonych po zatrzymaniu przez policją. Wówczas kobieta przyznała się do głodzenia zwierzęcia. Podczas rozprawy oskarżyła przyjmującą zeznanie policjantkę o manipulacje i zmuszanie groźbami do przyznania się do winy.
Ogi uratowany ze śmietnika.
Z przyznaniem się do zabójstwa nie miał problemów Tadeusz G. Mężczyzna stwierdził, że pies był zapchlony i miał tego dość. W lipcu 2014 roku pod nieobecność konkubiny młotkiem dwa razy uderzył psa w głowę i razem ze smyczą zapakował do worka, a później wyniósł – jak sądził nieżywego – psa do śmietnika przy ulicy Budowlanej w Świdnicy. Przekonywał, że on również nie głodził psa. Zaprzeczył, jakoby przed wrzuceniem do worka skrępował zwierzęciu łapy i pysk. Po raz drugi pojawił się zarzut, że jego wypowiedź z pierwszego przesłuchania została zmanipulowana przez policjantkę.
Sąd zadecydował o skonfrontowaniu policjantki z oskarżonymi. Na kolejnej rozprawie zeznania złożą także świadkowie, powołani przez prokuratora. Stanisławie O. i Tadeuszowi g. grozi kara do 3 lat więzienia.
Pies został uratowany i ma nowy dom.
/asz/