Strona główna Bez kategorii Po roku doczekali się wypłat

Po roku doczekali się wypłat

6

70 byłych pracowników nieczynnej świdnickiej fabryki Gryphon otrzymało zaległe pensje. Pieniądze wypłacił Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Nie są to wszystkie należności. – Pozostałe trafią na listę wierzytelności – mówi syndyk Ryszard Skorupski. Długi właściciela Gryphona sięgają kilkudziesięciu milionów złotych. Pełna lista zostanie opublikowana w lutym.

Gryphon

Zdjęcie archiwalne

Przypomnijmy. Wrocławska PORTA i świdnicki Gryphon produkowały materiały biurowe. Zanim blisko 100 osobowa załoga przekonała się, że to koniec, ludzie pracowali bez wypłat od listopada 2013 do połowy stycznia 2014. Wtedy właśnie prezes Jakub Gieysztor zniknął, a dopiero po interwencji władz miasta pracownicy dostali świadectwa pracy i mogli pójść do sądu z roszczeniami płacowymi. I choć wszyscy szybko dostali wyroki nakazujące natychmiastową wypłatę,  nie zobaczyli ani grosza. Latem została ogłoszona upadłość obu firm, a zarząd przejął syndyk Ryszard Skorupski. Od początku było wiadomo, że od właściciela nie uda się nic ściągnąć. Wrocławska prokuratura wszczęła śledztwo głównie z powodu ogromnych zaległości, jakie Gieysztor miał wobec ZUS. Przez dwa lata nie płacił składek pracowniczych i uzbierało się 800 tysięcy. Śledztwo zostało jednak zawieszone, bo prezes dla policji wciąż jest nieuchwytny (sytuacja w styczniu 2015 pozostaje bez zmian).

Przygotowanie wniosków do funduszu było bardzo trudne, ponieważ w firmie nie było praktycznie żadnej dokumentacji, a wyroki sądu nie mogły być podstawą do wypłat. W lepszej sytuacji były osoby, zatrudnione w firmie PORTA, a pracujące w Gryphonie, które już w grudniu otrzymały zaległe wypłaty. Fundusz pokrywa zobowiązania w ograniczonym zakresie. Nie wypłaca m.in. należności za zaległe urlopy czy nadgodziny.

Syndyk do 21 stycznia przygotuje listę wierzytelności. Po zatwierdzeniu przez sąd spis trafi do publikacji.

/asz/

Poprzedni artykułDożywocie za podpalenie człowieka?
Następny artykuł„Czwórka” na czele