Był pierwszy września ubiegłego roku. Deszcz lał niemiłosiernie i okropny chłód przenikał ciało aż do kości. Z niepokojem obserwowałam, jak Oliśka, która chciała być w tym dniu bardziej odświętna niż zwykle, przyodziewała się w ładny ażurowy biały sweterek. Zbyt ażurowy jak na tę aurę.
– A ty nie marzniesz w tym cienkim sweterku w taką pogodę? – spytałam z troską.
– Marznę… ale tylko w dziurki. Bo w nitki nie marznę – odpowiedziała rezolutnie Oliśka i pobiegła do szkoły.
Ażur odchorowywałyśmy przez kolejny tydzień.
Dziś z kolei to mnie wzięło na ażur. A wszystko to za sprawą bogato dzierganej serwety, jaką świeżo ułożyłam na kawowym stole. Nowa dzianina w czarnej stylizacji na pękatej dyni będzie mnie cieszyła przez całą jesień. Misterny kubrak z kordonka miał aspirację być niezwykle elegancki. Dynia swoim kształtem i kolorem trochę pokrzyżowała mu plany, oswajając go na domowy użytek. Mam nadzieję, że kubrak puści jej to w niepamięć…
Przepis:
1. Z czarnego kordonka dziergam dwie nieduże serwetki o wzorze odgapionym z babcinego obrusa. Z powodu tego, że nie jestem w tym sprawna, a szydełko w ręku trzymałam ostatnio kilka lat temu, zajmuje mi to jakieś 165376546 godzin. Ale to nie szkodzi…
2. Omijam pełen wyrzutu wzrok dziecka, że tym razem zupy dyniowej nie będzie i serwetki mocuję szpilkami na dyni. Odkrywam tę metodę dopiero, gdy wszystkie inne sposoby zawiodły. Jestem bardzo dumna z faktu, że mój inżynierki tytuł wreszcie się na coś przydaje.
3. Łączę górną i dolną koronkę tą samą nicią. Wyciągam szpilki. Gotowe!
Beata Norbert
Po piękne drobiazgi zapraszamy do sklepu Beaty Norbert: www.zapachydoszafy.na.allegro.pl