Wielu z nas żyje w przekonaniu że, aby spalić tkankę tłuszczową należy ćwiczyć z małą intensywnością. Mowa tu o formach ruchu takich, jak rower czy bieg. Oczywiście, jest w tym prawda, bo przecież przy małej intensywności, głównym źródłem energii jest tłuszcz.
Dwoma głównymi źródłami energii, zużywanymi podczas wysiłku fizycznego są: tłuszcz i glikogen, który magazynowany jest w mięśniach i wątrobie. Podczas ćwiczeń aerobowych, czyli tlenowych z obu tych źródeł płynie energia. Przy ćwiczeniach małej intensywności zużycie glikogenu jest małe. Gdy zwiększasz tempo ze spaceru na bieg, wtedy zwiększa się zapotrzebowanie na glikogen, podczas gdy zmniejsza się zapotrzebowanie na tłuszcze (spalamy ich mniej). Wynika z tego, że mała intensywność to dobra metoda na odchudzanie. Przejdźmy dalej. Powodem, który wprowadza całe zamieszanie jest związek ilości spalania kalorii w ćwiczeniach o niskich i wysokich intensywnościach. Gdy ćwiczysz powoli, spalasz mniej kalorii, niż kiedy trenujesz szybciej, przekładając to na jednostkę czasu.
Wyobraźmy sobie dwie osoby o wadze 80kg, które ćwiczą przez 30 min. Jedna chodzi, druga biegnie. Przypadek pierwszy w tym czasie przeszedł 3 km i spalił przy tym około 200 kcal, z czego 70%, czyli 140 kcal, to tłuszcze. Przypadek drugi, czyli biegacz, pokonał około 5 km, spalił około 330 kcal, z których 60%, czyli 198 kcal, to tłuszcze. Wyższa intensywność zwiększa ilość spalanego tłuszczu o ponad 40%. Co więcej, po mocniejszej formie treningu, zwiększa się Twój metabolizm, który utrzymuje się nawet do kilku godzin od treningu. Oznacza to, że mimo tego, że siedzisz, tłuszcz się spala. Nie jest powiedziane, że intensywne treningi należy wykonywać zawsze. Niska intensywność to dobre rozwiązanie po dniach z ciężkimi treningami. Dajemy wtedy możliwość odpoczynku i regeneracji mięśniom i innym systemom naszego organizmu.