Właścicielka skatowanego psa z Bukowa w gminie Żarów może spędzić za kratkami nawet 8 miesięcy. Sąd Rejonowy w Świdnicy po ponownym rozpoznaniu sprawy podwyższył pierwszy wyrok o połowę. – I tak jest to możliwie najłagodniejsza decyzja, bo z takim okrucieństwem w swojej dotychczasowej pracy się nie spotkałem – mówił w uzasadnieniu sędzia Marek Żurawski. Wyrok nie jest prawomocny.
Historia Alka zbulwersowała całą Polskę. W lutym 2012 roku konającego psa, zawiązanego w parcianym worku, na polnej drodze znaleźli przypadkowi przechodnie. Dzięki determinacji wolontariuszy wrocławskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami skatowanego psa udało się po wielomiesięcznym leczeniu odratować. Miał pogruchotaną czaszkę i wiele innych obrażeń. Dociekliwość inspektorów TOZ pozwoliła ustalić osoby, które doprowadziły zwierzę do takiego stanu. Okazało się, że psa miał zabić Jan S., mieszkaniec Bukowa. Mężczyzna przyznał się do winy, a jako osobę, która go nakłoniła i zapłaciła butelką wódki, wskazał Krystynę B. W pierwszym procesie Jan S. został skazany na pół roku więzienia, w tej chwili już odsiaduje wyrok. Natomiast po apelacji Sąd Okręgowy do ponownego rozpatrzenia skierował sprawę Krystyny B., która w pierwszej instancji została skazana na 4 miesiące pozbawienia wolności za podżeganie do zabójstwa. Sąd Okręgowy uznał, że kobieta powinna odpowiadać nie za podżeganie, ale za współsprawstwo.
– Wina Krystyny B. nie budzi żadnych wątpliwości – mówił dzisiaj podczas ogłoszenia wyroku sędzia Marek Żurawski. – Jej działania były znacznie głębsze niż podżeganie. Jak zeznał Jan S., przez wiele miesięcy namawiała go do zabicia psa. Oskarżoną obciążyła własna córka, a pani B. składała tak nielogiczne i sprzeczne zeznania, że nie można dać im wiary.
Za zabicie lub usiłowanie zabicia zwierzęcia ze szczególnym okrucieństwem grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności. – Na łagodniejszy wymiar kary wpływ miał wiek oskarżonej, jej choroba i fakt, że ma na utrzymaniu niepełnosprawną córkę – tłumaczył sędzia. Krystyna B. ma także zapłacić 2,5 tysiąca grzywny na rzecz TOZ-u. Została zwolniona z opłat sądowych.
Obrońca kobiety stwierdził, że decyzja o apelacji zapadnie po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku.
– Jesteśmy zaskoczeni i usatysfakcjonowani surowością kary – nie ukrywa Mateusz Czmiel z TOZ-u i zapowiada, że odwołania nie będzie. Alek wciąż pozostaje pod opieką wolontariuszy i czeka na nowy dom.
/asz/