Pewna pani redaktor z pewnej kolorowej gazety spytała mnie kiedyś, skąd się biorą pomysły na projekty i przedsięwzięcia. – Z pomyłek – odpaliłam wtedy. I jako rozwinięcie myśli opowiedziałam o tym, jak całą serię tysiąca woreczków lawendowych dla chemicznej „Pralni Aligator” wykonałyśmy z etykietami „Pralnia Kameleon”. Dlaczego „Kameleon” w zastępstwie „Aligatora” – do dziś zachodzę w głowę.
Jak należało się spodziewać, towar wrócił do nas do poprawki. A wymienić etykiety w tysiącu woreczków to wcale nie jest prosta sprawa. To jest wręcz okropnie „przekitrana” sprawa. Po przewinięciu stu woreczków zaczęłyśmy się zastanawiać, czy przypadkiem nie opłacałoby się bardziej wykonać te worki od początku. Zupełnie od początku! Po kolejnych dwustu byłyśmy gotowe rozpatrzyć sytuację, gdy same otwieramy „Pralnię Kameleon” w naszym mieście, aby zaoszczędzić sobie nerwów i czasu. O mały włos z niefortunnej pomyłki narodziłoby się więc nowe miejskie przedsiębiorstwo usługowe.
Druga okoliczność rodząca nowe pomysły to deficyt dóbr – jak by to fachowo określili specjaliści z Centrum Adama Smitha. Czyli, że gdy mamy czegoś w ilości niewystarczającej, zmusza to nasz mózg do działania. Ten zaś w zamian za tę intelektualną gimnastykę (co by tu połączyć, z czym i w jakich proporcjach) rehabilituje się nam wyjątkowymi pomysłami i projektami. Jak te na przykład…
Beata Norbert
Po piękne drobiazgi zapraszamy do sklepu Beaty Norbert: www.zapachydoszafy.na.allegro.pl