Jaja pasożytów jelitowych wykryto podczas badania cieczy, wylanej do ziemnego zbiornika w Zebrzydowie. Mieszkańcy od miesięcy skarżyli się na fetor i żądali usunięcia śmierdzącej mazi. Dziś mają pretensje do wójta Marcinowic, że znając wyniki badań już w styczniu, nie podjął żądnych działań. Jerzy Guzik tłumaczy się… ślubem urzędniczki.
Mieszkańców Zebrzydowa w sierpniu 2013 roku zaniepokoiły głębokie wykopy w kształcie wanien, otoczone wieżyczkami strażniczymi. Jak tłumaczył wówczas wójt, właściciel działki ma pozwolenie ze starostwa na rekultywację i składowanie odpadów pobudowlanych. Całość miała być zasypana ziemią i obsadzona drzewami. Tak się jednak nie stało. Po pierwszym alarmie sprawą zajął się wydział ochrony środowiska świdnickiego starostwa, który poinformował właścicieli, że w tym miejscu nic innego niż gruz nie może zostać przywiezione. Okazało się, że wtedy już trwały starania o uzyskanie pozwolenia na składowanie i przetwarzanie użyźniacza gleby, wytwarzanego z osadów komunalnych przez firmę Ziemia Polska w Ożarowie. Gmina odmówiła.
Pod koniec sierpnia do dołów zwieziono śmierdzącą ciecz. Proceder miał miejsce głównie nocami. Mieszkańcy natychmiast zaalarmowali gminę. Wójt nakazał rozkopanie drogi dojazdowej, by zablokować kolejne transporty. Sprawa trafiła także do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Na zebraniu w październiku właściciele działki ,Wrocławski Klub Koszykówki i firma Partners tłumaczyli, że w dole znajduje się dopuszczony do obrotu i niegroźny dla ludzi użyźniacz. Zapowiadali wówczas, że zostanie usunięty w ciągu dwóch tygodni. Tak się jednak nie stało. W październiku WIOŚ przeprowadził badania. Jak się okazało, alarmujące wyniki trafiły do Urzędu Gminy 21 stycznia 2014 roku. Podczas zwołanej 10 dni później sesji wójt i urzędnicy zaprzeczyli, by dokument już został przesłany. – Dlaczego chcieliście przed nami zataić informacje o takim niebezpieczeństwie? Gdyby nie pani sołtys i jej upór, nic by się nie działo! – mówili rozgoryczeni mieszkańcy. Z inicjatywy sołtys Katarzyny Cieplińskiej, która dotarła do dokumentu, 11 lutego zostało zorganizowane spotkanie, w którym uczestniczyli wójt Jerzy Guzik, starosta Zygmunt Worsa, poseł Anna Zalewska, radni gminy, przedstawiciele wydziału ochrony środowiska w starostwie i przedstawiciele właścicieli działki. Mieszkańcy żądali jednego – podania konkretnego terminu usunięcia zanieczyszczonego jajami pasożytów i salmonellą cieczy. – Nie możemy żyć w strachu o nasze życie i zdrowie – podkreślali zgodnie. Wszyscy są oburzeni postawą wójta, który nie zareagował natychmiast po otrzymaniu wyników badań.
Jerzy Guzik tłumaczył się tym, że w Urzędzie Gminy w styczniu panowały braki kadrowe. Odpowiedzialna za pocztę urzędniczka tego dnia, gdy przyszedł dokument, przygotowywała się do ślubu, sekretarki nie było i pismo gdzieś się zawieruszyło. -To był zbieg okoliczności, a nie celowe ukrywanie – zarzekał się wójt. Poinformował także, że 4 lutego zostało wszczęte postępowanie, zmierzające do wydania nakazu wywiezienia groźnej substancji. Procedury potrwają jednak minimum 2 miesiące.
Zygmunt Worsa podkreślał, że na mocy decyzji starostwa właściciel działki, który kupił ją od gminy, miał prawo składować jedynie odpady budowlane. Wrocławski Klub Koszykówki i firma Partners to kolejni właściciele tego terenu i oni nie mieli prawa nic tam zwozić. Starosta stwierdził, że doszło do złamania prawa, a o całej sprawie zawiadomił także prokuraturę.
Całą sytuację próbował wyjaśnić Marcin Szczurek, przedstawiciel prezesa Wrocławskiego Klubu Koszykówki. – Klub działa na rzecz propagowania sportu wśród dzieci i szuka różnych rozwiązań, by na tę działalność pozyskać środki – tłumaczy. – Jednym z pomysłów było zakupienie od firmy Ziemia Polska użyźniacza gleby ProEma-1. To środek, powstający z odpadów komunalnych poprzez zastosowanie mikroorganizmów, które usuwają zanieczyszczenia biologiczne, w tym jaja pasożytów. Okazało się jednak, że zostaliśmy postawieni w bardzo trudnej sytuacji, bo trafiła do nas substancja nieoczyszczona dokładnie. Transporty dojeżdżały również nocą ze względu na organizację pracy firmy transportowej. Nie było w tym żadnego podstępu. Zdajemy sobie sprawę, że doszło do naruszeń prawa i zrobimy wszystko, żeby substancja zgromadzona w Zebrzydowie została zagospodarowana zgodnie z wymogami prawa. Nie mogliśmy tego zrobić wcześniej, ponieważ czekaliśmy na wyniki badań.
Adam Macech, reprezentujący firmę Partners, dodał, że jego firmie bardzo zależy na jak najszybszym usunięciu substancji również z powodów biznesowych. – Mamy zobowiązania dotyczące zwiezienia dopuszczonego zezwoleniem gruzu i z każdym dniem tracimy pieniądze – mówił na zebraniu. – Zdajemy sobie sprawę, że grożą nam także wysokie kary. Dlatego będziemy współpracować z gminą i naciskać na współwłaściciela działki.
Padła deklaracja, że w ciągu tygodnia gmina zostanie poinformowana o sposobie i terminie wywiezienia cieczy wraz ze skażoną ziemią. Mieszkańcy zapowiedzieli, że będą pilnie obserwować dalsze działania, bo nie wierzą w zapewnienia właścicieli terenu.
asz