Wystające spod czarnych worków stopy, wozy Straży Pożarnej i policji na kierowcach robiły duże wrażenie. Przez pięć godzin nie znalazł się praktycznie nikt, kto by nie zwolnił na drodze krajowej nr 35 w Marcinowicach, Tworzyjanowie i Mirosławicach. Właśnie w tych miejscach z inicjatywy Drogowego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego została dzisiaj przeprowadzona akcja „Prędkość zabija. Runda II”.
Nie tylko widok służb i manekinów robiły wrażenie. Na tablicach zamieszczono statystki. Od 2008 do 2012 roku na drodze krajowej nr 35 zginęło 49 osób, a 420 zostało rannych. – To nie droga zabija, a kierowcy – mówi z mocą Artur Fular, dowódca grupy Wrocław DOPR. – Chcemy przez taką terapię szokową uzmysłowić kierującym, że ich brawura, nadmierna prędkość i niebezpieczne manewry wyprzedzania w niedozwolony sposób i w niedozwolonych miejscach niosą śmierć i kalectwo setkom ludzi. Chcemy także przypomnieć, jak ważna jest umiejętność niesienia pomocy, stąd obecność wykwalifikowanych ratowników, którzy wszystkim chętnym pokazują najprostsze zasady ratowania ofiar – i ro nie tylko wypadków drogowych.
Aspirant Łukasz Foryś, który razem z sierżantem sztabowym Szymonem Szczepaniakiem pełnił służbę przy drodze w Tworzyjanowie przyznaje, że mało kto nie tylko potrafi, ale ma dość odwagi, by ruszać na pomoc. – Niestety, najczęściej na miejscu wypadku zastajemy tłum bezczynnych gapiów – przyznaje aspirant. – Brakuje podstawowych umiejętności, a ludzie częściej przeszkadzają niż pomagają.
Sylwia Bzowa ze spokojem podeszła do drogowej kontroli i nie kryła radości, że może spotkać się z ratownikiem. – Przeszłam szkolenie, ale niewiele pamiętam – przekonywała dodając, że najbardziej boi się własnego… strachu. – Obawa, że ofierze mogę zaszkodzić, jest paraliżująca. Co prawda nigdy jeszcze nie byłam w takiej sytuacji, ale boję się, że po prostu by mnie zamurowało.
Pani Sylwia poświęciła dosłownie kilka minut na rozmowę z ratownikiem i przypomnienie wiadomości ze szkolenia pierwszej pomocy. Najprostsze zasady przypomniał Jakub Szyller z DOPR-u. – Oczywiście szkolenie obejmuje znacznie więcej elementów, ale wystarczy, jeśli po pierwsze zadbamy o własne bezpieczeństwo i innych, którzy zaczną nadjeżdżać w miejsce wypadku, po drugie wezwiemy fachową pomoc, a po trzecie po ocenie sytuacji wydostaniemy poszkodowanych z samochodu. Nie ma się co bać, ale oczywiście trzeba myśleć rozsądnie.
Pani Sylwia była zdumiona, jak wiele jednak pamięta ze szkolenia. – Chciałabym, żeby kierowcy mieli obowiązek przynajmniej raz w roku uczestniczenia w zajęciach z ratownikami. Te parę minut naprawdę wiele mi dało!
W akcji obok DOPR-u i policji uczestniczyli strażacy ochotnicy z Marcinowic, Sobótki i Rogowa Sobóckiego.