Wraz z wiosną widać, jak wiele miejsc w Świdnicy zamieniło się w dzikie wysypiska śmieci. – Jeżeli nie zaczniemy głośno o tym mówić i zwracać uwagę na odpowiedzialność, jaka się z tym wiąże, wkrótce utoniemy w morzu śmieci – pisze oburzony mieszkaniec, który znalazła wyraźnie oznaczone odpady, przeprowadził własne śledztwo, powiadomił odpowiednie służby. I nic. Czy rzeczywiście nie ma kary na śmieciarzy?
Zdjęcie nadesłane
„Do Redakcji,
Jestem mieszkańcem Świdnicy. Dnia 16 kwietnia bieżącego roku przy ulicy Towarowej a dokładnie w okolicy przystanku autobusowego w kierunku ulicy Kopernika znalazłem potłuczone i rozsypane witryny sklepowe, oklejone logiem firmy „T.”. Szkło zostało podrzucone w kartonowym pudle, które na skutek śniegu tudzież deszczu uległo rozmoczeniu. Wniosek nasunął się sam – śmieci zostały podrzucone przez tę właśnie sieć sklepów. Po sprawdzeniu najbliższych placówek (w Świdnicy są trzy takie miejsca), wykonałem telefon do T., znajdującego się w jednym z centrów handlowych w naszym mieście. Przedstawiłem całą sytuację osobie, która tam pracuje. Otrzymałem informację, że nie mogę im udowodnić, że to są ich odpady, ponieważ w całej Polsce jest 115 oddziałów i równie dobrze mógł to podrzucić ktoś z Legnicy, Wrocławia czy też z Warszawy. Nie wiem tylko, czy komuś chciałoby się tu przyjeżdżać na przykład z Warszawy, żeby wyrzucać potłuczone witryny. Po czym dowiedziałem się, że witryna w tej placówce jest cała, więc to na pewno nie jest ich, ale przekaże numer do szefa, który się ze mną skontaktuje – oczywiście nikt nie oddzwonił. Zadzwoniłem więc do kolejnego punktu T. znajdującego się w centrum Świdnicy. Otrzymałem informację, że nie mieli sytuacji, w której coś by się potłukło u nich w punkcie, oraz że podrzucone śmieci nie należą do nich. Dostałem poradę, by skontaktować się z szefem świdnickich punktów T., więc poprosiłem o numer telefonu. Zostałem poproszony o kontakt do dwóch kolejnych placówek w Świdnicy z informacją, że w którejś z nich na pewno zastanę szefa. Niestety szefa nie zastałem ani też nie oddzwonił do mnie. Postanowiłem więc zgłosić sprawę do Straży Miejskiej. Po przyjeździe funkcjonariuszy, zrobieniu przez nich zdjęć, pobraniu moich danych usłyszałem, że są bezsilni, ponieważ nie było świadka zdarzenia i nikt nie widział numerów rejestracyjnych samochodu, który przywiózł karton z potłuczonymi szybami, więc nie da się udowodnić, kto rzeczywiście to zrobił. Poza odszukaniem właściciela trzech punktów T. znajdujących się w Świdnicy i spisaniu jego danych osobowych nie można nic więcej zrobić.
Uważam, że dosyć trudnym byłoby ustalenie właściciela gdyby przedmiotowe śmieci nie nosiły żadnych śladów mówiących o ich właścicielu , a w tym przypadku oczywiste jest, że śmieci należą do firmy T., ponieważ noszą jej logo.
Dlaczego więc tak trudno jest to Straży Miejskiej udowodnić?
Dodatkowo chcę zwrócić uwagę na fakt, że takie sytuacje bardzo często mają miejsce. Nie tylko miasta, ale też lasy są składowiskiem zużytych elektronarzędzi, opon, gruzu czy innych odpadów, które teoretycznie do nikogo nie należą, a zanieczyszczają środowisko. Jeżeli nie zaczniemy głośno o tym mówić i zwracać uwagę na odpowiedzialność, jaka się z tym wiąże, wkrótce utoniemy w morzu śmieci. Liczę na to, że mój list uzmysłowi niektórym osobom, że nie można do końca czuć się bezkarnym, a społeczeństwo zacznie zwracać większą uwagę na takie zachowania.”
Dane autora listu do wiadomości Redakcji