Grupa odbiorców kina takiego, jak np. „Alicja w Krainie Czarów” Burtona, jest dosyć spora. Oglądają zarówno dzieci – ze względu na bajkową atmosferę cudowności, jak i ludzie starsi, ze względu na nietuzinkowe dialogi i tak zwane drugie dno. Jednak obie te grupy zachwyca warstwa wizualna. Wspaniałe kostiumy i efekty specjalne robiły wrażenie w wyżej wspomnianym filmie – podobną drogą poszedł Sam Raimi w swym najnowszym filmie, wzbogacając obraz… a właściwie: pozbawiając go częściowo kolorów.
„Oz Wielki i Potężny” oglądamy w technice 3D. W 2013 roku nie jest to już nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że przez pierwsze kilkanaście minut obraz jest czarno-biały. Połączenie najstarszych, tradycyjnych filmowych środków wyrazu z tymi najbardziej zaawansowanymi z jednej strony robi wrażenie, a z drugiej – skłania do refleksji nad ogromnym postępem kinematografii. Zaraz po tym fragmencie następuje przeskok do krainy Oz, a tym samym ekran wypełnia się kolorami.
Warstwa wizualna to jeden z najmocniejszych stron „Oza…”, każde ujęcie robi ogromne wrażenie. Nie potrafię sobie wyobrazić liczby godzin, które musiał poświęcić grafik i supervisor do spraw efektów specjalnych. Znakomita jest także obsada – laureat Złotego Globu James Franco w roli tytułowej, a partnerują mu m.in. Michelle Williams, Rachel Weisz i Mila Kunis.
„Oz Wielki i Potężny” to opowieść o tym, że nie trzeba być (dosłownie) czarodziejem czy magiem, by dokonać rzeczy wielkich i niezwykłych. Oz, kuglarz z cyrku o wątpliwej moralności, trafia do krainy, która nosi jego imię. Dowiaduje się, iż jej mieszkańcy czekają na wielkiego czarodzieja, którego opisuje przepowiednia, a osoba Oza wydaje się być tą przez nich pożądaną. Jest idealny, z drobnymi wyjątkami – nie jest odważnym, potężnym czarodziejem. Okazuje się jednak, że nadzieja, którą dał wierzącym w niego ludziom, i rozwiązania takie jak… kinematograf są silniejsze od magii.
„Oz…” nie jest kinem szalenie wymagającym – jest skierowany, pozornie – głównie do dzieci, które zobaczą przepiękne kolory, zabawne postaci i wyższość dobra nad złem. Starszych widzów także zachwyci warstwa wizualna, ale zwrócą uwagę na uniwersalny przekaz. Słowem – „Oza…” warto zobaczyć, choćby ze względu na wyjątkową grafikę.
Adrianna Woźniak