Dyrektor miał prawo podpisać z ordynatorami kontrakty i nie zawyżał ich wysokości. To ocena, dokonana przez opolską Prokuraturę Rejonową w sprawie nieprawidłowości i niedopełnienia obowiązków przez byłego już szefa świdnickiego Latawca.
W kwietniu 2012 roku doniesienie złożyli niezależnie starosta Zygmunt Worsa i klub Sojuszu Lewicy Demokratycznej w Radzie Powiatu. Podejrzenia dotyczyły sposobu zawarcia umów z lekarzami – tzn. umów cywilno-prawnych zamiast umów o pracę i wysokości zapłaty, jaka otrzymali za dwa lata dwaj ordynatorzy – kardiologii i gastroenterologii. Chodziło o kwotę ponad 1,5 miliona złotych. Wcześniej o rażących dysproporcjach w wynagradzaniu lekarzy i pozostałego personelu pisała po kontroli Komisja Rewizyjna Rady Powiatu. M.in. sformułowane przez nią zarzuty stały się przyczyną do zwolnienia Jacka Domejki z funkcji dyrektora, którą sprawował w szpitalu 12 lat.
Na mocy decyzji Prokuratury Apelacyjnej dochodzenie zostało przeniesione ze Świdnicy do Opola. – Prokurator nie dopatrzył się przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez dyrektora – mówi Lidia Sieradzka, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Opolu. – Dyrektor miał prawo zawrzeć z lekarzami umowy cywilno-prawne. Po porównaniu świdnickich kontraktów z innymi, zawieranymi w polskich szpitalach, nie dopatrzył się zawyżania wynagrodzeń dla ordynatorów kardiologii i gastroenterologii. Dodać trzeba, ze oba oddziały przynosiły wysokie zyski, a ordynatorzy to wysokiej klasy fachowcy, o specjalistycznej wiedzy i wysokich umiejętnościach kierowania oddziałami. Postępowanie zostało umorzone.
– Dopóki nie otrzymam postanowienia na piśmie, nie będę sprawy komentował – ucina starosta. Decyzja prokuratury nie jest prawomocna.