Po wielu latach przerwy w Świdnicy znów działa Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Swoje siły połączyło kilkanaście osób, które od lat pomagają bezpańskim kotom i psom. Jest nadzieja na stworzenie opartego na społecznikach i samorządzie lokalnym systemu, który pozwoli ograniczyć problem bezdomności zwierząt.
Początki w … gabinecie stomatologicznym
– Pomysł na reaktywacje TOZ-u kluł się chyba trzy lata – wspomina Małgorzata Grabowska, lekarz stomatolog. – Tak się jakoś złożyło, że moje pacjentki wciąż opowiadały o problemach z bezdomnymi kotami czy psami. Gabinet stał sie swoistym punktem kontaktowym i wreszcie zapadła decyzja, że trzeba się zebrać i zacząć działać.
Nie ma tygodnia bez doniesień o porzuconych w parkach czy ogrodach działkowych psach, o kolejnych miotach bezpańskich kotów, które zwłaszcza zimą są narażone na śmierć z zimna i głodu. Osoby, które są wrażliwe na krzywdę zwierząt, bardzo często czują się bezradne, nie wiedzą, gdzie szukać pomocy. Samo odławianie bezpańskich czworonogów i umieszczanie ich w schronisku – co należy do obowiązków gminy – nie jest dobrym rozwiązaniem. – Ograniczanie rozrodu bezpańskich zwierząt, stała akcja adopcyjna i działania edukacyjne. W tym upatrujemy szansę na prawdziwą, konkretną pomoc. Do nikogo nie wyciągamy ręki po pieniądze, sami chcemy działać i pozyskiwać środki. Liczymy jednak na ścisłą współpracę z miastem – mówiła podczas zorganizowanego w Centrum Organizacji Pozarządowych spotkania Grażyna Grzesik, prezes odrodzonego TOZ-u. Do rozmów i nakreślenia zarysu współpracy włączyli się przedstawiciele miasta, zastępca prezydenta Ireneusz Pałac i dyrektor departamentu infrastruktury UM, Maria Kasprowicz-Gładysz.
Ciężkie życie kociarza
Każda z kilkunastu osób, które zgłosiły swój akces do działania w TOZ-ie, opowiadała często wzruszające, ale przede wszystkim smutne historie. – Pomoc nawet jednemu kotu na ogół kończy się tym, że w naszych domach zjawia się po kilka bezpańskich zwierząt. Ludzie podrzucają do naszych ogrodów czy nawet wprost pod mieszkania niechciane czworonogi, nie martwiąc się, co my zrobimy, jak sobie poradzimy z wykarmieniem, z troska o ich zdrowie i dach nad głową. Na ogół spotykamy się z szyderstwami, a nawet szykanami – mówili z żalem. Wiele osób na własna rękę przed zimą przygotowuje domy dla kotów, ale to nie podoba się sąsiadom i zarządcom budynków. – Niedawno przestraszyłam się nie na żarty, gdy podczas dokarmiania kotów zobaczyłam, jak ktoś robi mi zdjęcia. Po co? Gdzie chce to wykorzystać? – opowiadała jedna z pań. „Kociarze” mimo szykan nie poddają się. Ich pomoc nie ogranicza się do dokarmiania czy budowania domków dla zwierząt. – Każdy z nas, bardzo często z własnych pieniędzy, stara się sterylizować i kastrować koty – wyjaśniali uczestnicy spotkania. Od ponad roku działa miejski program. Z budżetu Świdnicy dofinansowywane są właśnie kastracje i sterylizacje, kupowana jest również karma. – Skorzystaliśmy z tej oferty – dodaje Piotr Pamuła, który wraz z przyjaciółmi zatroszczył się o los kotów żyjących na jednym z podwórek przy ulicy Wodnej. – Przez lata koty rozmnażały się na potęgę, czasem było ich kilkadziesiąt. Miło popatrzeć na malutkie kociaki, ale ich los był tak naprawdę straszny, umierały od chorób i z zimna. Dzisiaj sytuacja jest opanowana. Na naszym podwórzu mieszka 10 szczęśliwych kotów. Są wysterylizowane i wykastrowane, mają domki, karmę. W razie potrzeby są leczone. Żywność i codzienną opiekę zapewniamy z własnych środków.
Z budżetu miasta na pomoc „kociarzom” tylko w tym roku wydano już ponad 10 tysięcy złotych. – Jestem przekonany, że współdziałanie TOZ-u i Urzędu Miejskiego będzie bardziej efektywna niż dotychczasowe działania pojedynczych osób – podkreślał wiceprezydent.
Co ze schroniskiem?
To było jedno z pierwszych pytań, zadanych zastępcy prezydenta. Uczestnicy spotkania podkreślali, że obecnie obowiązujące procedury przy odławianiu i przekazywaniu psów do schroniska w Uciechowie w powiecie dzierżoniowskim, są trudne do zaakceptowania. Ich zdaniem Świdnica powinna mieć własne schronisko. – Zamiar budowy takiego miejsca podjęliśmy już kilka lat temu, ale pojawił się szereg bardzo poważnych wątpliwości, czy spełni ono swoje zadania, czy będzie nieustannie przepełnioną przechowalnią i żadnych problemów nie rozwiąże – wyjaśniał Ireneusz Pałac. Ze środków miasta został sfinansowany projekt, jest także miejsce, niezbędne przyłącza i pozwolenie na budowę. – Koszt budowy obiektu dla 90 psów jest jednak ogromny – 1,6 miliona złotych. Do tego trzeba dodać cenę utrzymania schroniska – mówił zastępca prezydenta. – Nie odłożyliśmy jednak tego planu na bok. Rozmawiamy z innymi samorządami, które chcą mieć swój udział w schronisku. Jeśli jednak będzie to kilka gmin, dla „naszych” psów zostanie może 30 miejsc, tymczasem w tej chwili w Uciechowie na mocy umowy mamy ich 40 rocznie. Tylko w tym roku miasto zapłaciło za odławianie i utrzymanie psów w schronisku 100 tysięcy złotych. Trzeba więc odpowiedzieć na najważniejsze pytanie – co zrobić, by schronisko stało się jedynie miejscem przejściowym?
Adopcje i rodziny zastępcze
– Może zdecydowanie lepszym rozwiązaniem byłoby stworzenie rodzin zastępczych, wspomaganych finansowo przez miasto, w których psy mogłyby oczekiwać na adopcję? Tu państwa rola i pomoc jest niezwykle ważna – mówił Ireneusz Pałac. – Najlepszym rozwiązaniem są adopcje – podkreślała Izabela Horbik, młoda, aktywna świdniczanka, która od wielu lat współpracuje z portalami adopcyjnymi w całej Polsce. To ona podjęła się stworzenia strony internetowej TOZ-u, na której m.in. będą zamieszczane informacje o psach poszukujących domu. – Siła internetu jest ogromna. Udawało mi się do tej pory znaleźć domy nawet dla starych i schorowanych psów. Jestem przekonana, że połączenie tych wszystkich działań odniesie dobry skutek.
Strona TOZ-u ruszy za kilka dni. Samo towarzystwo wkrótce otrzyma osobowość prawną. – Przeprowadziliśmy już jedną wspólna akcję pod hasłem „Nie zmykaj okna w piwnicy”, która ma pomóc w znalezieniu przez koty schronienia na zimę – mówi Izabela Horbik. Towarzystwo chce także prowadzić zbiórki karmy i akcje edukacyjne wśród dzieci i młodzieży. Jeśli zostanie zrealizowany pomysł stworzenia systemu rodzin zastępczych, deklaruje także pomoc we wspieraniu kontrolowaniu takich miejsc. – Bardzo liczę na to, że uda nam się pozyskać młodych wolontariuszy – dodaje pani Izabela.
Do działań TOZ-u może włączyć się każdy chętny. Towarzystwo spotyka się o godzinie 17.00 każdą drugą środę miesiąca w Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych przy ulicy Długiej 33 w pokoju nr 19.
asz