Duża impreza zawsze robi wrażenie, a za taką uznaje się Poznański Maraton im. Macieja Frankiewicza. Jest to jeden z największych maratonów zaliczany do „Korony Maratonów Polskich”. Cieszymy się, że podczas takiej imprezy nie zabrakło świdnickiego akcentu, jak występ Kazimierza Nosala.
Przygotowania do maratonu polegały głównie na przebiegnięciu odpowiedniej ilości kilometrów. Bezpośrednio przed biegiem tzn. już od połowy lipca do połowy października nasz zawodnik przebiegł 1100 km, z podziałem na wytrzymałość w odpowiednim tempie, podbiegi i interwały. Rocznie przebiega około 3000km. Wybieganie to raz w tygodniu dystans liczący od 30 do 35 km i tempówki np.: 6 x 10 razy odcinek 1 km z przerwą pomiędzy max. do 7 min. – Przez pięć tygodni biegałem codziennie 16-20 km, a we wrześniu tylko odcinki 20-30 km co drugi dzień. Trenowałem w swoich rodzinnych stronach (Gierłatowo k/ Nekli, Wielkopolska). Biegałem leśnymi ścieżkami i duktami. Na przygotowanie poświęciłem cały urlop – opowiada Kazimierz Nosal.
– W Poznaniu byłem w przeddzień biegu, odebrałem pakiet startowy, mój numer z którym biegłem to 4183. Według mojej oceny wszystko odbywało się bardzo sprawnie pod względem organizacyjnym. Było widać na każdym kroku, że robią to profesjonaliści. Noc spędziłem u rodziny. W dniu startu z rana było trochę chłodno, tylko 60 C, a strój sportowy wybrałem lekki tzn. na krótko, ale po rozgrzewce było już dobrze. Biegłem w koszulce z herbami miast Świdnica i Nekla (moje rodzinne strony), a także logo klubu biegacza Hermes Świdnica którego jestem członkiem. Jeszcze tylko trochę truchtania, krótkie rozmowy z kolegami, rady spikera, helikopter w powietrzu, dużo publiczności, jakieś fajerwerki, kolorowy dym, no i nerwy jak to przed startem, odliczanie ostatnich 10 sek., strzał sędziego głównego i punktualnie o godz. 9.00 tysiące biegaczy, maratończyków ruszyło na trasę królewskiego dystansu (42,195 m), wśród których moja skromna osoba – relacjonuje Kazimierz Nosal.
– Na starcie był ogromny tłok, ustawiłem się na linii 4 godz. i w imię Boga ruszyłem, trasa raczej płaska, chociaż były tez podbiegi (sześć). Trzymałem równe, dobre tempo (każde 10 km ok. 54 min). Pomiędzy 27, a 30 km, zacząłem odczuwać lekkie skurcze prawej nogi, zwolniłem, ratowałem się solą (zatrzymuje wodę w organizmie) – pomogło. Taki bieg jak maraton cały czas domaga się pokory i rozgrywa się w głowie. Pamiętając o tym korzystałem ze wszystkich punktów odżywiania i odświeżania. Niesie też ze sobą dramaty, a taki miał miejsce na 14 km, tragiczna śmierć jednego z naszych kolegów, dowiedziałem się o tym już na mecie, bardzo przykre i przygnębiające zdarzenie odbiło się szerokim echem wśród nas biegaczy i w całej Polsce. Gdy ktoś jest głodny myśli o jedzeniu, biegacze maratończycy natomiast myślą o ostatnim oznaczniku z napisem 42km i o tym, że za 195 metrów ukarze się brama z dużym napisem META. Przekroczenie tej linii przynosi przeogromną ulgę i zadowolenie, a także jest to niesamowite przeżycie, że dałem radę, że spełniło się marzenie aby ukończyć taki bieg w dobrym czasie i zdrowiu, mnie to wszystko było dane. Zwieńczeniem tej euforii i radości jest medal, który zawsze po czasie będzie mi i każdemu maratończykowi przypominał tamte chwile – mówi Kazimierz Nosal.
Według informacji spikera na starcie 13. Maratonu Poznańskiego stanęło około 6500 biegaczy, ukończyło bieg, jak podano w komunikacie końcowym 5420. Osiągnięcia Kazimierza Nosala w tym biegu to: rekord życiowy z czasem netto – 03:48:30 poprawiony o 10,38 min, czas brutto 03:50:50, miejsce w open mężczyzn – 1794, a w swojej kategorii M60 – 27 na 111 biegaczy, którzy ukończyli bieg. Sporo biegaczy maratonu nie ukończyło, przyczyny różne, głównie brak wytrenowania, doświadczenia i tym samym niedocenienie trudu i wysiłku, który trzeba włożyć w taki bieg.
– Na koniec jako uczestnik maratonu, składam podziękowanie wszystkim osobom, które były odpowiedzialne i przyczyniły się do zorganizowania tak dużej imprezy jakim był i jest 13. Poznań Maraton. Podziękowania składam na ręce Prezydenta Miasta Poznania, Pana Ryszarda Grobelnego, który też jako maratończyk biegnąc razem z nami sprawował patronat nad biegiem i całą jego otoczką. Dziękuję za sportową walkę na trasie biegu wszystkim maratończykom, szczególnie moim znajomym Państwu Forczykom ze Świdnicy, Kaziowi Mlakowi z Milikowic, Wacławowi Wanatowi z Wrocławia a także Grzegorzowi Pogorzelskiemu, Jarkowi Cieśli i Adamowi Brychowi z Wałbrzycha, których spotkałem na starcie – dodaje Kazimierz Nosal.
Wyniki biegu: http://marathon.poznan.pl/pl/
/M.Rodziewicz/