Prokuratura Rejonowa w Świdnicy umorzyła śledztwo prowadzone w sprawie niedopełnienia obowiązków przez świdnickich policjantów oraz w sprawie nieudzielania pomocy przez lekarza pogotowia ratunkowego mieszkance Świdnicy, która w dniu 5 listopada ubiegłego roku wyskoczyła z okna kamienicy usytuowanej przy świdnickim rynku, wobec braku znamion czynu zabronionego.
Jak ustalono w toku śledztwa, feralnego dnia mąż pokrzywdzonej po godzinie 20.00 ujawnił że ciało jego żony leży na chodniku pod oknem ich mieszkania, położonego na II piętrze jednej z kamienic przy ul. Rynek w Świdnicy, od strony podwórza. Wybiegł do żony, stwierdził, że nie daje ona oznak życia, po czym zadzwonił po pogotowie ratunkowe. Wezwanie zostało odnotowane przez dyspozytora o godz. 20.47. Na miejsce skierowano zespół pogotowia ratunkowego oraz powiadomiono o zdarzeniu dyżurnego Komendy Powiatowej Policji w Świdnicy, który skierował na miejsce patrol policji. Funkcjonariusze policji i zespół pogotowia przyjechali na miejsce w tym samym czasie. We wskazanym miejscu przed budynkiem leżało ciało kobiety. Wokół nie było żadnych śladów krwi. Jeden z funkcjonariuszy dotknął ręki leżącej i stwierdził, że jest ona zimna. W ocenie obecnych ciało wygładem przypominało sklepowy manekin. W tym samym czasie z pobliskich okien padły stwierdzenia, że na podwórku leży manekin. Lekarz pogotowia ratunkowego nie podszedł do leżącej kobiety i nie przeprowadził żadnych oględzin ani badań. Obecni na miejscu policjanci i lekarz utwierdzili się we wzajemnym przekonaniu, że leżąca postać to manekin, po czym odjechali z miejsca zdarzenia. Dopiero po kilkunastu minutach inne osoby nabrały przekonania, że na chodniku leży ciało kobiety, o czym ponownie powiadomiono policję i pogotowie.
W toku śledztwa kluczowym dowodem okazała się opinia biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu wydana na podstawie ustaleń sekcyjnych oraz zgromadzonych w sprawie innych dowodów. Biegli stwierdzili, że na skutek upadku z wysokości u pokrzywdzonej nastąpiły obrażenia w postaci złamania kręgosłupa szyjnego z rozerwaniem rdzenia kręgowego oraz obrażenia wewnętrzne, skutkującego obfity krwawieniem wewnętrznym. Zdaniem biegłych śmierć pokrzywdzonej była zgonem natychmiastowym, zaś udzielenie jej pomocy medycznej, która dawałaby szanse na przeżycie było praktycznie niemożliwe.
Wobec tego prokurator przyjął, że brak podstaw do przedstawienia lekarzowi pogotowia zarzutu nieudzielania pomocy pokrzywdzonej znajdującej się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia i ciężkiego uszczerbku na zdrowie. Z materiału dowodowego sprawy wynika bowiem, że pokrzywdzona już nie żyła w chwili przybycia pogotowia ratunkowego. Nie mniej jednak zachowanie lekarza ocenione zostało jako naganne, a o ustaleniach śledztwa poinformowano Dolnośląską Izbę Lekarską we Wrocławiu.
Jako niewłaściwe ocenione zostało również zachowanie przybyłych na miejsce policjantów, którzy zaniechali przeprowadzenia czynności procesowych, takich jak oględziny miejsca zdarzenia, zabezpieczenie śladów i dowodów na miejscu ujawnienia zwłok pokrzywdzonej. Uznano jednak, że zachowanie to winno być ocenione w kategoriach przewinienia dyscyplinarnego, co też nastąpiło jeszcze przed zakończeniem śledztwa.
Odnośnie zgonu pokrzywdzonej przyjęto, że nie przyczyniło się do niego żadne przestępcze działanie innych osób. Z uwagi na stan psychiczny pokrzywdzonej przyjęto, że był to najprawdopodobniej zamach samobójczy lub nieszczęśliwy wypadek, uwarunkowany jej stanem zdrowia.
Prokuratura Okręgowa w Świdnicy