Witkacy wzbudzał kontrowersje od zawsze. Tajemnicze było wszystko, co pisał, co malował, co tworzył. Tajemnicze było jego życie, to, jak je przeżył i jak się z nim pożegnał. A o (prawie) wszystkich witkacowskich zagadkach traktuje film Jacka Koprowicza „Mistyfikacja”.
Nakręcić film o Witkacym z całą pewnością jest trudno. Jest to wyjątkowa postać polskiej sztuki, prowokująca, kompletnie szalona, fascynująca, jak już pisałam – kontrowersyjna, bardzo trudna do pojęcia. I jakże wszechstronna! Pisał prozę i dramaty, fotografował, malował, był nieakademickim filozofem. Niekwestionowana indywidualność. I dlatego wszystkie niuanse jego duszy, dziwactwa, przyzwyczajenia, nawet składnia jego zdań, gramatyka, jego słynne neologizmy, sprawiają, że jest postacią niepojętą i, wydawałoby się, nadludzką. Albo podludzką, biorąc poprawkę na to, jak traktował niektórych ludzi. I siebie.
Jednak owe trudne zadanie podźwignął Koprowicz i to w całkiem niezłym stylu! Tytułową mistyfikacją jest rzekome samobójstwo Witkaca, film mówi, że żyje on nadal, tylko ukrywa się w mieszkaniu Czesławy, swojej metresy. Jednak fabuła jest o wiele bardziej złożona, akcja dzieje się w komunistycznej Polsce, postać główna, agent Łazowski, wpada na sensacyjny trop – Witkacy jednak nie popełnił samobójstwa! Trafia na kolejne poszlaki, które utwierdzają go w przekonaniu, że Mistrz żyje. A żyje na pewno – przynajmniej w głowie Czesławy. Ma ona bowiem guza mózgu i widzi różne, bardzo dziwne rzeczy… sam Łazowski widzi Witkacego tylko raz – gdy jest pijany. Widzi wtedy też tańczące białe myszki, więc wiarygodność jego oczu jest mocno wątpliwa.
Film nie ma jednego wątku, a specyficzny, niepokojący klimat Witkacego towarzyszy nam cały czas – muzyka, kolory, obecne są nawet jego dzieła, np. obrazy. Doskonała kreacja Jerzego Stuhra daje Mistrzowi nowe życie, możemy zobaczyć go od innej strony. Nawet – może bardziej ludzkiej? Stuhr senior wykreował Witkacego szalonego, neurotyka, nieprzewidywalnego, kontrowersyjnego, fascynującego.
Stuhrowie w filmie są dwaj – w postać agenta Łazowskiego wcielił się Maciej Stuhr. Zagrał go bardzo dobrze, zresztą świetnych kreacji w tej produkcji jest dostatek, bo w obsadzie mamy m.in. Andrzeja Chyrę, Ewę Błaszczyk i Karolinę Gruszkę.
Naprawdę dobre, niepokojące polskie kino, przybliżające sylwetkę i, w pewnym sensie, poczucie humoru Stanisława Ignacego Witkiewicza. Nie schlebia widzowi – skłania do myślenia… Polecam na słotne, jesienne wieczory, które zbliżają się wielkimi krokami.
Adrianna Woźniak