Kiedy panu Pawłowi pożar strawił dach domu, stawili się jak jeden mąż do odbudowy. – Czy trzeba coś więcej dodawać? To był gest, na jaki stać prawdziwych przyjaciół – wzruszenie tylko na chwilę wycisza śmiech i przekomarzanki. Do świąt Wielkiej Nocy było tylko kilka dni, a oni karnie stawili się na próbie. Nie wyobrażają już sobie życia bez tańca, śpiewu i spotkań. – Są prawdziwą artystyczną rodziną, jakiej nie spotkałam podczas 53 lat swojej pracy – kwituje choreograf Maria Skiślewicz, która wraz z synem Wojciechem Skiślewiczem prowadzi Zespół Ludowo-Estradowy Mokrzeszów.
Sam zespół istnieje już od 15 lat, ale grupa dorosłych powstała w 2007 roku. – To miał być tylko jeden występ z okazji 50-lecia Zespołu Szkół w Mokrzeszowie – wspominają. – Zaraz po uroczystości pani Maria zarządziła jednak kolejną próbę i nikt nie zaprotestował. Wręcz przeciwnie, tak dobrze się bawiliśmy, że przyszli wszyscy. I się zaczęło…
Na początku była ich dziesiątka, dziś to 21 osób w wieku od 30 do ponad 60 lat. Są wśród nich lekarz, pielęgniarka, nauczyciele, harcmistrz ZHP, inżynier, myśliwy, emerytowany policjant, rolnicy. Pochodzą z Mokrzeszowa, Świebodzic, Lubiechowa. Wszystkich łączy ogromne poczucie humoru, dystans do siebie, odwaga i optymizm. – Nie mamy czasu narzekać – twierdzą zgodnie i znów wybuchają śmiechem. Śmiech towarzyszy im w każdej chwili, a swoją pogodą ducha porywają publiczność. – To wręcz niebywałe, jaką radość sprawia im taniec i śpiew – mówi Maria Skiślewicz. – Dlatego nie każę im tańczyć „pod sznurek”, zostawiam mnóstwo swobody, żeby mogli się po prostu bawić. Zachwyca mnie także obecność tylu panów! To w zespołach prawdziwa rzadkość, na ogół są pojedyncze rodzynki, u nas każda pani ma partnera. I to jakiego! Każdy z nich ma poczucie rytmu i słuch, coraz szybciej uczą się kroków i widowiskowych układów. Świetnie radzą sobie zarówno w programach typowo estradowych, jak i w tańcach folklorystycznych.
Znana z twardej ręki choreografka w przypadku dorosłej grupy Zespołu Mokrzeszów zdecydowanie mięknie. – Bo nas kocha tak, że aż by udusiła – śmieją się tancerze. Pani Maria mówi, że jest tu „tylko” kierownikiem zamieszania, a o porządek dba Wojciech. – Kiedy śmiechy, to śmiechy, kiedy praca, to praca. Musimy naprawdę się starać, żebyśmy nie przekroczyli cienkiej granicy śmieszności – mówią tancerze. Dlatego ćwiczą w pocie czoła, by publiczność mogła się dobrze bawić, a oni – by mogli iść na całość. Jak na przykład w brawurowym wykonaniu baletu z Jeziora Łabędziego. – Trzeba mieć ogromną odwagę, by wyjść na scenę w obcisłych trykotach i spódniczkach i wystawić się na ocenę sąsiadów, władz gminy i powiatu – podkreślają choreografowie. – Oni mają fantastyczny dystans do siebie, którego tylko można zazdrościć!
Zespół w swoim repertuarze obok zabawnych układów ma tańce ludowe i narodowe. Wspaniale prezentują się w programie góralskim. W repertuarze mają także tańce regionalne z Górnego Śląska, rzeszowskie i wiele innych ze środkowej Polski. Przygotowali programy „Szli na zachód osadnicy”, „Kobiety, wino, śpiew”, obrzędowe – Misterium Chleba, obrzędy wielkanocne, kiszenie kapusty. – Na początku na nasze występy przychodziła garstka widzów – wspominają. – Dzisiaj, gdy organizujemy spotkania np. z okazji Dnia Kobiet czy Dnia Babci, większość nie mieści się w świetlicy w Mokrzeszowie. I ciągle oczekują więcej, dopytują się, kiedy znów wystąpimy!
Zespół prezentuje się nie tylko w pięknie odremontowanej świetlicy w Mokrzeszowie. Występował wielokrotnie w świdnickim teatrze, w Galerii Świdnickiej. Podczas konkursu Grand Music zdobyli główną nagrodę. Mają za sobą liczne wyjazdy. Reprezentowali powiat świdnicki na festiwalu w Kartuzach, byli w Słowenii, Bretanii i Austrii. – W 2009 roku pojechaliśmy do Karyntii na osobiste zaproszenie konsula Austrii Alberta Ferdinanda Sammera, który gościł nas w swojej pięknej rezydencji – wspominają. – Występy wzbudziły zachwyt, ale i sama podróż zawsze jest wydarzeniem. Bo to najweselszy autobus na świecie – mówi Maria Skiślewicz. Gdy jechali do Francji, zaopatrzyli się w domowej roboty kiełbasy i szynki. – Jedliśmy i jedliśmy, częstowaliśmy naszych gospodarzy i jeszcze mnóstwo zostało – śmieją się na wspomnienie tej wyprawy.
Nie tylko świetnie się bawią, tańczą i śpiewają, ale i sami przygotowują stroje. Projektowaniem zajmuje się pan Paweł, panie chwytają za igły i nici. – Koniecznie trzeba podkreślić, że mamy ogromne wsparcie z gminy Świdnica, bez której zespół nie mógłby działać z takim rozmachem– dodaje Maria Skiślewicz.
Miłość do tańca jest zaraźliwa. – Najpierw tańczyły nasze dzieci, potem nas zaczęło wciągać. W zespole tańczy na przykład cała rodzina Moś! – mówią z dumą. Dziś chętnych do zespołu jest mnóstwo nowych osób. – Doszło do tego, że planujemy przeprowadzać castingi. Wyjątkiem są muzycy, bo bardzo nam brakuje własnej kapeli.
Zespół po wielu sukcesach nie spoczął na laurach, bo, jak zgodnie twierdzą tancerze, ich siłą jest różnorodność i ciągłe poszukiwanie nowości. Przygotowują kolejny program, tym razem z tańcami dolnośląskimi. Zaprezentują go podczas festiwalu w Turcji, na który wybierają się w lipcu. – Czeka nas masa prób, na które już się cieszymy – twierdzą zgodnie. A jedna z pań wzdycha przekornie – Najchętniej rzuciłabym pracę, bo strasznie przeszkadza mi w karierze!
Wysłuchała Agnieszka Szymkiewicz
Dorosłą grupę Zespołu Mokrzeszów tworzą:
Paweł Dziurzyński, Stefan Zygart, Janina Dziubata, Wanda Andrzejewska, Roman Zygart, Maria Sanok, Grzegorz Biały, Bogumiła Hardman, Ilona Kondziarz, Zbigniew Kondziarz, Tadeusz Cisoń, Elżbieta Moś, Mariola Moś, Ryszard Moś, Ewelina Szczęsna, Ewa Ślusarczyk, Dariusz Ślusarczyk, Małgorzata Duc, Artur Duc, Stanisław Kalinowski.
Oprawa muzyczna: Tadeusz Moś, Michał Sokołowski
Choreografia: Maria Skiślewicz, Wojciech Skiślewicz