Na 25 lat więzienia świdnicki Sąd Okręgowy skazał trzech mieszkańców gminy Strzegom, oskarżonych o zamordowanie rywala jednego z morderców. Jacek K. przez kilka tygodni próbował pozbyć się nowego partnera swojej wieloletniej przyjaciółki. Wreszcie – w kwietniu – plan się powiódł. – To okrutna, bezwzględna zbrodnia, która zasługuje na szczególne potępienie – mówił sędzia Mirosław Bagrowski. Jest jednak jedno ale…
3 kwietnia 2010 roku Jacek K. wraz z wynajętymi za pieniądze kompanami – Bartłomiejem G. i Grzegorzem Z. wywabili Artura S. z mieszkania w Strzegomiu. Dał się namówić na wspólne piwo. Na rogatkach miasta kazali mu wysiąść z samochodu, skrępowali i wrzucili do bagażnika. Błagał o litość, obiecywał, że zniknie, że wyjedzie. Na nic. Wywieźli go do lasu koło Stanowic i tam najpierw pobili, ogłuszyli łomem, potem uderzali półmetrowym metalowym przecinakiem. Gdy ciągle wykazywał oznaki życia, Bartłomiej G. wręczył Jackowi K. nóż. Ten podciął ofierze gardło. Ciało wrzucili do naturalnego, głębokiego na 2 metry rowu. Dla pewności zadali jeszcze kilka ciosów. Dół zakryli gałęziami i odjechali w stronę Świdnicy, w lasku grochotowskim wyrzucając narzędzia zbrodni. W nocy Jacek K. wrócił na miejsce zabójstwa, przykrył ciało eternitem i ziemią. Jego kompani w tym czasie ze skradzionego ofierze telefonu wysyłali do Magdy S. smsy – „Nie wrócę do ciebie, wyjeżdżam”.
Taka straszna miłość
Jacek K. kochał Magdę S. nad życie, była całym jego światem i nie wyobrażał sobie, że kiedykolwiek mógłby się związać z inną kobietą. Mieli wspólne dziecko. Pracował po kilkanaście godzin na dobę, by utrzymać dom i spełniać coraz wyższe wymagania kobiety. Ta jednak ciągle rozglądała się za bardziej atrakcyjnym partnerem. Pierwszego poznała w Warszawie, zaszła z nim w ciążę, ale niedługo potem wróciła do Strzegomia. Jacek K. przełknął upokorzenie i wrócił do Magdy. Utrzymywał teraz dwoje dzieci. Ona jednak nadal szukała kogoś lepszego. Znalazła przez Internet Artura S. Pracował głównie zagranicą, ale po jej usilnych namowach przeprowadził się do Strzegomia. Jackowi K. kazała się wyprowadzić. Zrobił to, ale wciąż wracał z nadzieją, że Magdalena zmieni zdanie. Artur S. godził się na wizyty, bo przecież dawny partner jego nowej przyjaciółki opiekował się dziećmi. Między mężczyznami nie było zatargów. – Można powiedzieć, że Artur S. darzył Jacka K. swoistą sympatią – mówił sędzia Bagrowski. Ten jednak, gdy zaczął tracić nadzieję, postanowił pozbyć się rywala. Najpierw próbował go otruć, dosypując do kawy narkotyk. Okazało się jednak, że proszek dostarczony przez kumpla, Bartłomieja G., to były zwykłe rozdrobnione tabletki przeciwbólowe.
Zabić skutecznie
Potem rozważał użycie broni, ale uznał, że taka zbrodnia może zostać szybko wykryta. Padł więc pomysł, by innymi narzędziami zamordować Artura S. Trzeba go jednak było wywieźć do lasu. Wówczas pojawił się trzeci z oskarżonych, Grzegorz Z. Jako jedyny miał samochód. – To była dla mnie rybka, miałem gościa przewieźć z punktu A do punktu B i zainkasować pieniądze – przytaczał zeznania Grzegorza Z. sędzia sprawozdawca. Razem z Bartłomiejem G. zainkasowali tuż po zabójstwie po 200 złotych. Żądali znacznie więcej i przez wiele następnych tygodni wciąż domagali się uregulowania rachunku.
Bezwzględni i okrutni
– Ten dziwny związek i zachowanie Magdaleny S. nie są okolicznością łagodzącą, ale pośrednio stały się przyczyną zbrodni – mówił sędzia Bagrowski. Podkreślał jednak niskie pobudki czynu. Bartłomiej G. i Grzegorz Z. to – jak ocenił biegły – osobowości negatywne. Obaj długo nie przyznawali się do winy, twierdząc, że chcieli Artura S. tylko nastraszyć. Jacek K. tuż po zatrzymaniu na początku maja 2010 roku wyznał wszystko i wyraził skruchę. – Artur S. w żaden sposób nie sprowokował swoich oprawców, był gotów wycofać się, wyjechać. Niczym nie zasłużył na ten los – podkreślał sędzia.
Wszyscy oskarżeni zostali skazani na kary po 25 lat więzienia. O przedterminowe zwolnienie mogą się ubiegać dopiero po 20. Na 10 lat sąd odebrał im prawa publiczne. Obrońcy zapowiedzieli apelację. Oskarżyciel posiłkowy, który wraz z prokuraturą domagał się dożywocia, jeszcze nie podjął decyzji o ewentualnym odwołaniu od dzisiejszego wyroku sądu.
Agnieszka Szymkiewicz