Gdzie jest obiecane lotnisko?

    4

    Dokładnie 9 czerwca minie smutna, okrągła rocznica zabiegów o stworzenie lotniska w Świebodzicach. Tego dnia w 2001 roku na utwardzonym, 850-metrowym pasie niedaleko drogi wylotowej na Strzegom pojawiły się samoloty Aeroklubu Ziemi Wałbrzyskiej. Miejsce zyskało status tymczasowego lądowiska, ale niemal natychmiast prezes Aeroklubu Jerzy Siatkowski zapowiedział, że  ruszają starania o przekształcenie lądowiska w lotnisko dla małych samolotów. Ostatni raz, że finał jest tuż, tuż, zapewniano w 2007 roku. Lotniska jednak jak nie było, tak nie ma.

    Pas lądowiska w Świebodzicach

    O tym, że jest bardzo potrzebne, nikt nie musi przekonywać. Po pierwsze ze względu na bliskość fabryk w Wałbrzyskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej, druga przyczyna to walory turystycznie regionu, wreszcie znakomite warunki do uprawiania sportów lotniczych. – Małe samoloty, takie taksówki powietrzne, przydałyby się przedsiębiorcom i wszystkim, którzy chcieliby spędzać na Ziemi Wałbrzyskiej i Świdnickiej wolny czas – mówi Jerzy Siatkowski. – Droga powietrzna pozwala ominąć zatłoczone drogi, skrócić czas podróży, zalet jest mnóstwo, o czym już dawno przekonali się nasi czescy sąsiedzi, u których takich małych lotnisk jest wiele. Poza tym położenie lotniska turystycznego właśnie w Świebodzicach jest wyjątkowo korzystne, bo równie stąd blisko do Wałbrzycha, jak i do Świdnicy.

    Widok na Książ z kabiny szybowca Puchacz

    Tymczasem lądowisko jest wykorzystywane wyłącznie do celów rekreacyjnych i od czasu do czasu lądują tu samoloty Lasów Państwowych, używane do gaszenia pożarów. By uruchomić ruch taksówek powietrznych, potrzebne są nakłady. – Dodatkowe utwardzenie pasa, doprowadzenie energii elektrycznej, budowa hangaru i stanowiska kierowania lotami – wylicza prezes Siatkowski. W minimalnej wersji to koszt 5 milionów złotych, w pełnej, z dystrybutorami paliwa i obsługą, 9 milionów. I pod koniec 2007 roku wydawało się, ba, było na 99% pewne, że plany uda się zrealizować. Aeroklub zaprosił samorządy z regionu do utworzenia międzygminnej spółki, która miałaby przeprowadzić inwestycję. Zainteresowanie wyraziło 6 miast i gmin, w tym Świdnica. Umowa miała być podpisana na początku 2008 roku. – Nic z tego nie wyszło, skończyło się na deklaracjach, a na placu boju zostały tylko Świebodzice i Szczawno Zdrój – żali się burmistrz Świebodzic Bogdan Kożuchowicz. Jego miasto było gotowe wnieść aportem 22-hektary gruntu i 50 tysięcy złotych. Aż do ubiegłego roku pieniądze były zapisywane w kolejnych budżetach. – W tym roku ich nie ma – przyznaje burmistrz. – Nie możemy wiecznie blokować środków, bo przecież jest tyle ważnych potrzeb. Choć z drugiej strony przyznaję, że chyba zabrakło nam, samorządowcom determinacji i konsekwencji. A przede wszystkim woli wyasygnowania pieniędzy z miejskich kas.

    Szybowiec Puchacz- zakończenie sezonu 2010 /Świebodzie -Lotnicze Forum, w kabinie Grzegorz Glegoła -pilot instruktor, Ania Wójcicka – pilot szybowcowy- Jerzy Siatkowski

    Tak więc Aeroklub nadal w osamotnieniu ponosi wszystkie koszty, związane z utrzymaniem tymczasowego lądowiska, a trzeba je liczyć już w setkach tysięcy złotych. Jedyną gminą, która opłaca składki członkowskie, są Świebodzice. Mowa jednak o symbolicznej kwocie 500 złotych miesięcznie.

    Ogromna nadzieja na finał pojawiła się jeszcze raz, 2 lata temu. – Wówczas znalazł się przedsiębiorca ze Strzegomia, gotów wyłożyć własne środki w zamian za 51% udziałów w spółce – mówi Bogdan Kożuchowicz. – Niestety, koniunktura na rynku się załamała, inwestor musiał ratować własną firmę i na tym się skończyło. Jesteśmy w punkcie wyjścia.

    Optymizmu nie traci Jerzy Siatkowski. – Starania o utworzenie spółki trwają cały czas – zapewnia. – Jest deklaracja Świebodzic, Szczawna Zdroju, być może dołączy się powiat wałbrzyski. Do spółki chcą wejść także członkowie Aeroklubu. Dążymy do rejestracji i mamy nadzieję, że finał będzie w maju. Spółka to znakomite rozwiązanie, bo będzie można sięgać po środki unijne, a to z kolei pozwoli na rozwój.

    Jerzy Siatkowski chciałby zdążyć przed Euro 2012. – To byłaby fantastyczna szansa – mówi z przekonaniem. Na przygotowanie pasa startowego i budowę hangaru potrzeba ok. 3 miesięcy.   Jeśli planów znów nie uda się zrealizować, Aeroklub Ziemi Wałbrzyskiej tak jak dotychczas, będzie starał się utrzymać pas w niepogorszonym stanie. – Usuniemy chwasty i zrekultywujemy miejsca, które zimą zryły dziki – mówi Jerzy Siatkowski. – I dalej będziemy walczyć o nasze marzenia.

    Agnieszka Szymkiewicz

    FOTO z archiwum Jerzego Siatkowskiego

    Poprzedni artykułWieczór pasyjny w katedrze
    Następny artykułTrebunie Tutki na Dniach Papieskich