Jedyna i niepowtarzalna – tak można opisać tę artystkę, gdy wspomina się jej dotychczasowe osiągnięcia muzyczne. Kasia Nosowska mówi o niej boska, seksowna, fantastycznie inteligentna i utalentowana. Kiedy zadebiutowała z zespołem O.N.A., charakteryzowała się buntowniczym nastawieniem do świata i niewyparzonym językiem, który pokochali Polacy. Kariera tego zespołu rozwijała się w tak zaskakującym tempie, że kilka lat po debiucie mieli ogromną liczbę fanów. Nawet zrewolucjonizowali telewizyjną galę rozdania nagród i wśród popowych artystów wystąpili ze swoimi ostrymi rockowymi piosenkami. Tam również Aga wypowiedziała swoje słynne „Fuck off, nienawidzę was”, zwracając się do nauczycieli, którzy podważali jej postać jako autorytet. Gdy O.N.A. przestało istnieć, a Grzegorz Skawiński, lider tego zespołu ze sportowego auta, przesiadł się do słabego modelu kombi, ona postanowiła jeszcze wyostrzyć swój wizerunek i muzykę, i nagrała pierwszą solową płytę. Zespół nazywał się po prostu Chylińska, a ona pełna żalu i rozgoryczenia wykrzyczała cały swój ból i gniew w piosenkach z płyty „Winna”. Album zrobił ogromne wrażenie na fanach Agnieszki, chociaż również miał wielu przeciwników. Chyba na żadnej polskiej płycie rockowej nie było tylu przekleństw. Później Chyła pojawiała się w mediach jako gość programów takich jak „Mamy cię”, „Szymon Majewski Show” i wreszcie jako jurorka „Mam talent”. W ten oto sposób ociepliła swój wizerunek i zjednała sobie jeszcze więcej fanów. Obiecała wówczas powrót na scenę po pięciu latach przerwy. Powrót był, delikatnie mówiąc, zaskakujący.
Hucznie zapowiadana premiera pierwszego singla z płyty „Modern Rocking”, zachęciła mnóstwo ludzi do wyczekiwania tej konkretnej godziny w RMF FM. Mnie zastanawiał już fakt, że RMF FM chce zaprezentować nowy singiel Chylińskiej. Pomyślałem, że to nie możliwe, by rockowa piosenka z wrzeszczącą Agą poleciała w tej stacji. Jednak postanowiłem poczekać do premiery. Speaker obwieścił, że w tym momencie prezentuje najnowszy singiel Agi, zatytułowany „Nie mogę cię zapomnieć”. Podejrzewam, że większość ludzi zamarła już po pierwszych dźwiękach tanecznego beatu. Gdy poznaliśmy już słowa, linię melodyczną, kraj podzielił się na ludzi zszokowanych i oburzonych oraz zszokowanych i zachwyconych. Ja należałem do tej drugiej grupy, bo nie wierzę, że Aga zrobiła to tylko po to, by zarobić pieniądze. Raczej odczuła taką potrzebą i postanowiłem uszanować jej wybór. Chciałem posłuchać całej płyty, by mieć pełen obraz metamorfozy Chylińskiej.
„Ostatnia łza”, to utwór, który rozpoczyna ten album. Lekko soulowy klimat tego kawałka wydaje się być bardzo fajnym utworem na początek. Następnie zupełna zmiana, czyli „Foch”. Tu artystka dosyć konkretnie rozliczyła się z facetem, wcielona w niezależną, pewną siebie lalę, która wręcz mogłaby mu na nosie zgasić papierosa. Kolejną piosenką jest przepiękna ballada „Niebo”, która jest tak przejmująca, że zdobyła moje serce i powtarzałem ją po kilka razy. Po przesłuchaniu utworu „Zima”, zacząłem zastanawiać się, dlaczego Chyła zaczęła pisać tak ckliwe oraz, umówmy się, niepasujące bardzo do niej teksty. Padają tam słowa „Chcę kochać żarliwie, tęsknić niecierpliwie, śmiać się do siebie, chcę znowu kochać ciebie”. Brzmi to co najmniej, jakby Agnieszka opisała swój problem miłosny z podstawówki. Na szczęście są tam jeszcze takie utwory jak „Normalka” i „Plim plam”, który jest moim ulubionym utworem na tej płycie. Dzięki takim utworom płyta ma naprawdę światowy poziom. Kompozycje oraz aranżacje wykonane w studiu Plan B przy pomocy Bartka Królika, byłego basisty zespołu Sistars, są bardzo dobre i godne pochwały.
Fakt, może dziwny wybór stylu muzycznego, jak na powrót jednej z najbardziej znanych w Polsce wokalistek rockowych. Jednak nie ma co się czepiać, bo to był jej świadomy wybór i zrobiła to naprawdę dobrze. Jeśli się spełniła, to ja absolutnie nie mam pytań. Zasmuciłem się jednak tym, że po pięciu latach muzycznego milczenia, Chylińska do „powiedzenia” miała tylko dziewięć piosenek.
Kamil Franczak