Tłumy na premierze świdnickiego kryminału

    3

    Studencki kwadrans tym razem miał bardzo istotne uzasadnienie. Na premierę „Tajemnic ulicy Pańskiej” wybrały się takie tłumy, że sporo czasu było potrzebne na odszukanie wszystkich możliwych krzeseł i zaczęło się od spóźnienia.  Czy świdniczan przywiodła ciekawość, czy sympatia dla Wojciecha Korycińskiego, autora pierwszego świdnickiego kryminału „Tajemnice ulicy Pańskiej”? Jaki nie byłby powód, w klubie Łaźnia po 18.00 szpilki wetknąć się nie dało.

    Wyjątkowe spotkanie zostało wplecione w cykl „Środy Literackie”. Tym razem była to środa pełna tajemnic, choć słuchacze nie raz syczeli, gdy zbyt wiele tajemnych spraw ukrytych na 144 stronach pierwszego kryminału ze Świdnicą w roli głównej mogło wyjść na jaw. A sprawcą tego niezadowolenia był Robert Kasków, dyrektor I LO, który wcielił się  rolę prowadzącego i zadawał dociekliwe pytania, dotyczące powieści. Wyjawił m.in. kto zabijał! Ale spokojnie, to była tylko gra, jaką jest i sama powieść. Prawdziwego mordercę może wskazać tylko uważny czytelnik, bo jak zapewniał autor – w  „Tajemnicach ulicy Pańskiej” nic nie jest oczywiste. Jak i oczywista nie jest sama forma. – Dlaczego napisałem kryminał? Bo nie lubię kryminałów! – prowokował autor. – Żaden dotychczas nie podobał mi się i dlatego stworzyłem własny. Ale czy to tak naprawdę jest kryminał? To raczej nośne hasło, które przyciąga uwagę czytelników, a dla mnie „Tajemnice ulicy Pańskiej” stały się szansą na podjęcie gry z Czytelnikiem, gdzie o wiele ważniejsze od sensacyjnych są wątki filozoficzne, psychologiczne czy literackie.  Jestem niepokorny i taka jest moja powieść.

    Nie zabrakło pytań o związki świdnickiego kryminału z powieściami Marka Krajewskiego, zwłaszcza, gdy mówić o jednym z głównych bohaterów, komisarzu Juliusie Wittichu. – Z Mockiem nie ma nic wspólnego, jest wręcz jego przeciwieństwem. To skrupulatny, rzetelny policjant. Ta postać była mi potrzebna, ale o żadnych wzorcach nie ma mowy – odpowiadał Wojciech Koryciński.

    Autor został także przepytany o tło, które  urasta do roli jednego z bohaterów. To XIX – wieczna Świdnica. Jednak nie została wiernie odwzorowana. Wojciech Koryciński pokazuje raczej klimat miasta, jak sam to ujął – ducha Świdnicy. Podkreślał, że warto zwrócić uwagę na pojawiające się w powieści fabryki i ówczesny przemysł, które na ogół są traktowane marginalnie. – To miasto widziane z innej strony, nie tej pocztówkowej, z pięknym Rynkiem i kwiatami w oknach.

    Jeżeli ktoś chciałby rozwikłać zagadkę tajemniczych zgonów, zanurzyć się w świat sprzed ponad wieku, warto, by zaczął od jutra. Akcja powieści zaczyna się bowiem 16 grudnia 1885 roku i trwa przez kolejne 5 dni. – Jeśli ktoś lubi gry, może podzielić czytanie na pięć kolejnych wieczorów – podpowiadał Wojciech Koryciński. Wielu z obecnych na premierze natychmiast, jeszcze przed rozpoczęciem spotkania, kupiło egzemplarz książki. Kto nie dotarł, ma szansę na zakup w Informacji Turystycznej i świdnickich księgarniach.

    Warto dodać, że podczas spotkania nagrodzeni zostali zwycięzcy Gry Miejskiej „Magiczna Świdnica”, której autorem był Wojciech Koryciński. Z zagadkami, które były rozwiązywane 11 listopada, najlepiej poradziła sobie drużyna z I LO Waldemar Kozłowski, Karol Gaj, Emil Samek i Maciej Jakub Keller. Zwycięzcy otrzymali książki ufundowane przez Urząd Miejski i Wojciecha Korycińskiego, a także bon o wartości 150 złotych na dowolny zakup, sprezentowany przez Mediator Group SA, wydawcę Swidnica 24.pl

    asz

    Poprzedni artykułPiękne dziewczyny z Mediatora w kalendarzu
    Następny artykułWiększosć dróg przejezdna