Na starość przestają ciekawić mnie opowiadane historie. Pewnie dlatego, że sporo ich mam w swoim życiorysie. Prawdziwą fascynacją pozostają ludzie. Ci znani, o których wiele się mówiło, ale niewiele wiedziało, kim byli naprawdę. Ale też mało znani, których dopiero teraz odkrywam zaczytując się w biografiach. Teraz to mój świat. Odkrywany i poznawany nieśpiesznie i z pełną świadomością.
Kilka dni temu stałem się właścicielem pięknej książki o Kalinie Jędrusik, autorstwa Dariusza Michalskiego. Pięknie oprawiona i starannie wydana. Ale to jest cecha wydawnictwa Iskry, które znane są ze swojej pracy wydawniczej. Są twarde okładki i świetny papier. I zdjęcia. Jest przede wszystkim rzetelna praca Michalskiego, który już od pierwszych stron daje się poznać, jako wnikliwy obserwator i badacz przeszłości legendarnej aktorki.
„Co ostatecznie zostało po Kalinie Jędrusik? Co zostało i gdzie?” – pyta Dariusz Michalski w posłowiu do własnej książki. Jego zdaniem – niewiele. Tabloidowa pamięć pożywia się oczywiście skandalizującą częścią jej charakteru i biografii. Coś tam wie się o jej biografii aktorsko-piosenkarskiej. Michalski przyznaje, iż nie jest pewien własnego stopnia poznania bohaterki tej ponad sześćsetstronicowej monografii. Na szczęście pozostają wypowiedzi bliższych i dalszych znajomych peerelowskiego demona seksu, ale też przecież dziewczyny idealnej na jesień. Optymizm autora, który odpytał imponującą liczbę osób, wydaje się cokolwiek romantyczny. Ale to dobrze. Dzięki temu możemy poznawać miniony czas peerelu oczyma wielkich ówczesnej sceny i filmu. Oczywiście wszystko już minęło, ale czy przez to jest mniej tego warte? Zdecydowanie nie.
Więc jaka była Kalina Jędrusik? Wspaniale przedstawią ją w swojej recenzji książki Grzegorz Chojnowski – „Na szczęście taka jak ją pamiętamy, czego książka Dariusza Michalskiego dowodem. Dowiadujemy się o Jędrusik wielu nowych szczegółów, nie tracąc uprzedniej własnej wizji jednej z najbardziej malowniczych osobowości polskiej kultury XX wieku. Nauczycielki sprawozdawały w zwyczajowych szkolnych ocenach: „czasami uparta, odpowiada niegrzecznie”, „posiada bujną fantazję”, „często wychodzi bez potrzeby z klasy”, „brudzi umyślnie ręce atramentem”, „bierze czynny udział w pogadankach”. Potem była wojna, teatr, no i starszy o siedemnaście lat Staś Dygat, jej mężczyzna, może i życiowy ciężar. Chyba tkwiła gdzieś pomiędzy formatującym ją Stasiem a Kaliną-gwiazdą, nie będąc do końca sobą (jak wszyscy?), w związku co prawda towarzysko otwartym, lecz niekoniecznie wolnym. Wielka miłość, ale czy wielkie spełnienie? Jednak to właśnie dzięki miłości aktorka gdańskiego Teatru Wybrzeże znalazła się w stolicy i zawitała do teatru Erwina Axera. Spełniona wydaje się za to „Kalina Jędrusik” pióra Dariusza Michalskiego, który osobiście zetknął się w dziennikarskiej pracy z bohaterką, wykonał pracę godną prawdziwego uznania, wybierając właściwą formę dla tej wyjątkowej biografii. Utkana z cytatów, nienaganna edytorsko, książka rysuje też panoramę minionego czasu, ludzi odeszłych lub odchodzących z naszego świata i z owej mitycznej, nieistniejącej powszechnej pamięci. Bo to, czy Kalina, a także Stanisław, Starsi Panowie, Ojciec, Mama, Zosia, zostaną zapamiętani, czy zapomniani, zależy od pojedynczej ludzkiej woli. Jakoś, kiedyś, gdzieś zainspirowanej. Na przykład przez Michalskiego.”
Polecam tę książkę z czystym sumieniem, szczególnie teraz na zimowo-świąteczne wieczory.
Wacław Piechocki