240 milionów złotych w wersji najskromniejszej, 480 milionów – przy całkowitej przebudowie. Swidnica24.pl dotarła do wyników studium wykonalności dla modernizacji linii kolejowej 285 Świdnica-Sobótka-Wrocław. – Nie będziemy tego rozwiązania rekomendować zarządowi województwa dolnośląskiego – nadzieje rozwiewa Wiktor Lubieniecki, dyrektor wydziału infrastruktury Urzędu Marszałkowskiego. Czy w takim razie świdniczanie już nigdy nie pojadą pociągiem do Wrocławia?
Na zamówienie Dolnośląskiej Dyrekcji Dróg i Kolei za 360 tysięcy złotych studium wykonalności opracowała firma WYG International z Warszawy. Przygotowane zostały trzy wersje, od całkowitej przebudowy po cząstkowe remonty. Wyniki tej analizy boleśnie zderzyły się z dotychczasowymi przewidywaniami co do potrzebnych pieniędzy.
Przejazdy osobowe na trasie przez Sobótkę zostały zlikwidowane w latach w 2000 r. z dwóch powodów. Pierwszy – fatalny stan torowisk i całej kolejowej infrastruktury, drugi – sięgający nawet dwóch godzin czas podróży. Reaktywacja linii była tematem wieloletnich dyskusji. Najpierw miłośnicy kolei proponowali remont, podając kwotę 5 milionów złotych, PLK – 50 milionów, wreszcie kolej wspólnie z zarządem województwa oszacowała koszt na około 90 milionów złotych. Inwestycja była jedną z kart przetargowych w kilku kampaniach wyborczych Zbigniewa Szczygła z Platformy Obywatelskiej. Lobbował na rzecz linii najpierw jako kandydat do sejmiku, potem do fotela prezydenta Świdnicy i znów do sejmiku. To po jego staraniach do budżetu Dolnego Śląska wpisano kwotę 88 milionów na modernizację. Jak zapewniał on sam – wykonanie prac to kwestia roku, dwóch. Tymczasem zarezerwowane środki wystarczą co najwyżej na automatyczne rogatki, których na tej trasie potrzeba ponad 50. – Nawet najtańsza wersja częściowego remontu torowiska i urządzeń kolejowych jest nierealna do wykonania, bo nie gwarantuje skrócenia czasu dojazdu ze Świdnicy do Wrocławia do minimum godziny, a to oznacza, że nikt by tędy nie chciał jeździć, mając do wyboru dwie drogi dla samochodów – tłumaczy dyrektor Lubieniecki i dodaje, że na znalezienie tak ogromnych sum w budżecie województwa nie ma co liczyć.
Jeśli nie przez Sobótkę, to którędy?
– Oczywiście nie chcemy zostawić mieszkańców Świdnicy bez możliwości podróżowania koleją do Wrocławia – zapewnia Wiktor Lubieniecki. – Polskie Linie Kolejowe opracowały alternatywne rozwiązanie, do wdrożenia w ciągu roku. Chodzi mianowicie o przebudowę urządzeń sterujących na stacji w Jaworzynie Śląskiej, które pozwoliłyby kierować pociągi ze Świdnicy właśnie przez ten węzeł. Obecnie problemem jest konieczność przestawiania lokomotywy, co wydłuża czas przejazdu prawie o 20 minut i naraża podróżnych na niedogodności. Po przebudowie ten problem zniknie. Koszt szacowany jest w najtańszej wersji na milion złotych, a w najdroższej na 5 milionów. Ten pomysł będziemy rekomendować zarządowi województwa.
Wiktor Lubieniecki zna także pomysł Patryka Wilda, jednego z kandydatów do senatu. W kampanii zaproponował budowę 1800 metrów kolejowego łącznika, pozwalającego ominąć pociągom ze Świdnicy stację w Jaworzynie. Koszt oszacował na 15 milionów złotych. – Niestety, tu w grę wchodziłaby także elektryfikacja, więc koszty mogą być wyższe – mówi Lubieniecki. – Jednak niewykluczone, że PLK rozważy i tę możliwość. Zdaniem dyrektora zmiany na stacji w Jaworzynie są najlepszym rozwiązaniem. – Poza tym kończy się już modernizacja całej linii Jaworzyna-Wrocław, więc jest niemal pewne, że czas podróży wyniesie mniej niż godzinę.
Świdnica straci 88 milionów?
Czy w takim razie zarezerwowane na reaktywację linii Świdnica-Sobótka-Wrocław pieniądze przepadną? – Na pewno nie – deklaruje Wiktor Lubieniecki. – Chcemy, by te środki zostały przeznaczone na zakup dodatkowego taboru w ramach projektu aglomeracji dolnośląskich. Ten tabor miałby trafić do Wałbrzycha i Jeleniej Góry i posłużyć zagęszczeniu kursów oraz na zrealizowanie zamiaru, by kolej przejęła w znacznej mierze komunikację śródmiejską. Część pieniędzy natomiast mogłaby być przeznaczona na budowę centrum przesiadkowego w Świdnicy. Taki zamysł będzie również rekomendowany zarządowi.
Centrum przesiadkowe miało być finansowane przy udziale dotacji z RPO. Mimo że wniosek początkowo był na pierwszym miejscu listy, spadł do rezerwy i cały pomysł stanął pod znakiem zapytania. Czego więc zabrakło? – Omawiany projekt jako jedyny nie uwzględniał tzw. wskaźników programowych punktowanych podczas oceny strategicznej dokonywanej przez Zarząd Województwa – wyjaśnia Sławomir Sobieszak, dyrektor zarządzania RPO. – Wszyscy pozostali beneficjenci wnioskowali o zakup taboru, korzystając ze wskaźników dotyczących liczby zakupionego taboru lub liczby miejsc dla pasażerów. Projekt świdnicki, ze względu na swą specyfikę, nie mógł w ogóle tych wskaźników zastosować. W konsekwencji projekt uplasował się na ostatnim miejscu listy rankingowej, mimo iż otrzymał wysoką punktację w ramach pozostałych kryteriów ( w przypadku kryterium Wpływ projektu na realizację Strategii Rozwoju Województwa Dolnośląskiego – najwyższą, spośród ocenianych projektów – 27 pkt.).
Miasto nie czekając na ostateczne rozstrzygnięcie rozpoczęło na własny koszt remont dworca. Finał prac planowany jest na maj tego roku. W skład centrum miał wchodzić także dworzec dla PKS i prywatnych przewoźników oraz dodatkowe przejście podziemne. Całość projektu, wraz z dworcem, oszacowano na 24 miliony złotych. Dotacja miała wynieść 15 milionów. – To stosunkowo niewielka kwota i jest szansa, że będzie wygospodarowana właśnie z zabezpieczonych na remont linii kolejowej 88 milionów – przewiduje dyrektor Lubieniecki. Trwa szlifowanie projektu, który w lutym ma zostać przedstawiony zarządowi województwa. I to właśnie do zarządu należy ostateczna decyzja.
Agnieszka Szymkiewicz