Napisał do nas rozgoryczony mieszkaniec Świdnicy, który 24 marca 2013 roku poinformował Straż Miejską o nielegalnym wysypisku w okolicach Parku Sikorskiego. W stercie śmieci znalazł list, a na nim adres najprawdopodobniej właściciela szmat, garnka, kilku pojemników po oleju lub płynie do spryskiwaczy szyb i innych niepotrzebnych rzeczy. Wydawałoby się sprawa prosta do rozwiązania, ale śmieci nikt do tej pory nie posprzątał. Zniknęły jedynie aluminiowe puszki po piwie i butelki zwrotne, ale te jak pisze autor listu, zostały sprzątnięte przez „prywatne służby oczyszczania, dzięki którym nie zginęliśmy jeszcze pod hałdami aluminiowych puszek po piwie i butelek z kaucją”.
Przeczytaj list Czytelnika.
„Może od początku. Tydzień przed świętami, 24 marca zgłosiłem Straży Miejskiej, że na dobrze znanym placu za sklepem (…) przy ul. Kanonierskiej, pojawiły się nowe śmieci, w których są fragmenty paczki z danymi adresowymi nadawcy i odbiorcy.
W poczuciu dobrze spełnionego „obywatelskiego obowiązku” i swojej naiwności sądziłem, że ktoś, kto tak bezczelnie (przywieźć śmieci z Pszenna i wyrzucić w „środku” Świdnicy) niszczy nasze wspólne środowisko poniesie wreszcie jakieś konsekwencje. Park przy ul. Sikorskiego to naprawdę teren, który mógłby być miejscem wypoczynku wielu świdniczan, nie gorszy od tak zwanego Parku Centralnego (…)
25 marca śmieci leżały dalej, co zdziwiło mnie o tyle, że sprawca wydawał się być oczywisty.
Wydaje mi się, że zwykła wizyta Straży Miejskiej u właściciela śmieci powinna być wystarczająca, aby się pofatygował i szybko posprzątał.
(…)
Zacząłem mieć wątpliwości. Zazwyczaj Straż Miejska nie widzi tego, co się jej zgłasza, no może za drugim razem już bardziej, zatem powtórzyłem Panu przy telefonie, że w śmieciach jest fragment paczki z adresem.
Ile może trwać procedura? Chyba długo, bo dziś (7-04-2013 r.) śmieci leżą dalej. Przez te 14 dni trochę ich ubyło (to prywatne służby oczyszczania, dzięki którym nie zginęliśmy jeszcze pod hałdami aluminiowych puszek po piwie i butelek z kaucją), jednak fragmenty paczki z adresem dalej leżą tam, gdzie leżały (adres już nieczytelny, ale numer listu przewozowego i firmy kurierskiej jak najbardziej, więc identyfikacja dalej raczej bezproblemowa, ale czy dla Straży Miejskiej?
Powracając do tematu śmieci, który z racji nowej „ustawy śmieciowej” jest nader aktualny, to można postawić pytanie. Czy komuś zależy na czystej Świdnicy? Czy ktoś coś robi, aby było lepiej? Itd. itp. Wydaje się, że dbałość o szeroko rozumiany porządek w mieście kończy się na wewnętrznej stronie rynku, placu świętej Małgorzaty (gdzie wlepiają mandaty za psie kupy) no i oczywiście bezpośrednie okolice Urzędu Miasta i starostwa. (…)
W naszym mieście, a na pewno na terenach spacerowych, wydawałoby się rekreacyjnych, pełno jest śmieci, które leżą latami. Np. dzikie obozowisko nad zalewem (co najmniej 3 lata), gdzie urzędują albo bezdomni albo imprezy alkoholowe urządza kwiat naszej młodzieży. Takich miejsc jak opisany wyżej plac przy ul. Kanonierskiej jest dużo (…)
Tu czas na konkluzję, Nie widać, aby ktoś się tym przejmował, bo nawet jeśli już ktoś pochyli się nad śmieciami i pofatyguje się (…) do Straży Miejskiej, czyli najwłaściwszej z właściwych, powołanych do pilnowania porządku w mieście służby, to spotyka się z ignorancją, lekceważeniem problemu i niekompetencją. Najbardziej jednak chyba ze zwykłą niechęcią podejmowania tego typu czynności. Jak ludzie mają pomagać w pilnowaniu porządku, gdy są ignorowani przez służby do tego powołane, aby pilnować porządku. Jak ludzie mają mieć szacunek do władzy, którą te służby reprezentują. Niestety przypuszczam, że jak zwykle moja interwencja nic nie zmieni (może poza tym, że wreszcie zostaną posprzątane sfotografowane śmieci). Nie zmieni się podejście ani Straży Miejskiej, ani Urzędu Miasta. Dalej będziemy spacerować po dzikich wysypiskach śmieci, a Straż Miejska będzie dostrzegać oczywiste problemy, dopiero gdy pokaże się jej te problemy palcem.
W załączeniu przesyłam zdjęcia śmieci po 2 dniach od zgłoszenia, śmieci które od dawna leżą kilka i kilkanaście metrów obok, a także aktualny stan „dzikiego obozowiska” nad zalewem (w oddali widok „Latawca”, w druga stronę niedalekie sąsiedztwo domów przy ul. Serbskiej (problem zgłaszany jeszcze zeszłej zimy, gdy znajdowały się tam namioty i szałasy w których prawdopodobnie nocowali bezdomni). Podobne zdjęcia można wykonać przy ulicy Słowiańskiej, gdzie wyrzucają śmieci właściciele domów przy tej ulicy (osobiście byłem świadkiem), ścieżka przy torowisku od wiaduktu u zbiegu ulic Słowiańskiej i Śląskiej, aż do tamy nad zalewem (śmieci, śmieci w workach, jedno dzikie wysypisko)
Co ciekawe, Straż Miejska często parkuje w tych „śmieciach” przy ulicy Słowiańskiej (odpadach po koszeniu trawy i czyszczeniu ogródków), ale są zainteresowani tylko pilnowaniem fotoradaru.
Reasumując, człowiek, który zgłasza takim służbom jak Straż Miejska jakiś problem (tu chodzi o śmieci, czyli oczywistą oczywistość), powinien być traktowany w sposób szczególny, aby miał przynajmniej świadomość, że to co robi spotyka się z pozytywna reakcją, zainteresowaniem i działaniem. Niestety wychodzi na to, że ci co apelują o poszanowanie mienia i porządek, z drugiej strony codziennym swoim działaniem zwyczajnie zniechęcają, aby nie powiedzieć, demoralizują mieszkańców, którym się jeszcze przynajmniej chce zadzwonić i zgłosić problem.”
Imię i nazwisko autora listu do wiadomości redakcji