Przez trzynaście lat był jej towarzyszem życia, a skazała go na śmierć. Krystyna B. z Bukowa jest oskarżona o zlecenie zabicia swojego psa, a jej znajomy o wykonanie zlecenia z butelkę wódki. – Sprawa wyjątkowo szybko trafiła na wokandę, żałujemy jednak, że pierwsza rozprawa została odwołana – mówi Mateusz Czmiel z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami we Wrocławiu. Proces rozpocznie się później z powodu choroby sędziego.
Zdjęcie TOZ Wrocław
W świdnickim Sądzie Rejonowym pojawiła się duża delegacja TOZ-u z Wrocławia. To ludzie, którzy uratowali Alka i wraz z policja doprowadzili do ustalenia winnych. W procesie Mateusz Czmiel występuje jako oskarżyciel posiłkowy, a rozprawy będą się toczyć bez obecności prokuratora. – Dowody mamy bardzo mocne, nie pozostawiają wątpliwości – mówi rzecznik TOZ-u. – Ku naszemu zaskoczeniu w pomoc włączyli się mieszkańcy Bukowa, których ta historia bardzo poruszyła. Mamy zeznania wielu osób. Do winy przyznał się Jan S., który wykonał zlecenie. Właścicielka nie przyznaje się, ale fakt zlecenia potwierdziła jej córka.
Obie kobiety pojawiły się dzisiaj przed sądem. Na pytania dziennikarzy, dlaczego kazała zabić swojego psa, Krystyna B. zareagowała agresywnie. Krzyczała, że ona go nie zabiła i nikt jej niczego nie udowodni.Z zebranych dowodów wynika, że chciała się pozbyć psa, bo nie chciała dłużej wydawać pieniędzy na jego karmienie. – To nie jest osoba żyjąca w nędzy, ma duży dom i gospodarstwo. Trudno uwierzyć, że nie było jej stać na utrzymanie psa, który i tak całe życie mieszkał w budzie na podwórku – mówią inspektorzy.
Przypomnijmy. Na początku lutego przypadkowa osoba na polnej drodze w Bukowie zobaczyła zakrwawiony worek, z którego dochodził skomlenie psa. W środku było bestialsko pobite zwierzę. Jak okazało się podczas dochodzenia, pies został wielokrotnie uderzony metalowym prętem. W zawiązanym worku czekał na śmierć. Miał pogruchotane kości czaszki, liczne rozcięcia skóry, obrzęki. Pies dostał imię Alek, choć – jak się okazało później – wabił się Nero. Zaopiekowali się nim inspektorzy TOZ-u, dzięki nim uzyskał pomoc weterynarzy. – Dzisiaj jest już w dość dobrej kondycji, choć nie widzi na jedno oko. Mimo serdecznej opieki nigdy nie przestanie się bać, wciąż boi się choćby podawania miski z jedzeniem – mówią inspektorzy. Najprawdopodobniej nie będzie mógł trafić do adopcji.
Mimo zaostrzenia przepisów w Polsce wciąż sprawy znęcania się nad zwierzętami są bagatelizowane. Na 1500 ujawnianych w ciągu roku przez inspektorów TOZ przypadków, do sądu trafia najwyżej 300, a kilkadziesiąt kończy się wyrokami. Najsurowsza kara spotkała dotychczas mieszkańca Opola, który przywiązał swojego psa do kaloryfera i skazał na śmierć głodową. Został skazany na 3 lata więzienia. – Był jednak recydywistą, miał na swoim koncie wiele innych przestępstw – mówi Matusz Czmiel. – Na ogół kary to kilka miesięcy więzienia.
Krystyna B. jest oskarżona o podżeganie do zabicia psa, za co grozi jej kara 2 lat więzienia. Jan S. odpowie za zbicie psa ze szczególnym okrucieństwem. Ten czyn zagrożony jest karą 3 lat pozbawienia wolności i grzywna do 100 tysięcy złotych.
asz