Wracamy do sprawy nielegalnego wysypiska śmieci znajdującego się w okolicach Parku Sikorskiego w Świdnicy. Okazuje się, że sprawa jest znana Straży Miejskiej i Urzędowi Miejskiemu, co najmniej od 13 marca.
Przypomnijmy. Wczoraj napisał do nas rozgoryczony mieszkaniec Świdnicy, który 24 marca 2013 roku poinformował Straż Miejską o nielegalnym wysypisku w okolicach Parku Sikorskiego. W stercie śmieci znalazł list, a na nim adres najprawdopodobniej właściciela szmat, garnka, kilku pojemników po oleju lub płynie do spryskiwaczy szyb i innych niepotrzebnych rzeczy. Wydawałoby się, sprawa prosta do rozwiązania, ale śmieci nikt do tej pory nie posprzątał, a sprawca nie został ukarany.
Pełna treść listu dostępna tutaj
– W sprawie nielegalnego wysypiska już 13 marca wysłaliśmy do zarządcy terenu, którym w tym wypadku jest Urząd Miejski w Świdnicy, pismo z prośbą o uprzątnięcie miejsca – mówi Stanisław Rybak, komendant świdnickiej Straży Miejskiej. Komendant zwraca uwagę, że Strażnicy Miejscy wykonali dokumentację fotograficzną ,i sporządzili notatkę. Zabezpieczono również listy z danymi adresowymi na ich podstawie stróże prawa ustalają, do kogo należały śmieci. Strażnicy Miejscy zapewniają, że działania są w toku. Wydawać by się mogło, że sprawa została załatwiona. Dokumentacja wykonana, pismo z prośbą o uprzątnięcie terenu wysłane, sprawca ustalany, a śmieci … przybywa.
Straż Miejską 24 marca kolejny raz o nielegalnym wysypisku poinformował jeden z mieszkańców Świdnicy. Ponownie na miejsce został wysłany patrol, który wykonał dokumentację fotograficzną i zabezpieczył dowody rzeczowe, które mogą świadczyć przeciwko konkretnym osobom, ale sprawcy nie zostali ukarani. Komendant Rybak twierdzi, że na podstawie samych listów nie można jeszcze nikogo ukarać. Na miejscu nie było również żadnych świadków zdarzenia.
Dwa dni później Straż Miejska zwróciła się z kolejną prośbą do Urzędu Miejskiego o uprzątnięcie terenu i tym razem bez skutku. Rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego Stefan Augustyn wyjaśnia, że teren niebawem zostanie uprzątnięty, a ma być to zrobione w ramach tzw. prac społecznie użytecznych. – Referat Infrastruktury Technicznej doprowadzi do uprzątnięcia odpadów na ul. Kanonierskiej w ramach tzw. prac społecznie użytecznych. Pracownicy zatrudnieni na tej zasadzie najpierw uporządkują teren boiska przy ul. Kościelnej – rzecz wcześniej ustalona. Zaraz potem zostaną skierowani do likwidacji wskazanego dzikiego wysypiska oraz sprzątania innych miejsc – mówi Stefan Augustyn.
Wiosenne porządki są znacznie opóźnione ze względu na przedłużającą się zimę. – W ciągu miesiąca powinniśmy doprowadzić Świdnicę do pozimowej czystości. Mamy jednak świadomość, że te starania nigdy się nie kończą, gdyż jest wystarczająco wielu ludzi, którzy wyrzucają śmieci gdzie popadnie i z tego tytułu ponosimy spore wydatki. Likwidowanie nielegalnych wysypisk rocznie kosztuje kilkadziesiąt tysięcy złotych – mówi Stefan Augustyn.
Z drugiej strony miasto zadowolone jest z postawy świdniczanina, który interweniował w sprawie nielegalnych wysypisk, a całą swoją uwagę chce skupić na wykryciu sprawcy. – Nie co dzień zdarza się, że mieszkaniec Świdnicy zadaje sobie trud, żeby aktywnie i konstruktywnie zareagować w sytuacji, gdy jest ku temu ewidentna przyczyna – mówi Augustyn i dodaje. – Niestety, częściej mamy do czynienia z obojętnością i biernością. Jeśli reakcja właściwych służb jest taka, jak opisuje to świdniczanin, to rzeczywiście jest powód do podjęcia zdecydowanych kroków. Prezydent polecił szefowi właściwego wydziału nadzorującego pracę Straży Miejskiej, by przeprowadził drobiazgowe sprawdzenie zachowania się strażników. Tu nie chodzi tylko o zawiadomienie o tym, że wysypisko jest, bo to wiemy, ale przede wszystkim znalezienie potencjalnego sprawcy. W tej konkretnej sprawie taka możliwość się pojawiła, a najczęściej z ustaleniem sprawcy jest właśnie największy problem. Na tym chcemy się skupić w kwestii wyjaśnienia tego zdarzenia.
Z podobnym problemem od lat walczy Nadleśnictwo Świdnica, ale ich metody są bardziej skuteczne. Leśnicy mają świadomość, że śmieci kryją niejedną informację. Dlatego grzebią w śmieciach zalegających w lesie i jeśli tylko znajdą w nich dane osobowe mogące przyczynić się do ustalenia sprawcy, natychmiast powiadamiają odpowiednie służby, a sprawę kierują do sądu. – Czasem wystarczy jeden telefon, a sprawca chcąc uniknąć kłopotów sam posprząta to, co wcześniej zostawił – mówi Jan Dzięcielski, nadleśniczy Nadleśnictwa Świdnica.
Tomasz Pietrzyk