Strona główna 0_Slider Zginęło ponad 7 milionów pszczół. Sąd skazał rolnika, który opryskał rzepak zakazanym...

Zginęło ponad 7 milionów pszczół. Sąd skazał rolnika, który opryskał rzepak zakazanym środkiem

0

Zapadł wyrok w sprawie Andrzeja L., który ponad dwa lata temu opryskał pole rzepaku środkiem owadobójczym zawierającym dimetoat, w wyniku czego zginęło kilka milionów pszczół. Sąd Okręgowy w Świdnicy wymierzył mężczyźnie karę jednego roku pozbawienia wolności w zawieszaniu, a także orzekł nawiązkę na rzecz poszkodowanych właścicieli pasiek. – Należy ponosić konsekwencje swojego nieodpowiedzialnego działania. Jeżeli będziemy tak postępowali, jak pan L., to za parę lat nie będzie zapylaczy i nie będzie niczego – podkreślał sędzia Mariusz Górski. Wyrok nie jest prawomocny.

– W nocy z 19 na 20 maja 2020 roku [wówczas] 30-letni rolnik wyjechał na swoje pole w Modliszowie i opryskał rzepak ozimy środkiem zawierającym dimetoat, który działa kontaktowo i wewnętrznie. Gdy pszczoły nad ranem siadały na kwiatach rzepaku, substancja przyklejała się i powodowała natychmiast efekty neurologiczne. Część dimetoatu wraz z pyłkiem dostawała się do przewodu pokarmowego. Niektóre pszczoły ginęły jeszcze na polu, a te które zdołały dolecieć do ula, były zabijane przez inne pszczoły, chroniące dostępu chorym osobnikom do całej rodziny. Ostatecznie i tak dochodziło do kontaktu i zginęły wszystkie. W sumie po tym oprysku życie straciło 7,5 miliona pszczół – opisywał prokurator rejonowy Marek Rusin.

Rolnik do oprysków użył substancji, która w tym czasie była dozwolona tylko w przypadku upraw takich jak pszenica ozima, jęczmień ozimy, pszenżyto ozime, żyto, jęczmień jary (do zwalczania skrzypionki zbożowej oraz mszyc), kapusta głowiasta (do zwalczania mszyc), róże pod osłonami, burak cukrowy (do zwalczania mszyc). Nie wolno jej było wykorzystywać do roślin kwitnących. Dwa tygodnie później dimeotat był już objęty całkowitym zakazem stosowania do wszystkich rodzajów roślin w całej Unii Europejskiej.

Straty pszczelarzy okazały się ogromne. Zginęło 245 pszczelich rodzin z 8 pasiek w Modliszowie, Pogorzale i Witoszowie. Szkoda, jaką ponieśli  właściciele zniszczonych pasiek zostały oszacowane na 560 tysięcy złotych. – Ale tu nie chodzi tylko o pieniądze. Rolnikowi postawiliśmy zarzut doprowadzenia do katastrofy ekologicznej w wymiarze lokalnym. Doszło do zniszczenia ekosystemu, bo przecież ucierpiały nie tylko pszczoły – podkreślał Rusin. W maju 2021 roku śledczy skierowali do Sądu Okręgowego akt oskarżenia przeciwko rolnikowi, któremu za zarzucane czyny groziła kara od roku do 10 lat pozbawienia wolności. Prokuratura zabezpieczyła również jego majątek do wysokości 560 tys. złotych.

We wtorek, 23 lipca zapadł wyrok w tej sprawie. Sąd Okręgowy w Świdnicy uznał Andrzeja L. za winnego przestępstwa spowodowania zniszczeń w przyrodzie w znacznych rozmiarach oraz zniszczenia cudzego mienia o znacznej wartości. Za to wymierzył mu karę 1 roku pozbawienia wolności, warunkowo zawieszając karę na okres 2 lat. Sąd orzekł też nawiązkę w kwocie po 5 tys. złotych na rzecz osób pokrzywdzonych, a także 10 tys. złotych nawiązki na rzecz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Sąd orzekł również podanie treści wyroku – po jego uprawomocnieniu – do publicznej wiadomości poprzez jego opublikowanie w portalu internetowym Swidnica24.pl. Rolnik będzie też musiał pokryć koszty sądowe.

Sąd wymierzył karę najłagodniejszą w stosunku do oskarżonego, czyli roku pozbawienia wolności, podzielając zdanie prokuratora, że tu nie chodzi o ukaranie, ale o stwierdzenie winy. Istotnie, tu nie chodzi o to, żeby L. wsadzić do więzienia, żeby zza krat przyglądał się latającym pszczołom. Chodzi o to, żeby zarówno on, jak również inni rolnicy, wiedzieli, że w ten sposób postępować nie wolno. Sąd nie podzielił zdania prokuratora o braku podstaw do warunkowego zawieszenia wykonania kary, ponieważ jest to osoba niekarana i jest rolnikiem o dobrej opinii. Niech pracuje ku chwale ojczyzny i swojej, ale nie w sposób, jaki zademonstrował w 2020 roku – uzasadniał wyrok sędzia Mariusz Górski. Jak stwierdził, wobec braku dokładnych wyliczeń dotyczących strat poczynionych u właścicieli pasiek i posiadania tylko wartości przybliżonych, na rzecz poszkodowanych zasądzono nawiązki jedynie po 5 tys. złotych, przy czym zaznaczył, że sami poszkodowani będą mogli występować o zadośćuczynienie na drodze cywilnej.

Podanie treści wyroku do publicznej wiadomości jest ze wszech miar celowe, zwłaszcza na naszym terenie. Nie może być tak, że rolnik robi co mu się podoba, nie patrząc na to, czy wyrządzi szkodę czy nie. Wydaje się, że pan L. uznał, że jego gospodarstwo i jego korzyści są najważniejsze, a jeżeli coś się stanie pszczołom to trudno. Inni rolnicy czyniąc opryski potrafili porozmawiać z sąsiadującymi rolnikami, natomiast pan L. z takiej możliwości nie skorzystał. Należy ponosić konsekwencje swojego nieodpowiedzialnego działania. Jeżeli będziemy tak postępowali, jak pan L., to za parę lat nie będzie zapylaczy i nie będzie niczego. No chyba, że jest tak, jak twierdzi nasz pan prezydent, że nie ma zmian klimatu i że nie mamy się czym przejmować. Sąd nie podziela zdania nawet pana prezydenta w tym zakresie – wskazywał sędzia Górski.

Wyrok nie jest prawomocny. Obrońcy rolnika występowali o jego uniewinnienie, natomiast prokuratura domagała się dla Andrzeja L. kary roku bezwzględnego więzienia oraz obowiązku naprawienia poczynionej szkody. – Jesteśmy usatysfakcjonowani tym, że sąd uznał winę oskarżonego. Sprawa ma charakter precedensowy i takich spraw w Polsce było bardzo mało. Zastanowimy się, co do wymiaru kary zasadniczej. Po analizie tego wyroku podejmiemy decyzję, czy będziemy pisać apelację, czy też nie – komentuje prokurator Rusin.

Andrzej L. nie pojawił się na ogłoszeniu wyroku.

Michał Nadolski
[email protected]

Poprzedni artykułSuchy konar spadł tuż obok ławki w Parku Młodzieżowym
Następny artykułUlicę zasypało zboże [FOTO]