Wszystko, co zrobił człowiek, człowiek może naprawić. Powtarzaną przez ojca maksymę wziął sobie mocno do serca i potrafi sprostać każdemu wyzwaniu. Jakub Stefańczyk ma 23 lata i jest szewcem. Z pasją i z wyboru.
– Tato nigdy nie odesłał żadnego klienta, nawet jak but był w kilku częściach i wydawało się, że nic już nie można zrobić – zapewnia z uznaniem najmłodszy w Świdnicy przedstawiciel tego ginącego zawodu. – Podejmuje się też trudnych zadań. Pamiętam, jak jedna z klientek, która miała brać ślub i wymarzyła sobie swój weselny strój w najdrobniejszych detalach, przyszła z prośbą o wymianę podeszew w atłasowych bucikach z kremowych na różowe. Były bardzo delikatne i bardzo drogie. Pracowaliśmy wtedy prawie w szpitalnych warunkach, żeby nie było najmniejszej skazy. Udało się idealnie. Takie momenty sprawiają mi ogromną radość!
Rodzina Jakuba mieszka w Uciechowie. On sam szkołę podstawową i gimnazjum kończył w Dzierżoniowie, ale naukę kontynuował już w Świdnicy, w Technikum Mechanicznym na specjalności technik samochodowy. W Świdnicy poznał Ewę, z którą związany jest od pięciu lat i dla której chce zamieszkać tu na stałe. Na razie otworzył swój pierwszy zakład naprawy obuwia na osiedlu Zawiszów przy ulicy Henryka Brodatego 14. – Zawsze marzyłem o tym, żeby się usamodzielnić – opowiada. – I odkąd pamiętam, chciałem być szewcem, choć próbowałem w życiu robić inne rzeczy. Zamiłowanie do szewstwa chyba mam w genach – uśmiecha się szeroko.
Jakub Stefańczyk z ojcem, rok 1995.
Dziadek Jakuba jest rolnikiem, ale powtarzał, że szewc to dobry zawód na każde czasy. Ojciec pracował jako elektryk, jednak zawsze ciągnęło go do naprawiania butów. – W Dzierżoniowie był taki zakład, produkujący obuwie. Tato miał tam kolegów i często do nich zaglądał, pomagał. To jeden ze znajomych powiedział, że tato ma talent i powinien zająć się butami zawodowo. Więc kiedy urodziło się trzecie dziecko, czyli ja, postawił wszystko na jedną kartę i otworzył zakład w Dzierżoniowie. Przez te 23 lata wyrobił sobie renomę i choć może nie do końca było to po jego myśli, zaraził mnie swoją pasją.
Jakub już jako mały chłopiec przesiadywał za plecami ojca i przyglądał się jego pracy. Długo tato nie pozwalał mu niczego robić. – Bo, jak powtarzał, to odpowiedzialna praca i nie można klienta zawieść. I że to nie jest zabawa.
Jakub dopiero jako nastolatek mógł zacząć się uczyć fachu. – Od razu wiedziałem, że moim numerem jeden jest łaciarka, specjalna maszyna do szycia ciężkich materiałów i skóry – wspomina. – I może dlatego tato pozwalał mi się uczyć, bo sam niechętnie szyje.
Teraz Jakub potrafi zrobić wszystko, od najprostszej wymiany fleków w obcasach, przez naprawę podeszew, zamków, nabijanie ćwieków po poważne przeróbki. – Naprawiam buty, torby, walizki, robię buty ortopedyczne – wylicza. – I im więcej mam pracy, tym lepiej! Mama się śmieje, że cierpię na pozytywne ADHD.
Jakub odkładał pieniądze, by otworzyć własny zakład. – Oczywiście nie obyło się bez wsparcia rodziców, ale starałem się sam zarobić i zrobić jak najwięcej. Odremontował pomieszczenie, z przyjaciółmi zbił półki. Na niektórych stoją zabytkowe prawidła. – To mam po tacie, on też zbiera takie rzeczy – dodaje. Radość sprawia mu pozyskanie skór w unikalnych kolorach czy nieosiągalnych z pozoru dodatków. – Może to brzmi dziwnie, ale kiedy z tatą wymieniamy się takimi zdobyczami, to jest wielka frajda.
23-latek nie tylko z powodu młodego wieku jest nietypowym szewcem. Lubi porządek, nie pali, a pije tylko okazjonalnie. No, czasem klnie jak szewc.
Gdyby nie był szewcem, zostałby rajdowcem. – Uwielbiam ryk silników i zapach benzyny. Próbowałem nawet swoich sił w wyścigach, ale to bardzo drogi sport. Jestem więc głównie kibicem.
Jak na hasło „jestem szewcem” reagują znajomi? – Robią wielkie oczy – śmieje się Jakub. – Nigdy się jednak nie zdarzyło, żebym miał z tego powodu kłopoty czy nieprzyjemności. To moja pasja i z nią wiążę przyszłość. A sił dodaje mi moja dziewczyna!
Wysłuchała Agnieszka Szymkiewicz