Prokuratura Rejonowa w Świdnicy prowadzi śledztwo w sprawie działalności świdnickiego zakładu Adler i „sprowadzenia zdarzenia zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób, w postaci rozprzestrzeniania się substancji trujących i duszących”. To efekt złożonego w ubiegłym roku zawiadomienia dotyczącego wydobywającego się z zakładu odoru, na który od kilku lat skarżą się okoliczni mieszkańcy. Na podstawie dotychczas zebranego materiału dowodowego śledczy postanowili przedstawić zarzut Andrzejowi K., dyrektorowi zakładu.
Przypomnijmy, od trzech lat mieszkańcy kilkunastu ulic w Świdnicy – od Strzelińskiej, przez Wiśniową po Sudecką, a nawet odległą Kraszowicką – skarżą się na koszmarny zapach odczuwalny w rejonie ulicy Bystrzyckiej. Jako głównego winowajcę okoliczni mieszkańcy wskazują zakład firmy Adler. Według danych z 2019 roku, mieszczący się przy ulicy Bystrzyckiej zakład rocznie produkuje 9 tysięcy ton włóknin termoizolacyjnych i dźwiękochłonnych, detali samochodowych izolacyjnych, detali samochodowych przestrzennych kształtowanych na gorąco, szarpanki włókienniczej i wyrobów izolacyjnych. Podczas procesu produkcji uwalnia się wiele składników żywic, które mają bardzo ostry, duszący zapach. Właśnie na ten chemiczny odór skarżą się świdniczanie.
W sprawę od dwóch lat zaangażowane są starostwo powiatowe, Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, prezydent Świdnicy, a od roku także pochodzący z powiatu świdnickiego wiceminister klimatu Ireneusz Zyska. Zdaniem mieszkańców, mimo wielu działań i kontroli, sytuacja nie uległa zmianie. W tej sytuacji, wobec bezskutecznych prób nawiązania dialogu z przedstawicielami firmy, na początku sierpnia 2020 roku do świdnickiej prokuratury złożone zostało zawiadomienie dotyczące odorów wydobywających się z zakładu. – Mieszkaniec Świdnicy zawiadomił o uciążliwościach związanych z firmą Adler, która ma siedzibę w Świdnicy przy ulicy Bystrzyckiej, w związku z działalnością, którą ona prowadzi. Zawiadamiający uważa, że jego zdaniem z zakładu wydobywa się odór, który prowadzi do tego, że mieszkańcy zmagają się bólami gardła i głowy, szczypaniem oczu, omdleniami oraz wymiotami. Uważa też, że zakład emituje do atmosfery szkodliwe substancje – wskazując, że są one niebezpieczne dla zdrowia i życia, a także mogą wywoływać określone choroby. Uważa tym samym, że są to działania na szkodę mieszkańców i środowiska – opisywał wówczas Marek Rusin z Prokuratury Rejonowej w Świdnicy. Zawiadomienie zostało przyjęte, a śledczy zlecili przeprowadzenie postępowania sprawdzającego.
14 września ubiegłego roku formalnie wszczęto śledztwo w sprawie sprowadzenia zdarzenia zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób, mającego postać rozprzestrzeniania się substancji trujących i duszących. W kodeksie karnym jest to przestępstwo zagrożone karą od roku do 10 lat pozbawienia wolności.
O dotychczasowych działaniach podjętych przez śledczych informuje teraz szef świdnickiej prokuratury. – Śledztwo jest zaawansowane dowodowo. Aktualnie, zebrany przez prokuratora materiał dowodowy dał podstawy do przedstawienia zarzutu Andrzejowi K. Prokurator przedstawił mu zarzut spowodowania zanieczyszczenia powietrza w znacznych rozmiarach, w ilości i postaci mogącej zagrozić życiu i zdrowiu człowieka, w związku z funkcjonowaniem zakładu i eksploatacją instalacji zakładowej, w zakresie korzystania ze środowiska. Przesłuchany w charakterze podejrzanego mężczyzna nie przyznał się i złożył wyjaśnienia, jednak treści tych wyjaśnień nie mogę ujawnić. Wobec Andrzeja K. prokurator zastosował poręczenie majątkowe w kwocie 20 tys. złotych – mówi prokurator rejonowy.
– Śledztwo nie jest zakończone. W dalszym ciągu będą wykonywane czynności zmierzające do sprawdzenia linii obrony podejrzanego, a także do ustalenia dalszych skutków działania podejrzanego – informuje Rusin.
Michał Nadolski
[email protected]