Decyzja zapadła – kupujemy samochód! Po przejrzeniu setek ogłoszeń sprzedażowych, wreszcie wybraliśmy wymarzony pojazd.
Teraz wystarczy tylko umówić się na oglądanie, jazdę próbną, sprawdzić na stacji diagnostycznej, wypłacić pieniądze, sfinalizować transakcję i… ruszyć w drogę. Czy, aby na pewno to wszystko jest takie proste? Niekoniecznie! Szybko bowiem może okazać się, że „igiełka”, którą nabyliśmy, nie jest tak perfekcyjna, jak nam się wydawało.
Biografia pojazdu
Ileż to razy zdarzało Wam się czytać w ogłoszeniu, że samochód jest w idealnym stanie, a po umówieniu się na jazdę próbną, okazywało się, że ma się to nijak do rzeczywistości. Dobrze, jeśli ewentualne usterki odkryjemy od razu podczas testowania pojazdu. Gorzej jednak, gdy są one skrzętnie ukryte, a sprzedawca bez najmniejszych skrupułów naraża nas na utratę zdrowia, a nawet życia. Dlatego też tak istotne jest, aby przed podjęciem ostatecznej decyzji zapoznać się z „biografią” wybranego samochodu. Jak to zrobić? Chociażby za pośrednictwem strony https://www.carvertical.com/pl/historia-pojazdu/ Znajdziemy tam kompleksowe informacje zarówno o rzeczywistym przebiegu pojazdu, jak i o usterkach i ewentualnych stłuczkach czy kolizjach. Właściwie to prawdziwa skarbnica wiedzy – ze strony bowiem dowiemy się również, jak prawidłowo konserwować dany pojazd, a także z jakimi usterkami można najczęściej spotkać się w konkretnych modelach.
Cofnięty licznik nie jest najgorszy
Wielu sprzedawcom cofanie licznika w samochodzie, który chcą sprzedać, weszło już niemal w krew. I nie ma tu żadnego znaczenia fakt, że jest to niezgodne z prawem. W efekcie niejednokrotnie okazywało się, że samochód, który miał przejechane niespełna sto tysięcy kilometrów, nagle wyzionął ducha. Jak to możliwe? Owe sto tysięcy kilometrów trzeba było pomnożyć bowiem przez trzy, a niekiedy nawet cztery i dopiero w ten oto sposób otrzymywaliśmy faktyczny przebieg samochodu. Silniki nie są przecież niezniszczalne… Jednak cofanie licznika to jeden z najmniej drastycznych sposobów, do którego uciekają się oszuści chcący zarobić na sprzedaży samochodu. Niektórzy „spece” potrafią nawet sprzedać „anglika” twierdząc, że to samochód podchodzący od naszych zachodnich sąsiadów. Myślicie, że to niemożliwe?
A jednak! Wystarczy tylko kupić samochód w Anglii z układem kierowniczym po prawej stronie, zrobić „przekładkę” i… sfałszować dokumenty. Koszt zakupu takiego pojazdu jest niewielki. Za „metamorfozę” sprzedawcy też nie zapłacą fortuny, ale za to… fortunę mogą zarobić, jeśli ktoś nie będzie dociekliwy i nabierze się na tego typu „ofertę”.
Niejednokrotnie okazuje się również, że pojazd, który zamierzamy kupić… jest kradziony. Jeśli dojdzie do transakcji to my również zostaniemy pociągnięci do odpowiedzialności. Lepiej więc dmuchać na zimne i rzeczywiście zweryfikować pochodzenie wybranego samochodu. I od razu ostrzegamy! Niektóre analizy mogą Was zaskoczyć. W raportach firmy carVertical znajdziemy wiele „spektakularnych” metamorfoz pojazdów, które powinny wylądować na złomowisku, a dzięki „garażowym ekspertom” wyglądają, jakby dopiero, co zjechały z taśmy produkcyjnej.
/Reklama/