Histeria ogórkowa to kolejny przykład zbiorowego szaleństwa wywołanego przez media, Internet i inne „środki masowego rażenia”. Zamiast słuchać tego, co mówią starsi i mądrzejsi dajemy się wodzić na pasku przeróżnej maści ludzi żyjących w wyszukiwania sensacji i tzw. newsów. Ręce opadają. Tylko dlatego, że za Odrą (i to wcale nie blisko granicy) kilka osób zeszło było dość niespodziewanie z powodu bakterii kałowych. Przy tej okazji szczególnie hałaśliwych apeli zabraniających jedzenia świeżych warzyw naszła mnie dość nieskomplikowana refleksja. Co weekend ginie na naszych drogach około 50 obywateli. Czasami więcej, ale i bywa, że mniej. Czy z tego smutnego powodu ktoś ogłosił hasło – koniec z jazdą samochodem? Czy któreś z cytowanych i kreujących rzeczywistość mediów zrobiło akcję weekend, a nawet dzień lub pół dnia bez samochodu, motocykla czy nie mniej śmiercionośnego roweru? Nikt nawet o tym nie pomyślał!!!! Ale hiszpańskim ogórkom „uszyto” buty nosicieli śmierci. Dostało im się, choć przez cały czas tej idiotycznej hucpy żaden z uznanych ośrodków epidemiologicznych nie postawił kropki nad „i”. Dzisiaj, kiedy to piszę wiadomo, że sprawcą zamieszania nie są warzywa z Półwyspu Pirenejskiego, a …. nie wiadomo, co. Hiszpanie zapowiadają, że odkują się na Niemcach i będą domagać się odszkodowań, bo jak wyliczyli ich rolnicy tygodniowo ponosili straty rządu 200 mln euro. No i masz babo placek. A może ogórka?
Historia histerii zdrowotnych w Europie to świeże zjawisko. Pewnie pamiętamy, jak to kilka lat temu wszyscy oszaleli na punkcie zagrożenia różnymi odmianami naszej popularnej grypy. Najpierw była chyba ptasia, która miała nas zaatakować od wschodu. Wszystkiemu winne były wówczas kaczki, a może kaczory wietnamskie. Pokazywano mordowanie biednej zwierzyny i namawiano do wstrzemięźliwości w jedzeniu drobiu nieznanego pochodzenia. Później podobny los miał nas czekać z rąk, a może czegoś innego, ale pochodzącego od pysznej świni. Ich grypa też dwa lata temu doprowadziła do niezłej histerii. Szczepił się kto tylko mógł lub był podatny na manipulacje medialne. Szczytem „szaleństwa” były kuriozalne wystąpienia posła PiS-u, który niemal chciał postawić przed Trybunałem Stanu Minister Zdrowia, że ta nie kupiła na koszt budżetu szczepionki przeciwko. Minął rok, a może dwa lata i okazało się, co warte było to krzyczenie o zagrożeniach. Naiwni w Europie, którzy kupili miliony szczepionek dla swoich obywateli nie wiedzą do dzisiaj, co z nimi zrobić.
Niestety, takie są skutki bezrefleksyjnego słuchania radia i telewizji, czy też czytania gazet. Gdyby ktoś uważnie oglądał Ryśka z Klanu wiedziałby, że przed wszystkim można się uchronić, gdy myje się ręce. A tak mądrale śmiejący się z Ryśka zmuszeni są dzisiaj zapomnieć o nowalijkach. Tymczasem ja jem i mam się dobrze. Myj ręce, a będziesz mógł zajadać się sałatką z pomidorów i ogórków!
Wacław Piechocki