Ten mecz przejdzie do historii świdnickiej piłki ręcznej. Na początku drugiej połowy gracze ŚKPR-u przegrywali z Ostrovią różnicą ośmiu goli, a jednak po końcowej syrenie wznieśli ręce w geście triumfu. Po szalonej pogoni, niesieni dopingiem kibiców odwrócili losy spotkania i pokonali wyżej notowanych rywali 30:28. Szare Wilki nie tylko zdobyły bardzo ważny komplet punktów, ale przede wszystkim pokazały nieprawdopodobny hart ducha.
Podopieczni Grzegorza Garbacza przegrali trzy ostatnie mecze i spadli w tabeli na jedenaste miejsce. Ewentualna kolejna strata punktów skomplikowałaby sytuację świdniczan. Przed meczem trudno było o wielki optymizm, wszak zespół wciąż boryka się z problemami kadrowymi. Do gry wrócił Patryk Dębowczyk, ale za to wypadł Andrzej Brygier. Doświadczony skrzydłowy wyszedł na rozgrzewkę, próbował pokonać ból barku, ale nie dał rady…
O pierwszej połowie, a w zasadzie drugim kwadransie tej części chyba wszyscy wolelibyśmy jak najszybciej zapomnieć. Przy stanie 8:7 na swoją korzyść ŚKPR zupełnie stanął, a szybko grający rywale brutalnie wykorzystywali każdy kolejny błąd. Do przerwy było już 18:11 dla Ostrovii i wydawało się, że punkty pojadą do Wielkopolski. Na początku drugiej części goście dorzucili gola na 19:11 i… nagle mecz zupełnie się odmienił. Świdniczanie poprawili grę w obronie, w bramce piłki odbijał Adrian Prus, w końcu znalazły się też skuteczne rozwiązania w ataku pozycyjnym. Rzutami z dystansu raz po raz trafiał Władysław Makowiejew i przewaga Ostrovii zaczęła błyskawicznie topnieć. W 46. minucie goście przecierali oczy ze zdumienia, bo na tablicy pojawił się remis 23:23. Do siatki trafił najskuteczniejszy tego wieczoru Kamil Rogaczewski. Goście jeszcze się poderwali i odzyskali prowadzenie. W 54. minucie po bramce Szymona Wojciechowskiego było 28:26, ale finisz Szarych Wilków był piorunujący. Od tego momentu Prus nie dał się zaskoczyć ani razu, a do bramki Ostrovii kolejno trafiali Kamil Rogaczewski, dwukrotnie Konrad Cegłowski i Makowiejew. To co po trzydziestu minutach wydawało się nierealne, stało się naprawdę. Po końcowej syrenie wybuchła potężna eksplozja radości. Kolejny raz w tym sezonie kibice dziękowali świdnickim piłkarzom, ręcznym owacją na stojąco!
VIDEO: Mariusz Ordyniec
– Pokazaliśmy dzisiaj, że mecz trwa nie 30, a 60 minut. W pierwszej połowie popełniliśmy bardzo dużo własnych błędów i Ostrovia odskoczyła nam na siedem bramek. W drugiej połowie potrafiliśmy wyeliminować błędy i zagraliśmy konsekwentnie w obronie – praktycznie nie traciliśmy łatwych bramek. Bardzo ważne piłki odbił nam dzisiaj Adrian, ale całemu zespołowi dziękuję i gratuluję. Każdy miał wkład w to zwycięstwo, nawet ci zawodnicy, którzy nie wyszli na parkiet lub byli na nim niewiele – powiedział trener Grzegorz Garbacz. – W pierwszej połowie nic nam wychodziło. W przerwie trener dał nam kilka wskazówek, a my sami powiedzieliśmy sobie, że jeszcze możemy to wygrać. A ja cóż, cieszę się, że kilka razy trafili mnie piłką – komentuje bramkarz Adrian Prus. – Chłopaki z Ostrovii chyba za szybko uwierzyli, że jest już po meczu, a my to wykorzystaliśmy. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że jest 0:0, wychodzimy i podejmujemy walkę. Wierzyliśmy, że możemy ten mecz jeszcze odwrócić – dodał Władysław Makowiejew.
ŚKPR Świdnica – Ostrovia 30:28 (11:18)
ŚKPR: Wasilewicz, Prus, Bajkiewicz – K. Rogaczewski 10, Makowiejew 9, Borszowski 4, Piędziak 2, Cegłowski 2, P. Kijek 2, Borowski 1, Chaber, D. Kijek, P. Rogaczewski, Dębowczyk
Ostrovia: Piskorski, Glabik, Skryba – Kuśmierczyk 7, Wojciechowski 5, Tomczak 5, Marciniak 3, Krzywda 3, Klara 2, Wawrzyniak 1, Staniek 1, Stempniak 1
/FOTO: Artur Ciachowski/