Po trzech tygodniach antropolog z Niemieckiego Ludowego Związku Opieki nad Mogiłami Wojennymi zakończył poszukiwania na przykościelnym cmentarzu w Mokrzeszowie. Ostatnim akcentem było odnalezienie przemieszanych i połamanych kości ze śladami nadpalenia. Znalezisko wzbudziło duże wątpliwości i na miejsce wezwany został prokurator. – Szczątki obejrzał lekarz i stwierdził z całą pewnością, że pochodzą sprzed 60-70 lat, nie ma więc mowy o jakiejś niewyjaśnionej współczesnej zbrodni – informuje Beata Piekarska-Kaleta, zastępca prokuratora rejonowego w Świdnicy. Do kogo należały i w jakich okolicznościach trafiły na cmentarz, pozostanie zagadką. Prokuratura nie zamierza wszczynać dochodzenia.
Ze wszystkich odnalezionych blisko 100 ludzkich szczątków najwyżej 35 uda się zidentyfikować. To żołnierze, pochowani w pojedynczych grobach. Antropolog znalazł przy nich nieśmiertelniki, resztki mundurów i drobne przedmioty. Kolejnych 40 pochodzi z masowego grobu i tu o ustalenie, kim byli zmarli, będzie bardzo trudno. Wiadomo jednak, że to także niemieccy żołnierze. Wszyscy zostaną pochowani na wojennym cmentarzu koło Wrocławia. Pozostałe kości zostaną w Mokrzeszowie, a wśród nich kości 4 kobiet. Trzy były młodymi matkami, zmarły tuż po porodzie w mokrzeszowskim pałacu, gdzie w początkowych latach II wojny światowej funkcjonował Lebensborn. W „Domu Matek” młode Niemki, zapładniane przez niemieckich żołnierzy, rodziły dzieci dla Hitlera. Tak miała powstać rasa najczystszych aryjczyków – rasa panów.
W przeszukiwaniu cmentarza Haraldowi Schroedterowi pomagali mieszkańcy. To dzięki ich wskazówkom docierał do kolejnych miejsc. Cały teren został już splantowany. Poza skromnym zniczem nie zostanie żaden ślad po niemieckich grobach.