Uszka już gotowe. Postna kapusta dochodzi na gazie. Pierniczki czekają na polukrowanie. Na swoją kolej czeka jeszcze barszcz, ryby i kompot z suszu. Zmęczona, ale i spełniona wciskam się w miękką kanapę. Po tej wielkiej przedświątecznej zawierusze, jaką zafundowali mi najlepsi w świecie klienci dościga mnie niepokój pobrzmiewający w dwóch słowach: „co teraz?”. Czym się zająć najpierw? Doprowadzić pracownię do stanu używalności, przejrzeć zapasy surowców, planować nowe projekty? Każde z zagadnień chce być wzięte na warsztat jako pierwsze.
Ponieważ jednak w tym sezonie wszystko było bardziej intensywne niż kiedykolwiek wcześniej, dam sobie kilka dni na oddech. Zwłaszcza, że kalendarz temu sprzyja. Przez okrągły tydzień można z czystym sumieniem oddawać się niekończącym się rozmowom przy stole, kolędowaniu, smakowaniu potraw. Można też zatracić się w marzeniach i planach. W tym akurat jestem świetna.
Mam więc już cały wachlarz planów na następny rok, a wśród nich najważniejszym będzie ten o kolejnej wielkiej wyprawie rowerowej. Zdążyłam już nawet sprzedać pomysł synowi, który z dużym prawdopodobieństwem będzie mi w tym przedsięwzięciu towarzyszył. Liczyłam po cichu na to, że syn trochę te plany wygładzi, sprowadzi do parteru, powie, że trasa za długa i za ciężka. Że plany trzeba zweryfikować i dostosować do możliwości i kondycji. Ale gdzie… Nic takiego się nie stało. Jego kompletny brak oporu trochę wyprowadził mnie z równowagi. Tak to niestety człowiek całe życie zawodzi się na własnych dzieciach. Przez ćwierć wieku wkłada trud w jego wychowanie, chucha na niego i dmucha, a na koniec nie masz człowieku co liczyć na choćby jeden marny sprzeciw w słusznej sprawie. Dobrze, że mam jeszcze córkę. Ona – tak dla równowagi – prawie nigdy się ze mną nie zgadza. Jej powinnam zaproponować wyjazd na te rowery.
Morał z tej opowieści był w zamierzeniach taki, abyśmy ostrożnie formułowali życzenia i plany. Abyśmy je przemyśleli tysiąc razy, zanim wypowiemy je głośno, całą tę życzeniową machinę ruszymy w ruch i trzeba będzie się jakoś tam wywiązać.
Wam, Kochani, życzę więc na Nowy Rok już dziś bardzo ostrożnie i zachowawczo: szóstki w totolotka, pięknej podróży dookoła świata, złagodzenia skutków efektu cieplarnianego, niskich cen surowców … No i pokoju na świecie oczywiście. Reszta się jakoś ułoży!
Beata Norbert
Po piękne drobiazgi Beaty zapraszamy do sklepu na atrillo.pl