Dzisiejszy wpis będzie o matkach. Przećwiczyłam ostatnio kilka podręcznikowych przypadków i na tej podstawie mogłabym z powodzeniem pokusić się o wstępną systematykę tego gatunku, która jak mniemam jest na razie poza kręgiem zainteresowań antropologów. A szkoda!
1. Matka podążająca za trendami – jeśli ma syna, ten ma na imię Brajan. Córka to z pewnością Andżela. Swemu dziecku matka założyła fanpejdż na fejsie, instagramie i pintereście jeszcze gdy dzieci były w fazie przed-przed-prenatalnej. Ze strony dowiadujemy się, jak dziecko wygląda (i to już nawet ze zdjęcia USG) i choć podobieństwo do oryginału (czyli rodzica) zauważa tylko ona sama, mile widziane jest, jak skomentujemy publicznie, jakie ono śliczne i jak szybko rośnie. Matka podążająca za trendami zakupi dziecku wszystko co najmodniejsze, najlepiej gdy jest znane z ostatniej gazetki Lidla, a jeszcze bardziej najlepiej, gdy rzecz skomentowana była na forum lub na najpopularniejszym parentingowymblogu. Niedawno zakupiła już dziecku odcisk mikrostópki i mikrorączuni w gipsie (bo w bursztynie się nie dało) oraz biżuterię laktacyjną – rodzaj buteleczki z własnym mlekiem, które niewątpliwie zawiesi dziecku na mikroszyjce. U mnie zamówi produkt dla pociechy pod warunkiem, że będzie identyczny jak ten z Lidla, tylko połowę tańszy. Da się?
2. Matka forumowiczka – to inaczej matka podążająca za trendami, tyle że zdjęcie USG zamieści na ogólnodostępnych stronach. Gdy popularność benjaminka wśród rodziny i znajomych ma zbyt słabą siłę rażenia, matka taka stanie się hiperaktywnym członkiem któregoś z tysiąca parentingowych forów. Poczuje się spełniona, gdy pod fotografią pociechy rozwinie się dyskusja. Matka forumowiczka w zamówieniach jest odwrotnością matki podążającej za trendami. Od takiej mamy dostanę zamówienie na produkt może niekoniecznie praktyczny, za to taki, jakiego nie ma nikt na świecie. Matki forumowiczki nie przekonuje fakt, że wszystko już było i że kolorów mamy do dyspozycji zaledwie kilka, więc ich kombinacja musi się powtórzyć. Matka chce mieć rzecz inną od innych, zindywidualizowaną i kropka.
3. Matka boleściwa – jej ciąża to było pasmo udręk, poród zaś trwał 60 godzin. Oczywiście w godzinach nocnych. Lekarz był wyjątkowym draniem, a pielęgniarki to krwiożercze bestie. Jednak matka boleściwa to istota wyższego rzędu w ewolucji. Dla dobra swego dziecka poświęci wszystko. Najchętniej zaś poświęci dla niego mój czas i moje pieniądze. Mogłabym więc (w swojej dobroci, oczywiście, bo gdy się robi taaakie rzeczy, niewątpliwie jest się osobą dobrą) wykonać dla jej dziecięcia COŚ. W sumie to nawet nieważne co, byleby taniej niż w ofercie, albo najlepiej gratis.
3. Matka blogerka – matka, która zrealizowała się już jako piastunka i karmicielka, i pomiędzy zmianą pieluch a wystawieniem piersi, postanowiła sprawdzić się na polu „social mediów”. Założyła bloga, na którym opiniuje wyroby przesłane jej do wypróbowania przez producentów i dystrybutorów dóbr wszelakich. Jej oceny są, rzecz jasna, zawsze OBIEKTYWNE, wyczerpujące temat i zawsze do bólu rzetelne. Jej bloga odwiedza wprawdzie na razie 13 osób dziennie, jednak dynamika odwiedzin gwałtownie rośnie. Nawet jeśli tego gołym okiem na razie nie widać. Dlatego uznaje za stosowne zwrócić się do mnie propozycją współpracy. Współpraca ta polegać ma na tym, że ja wyślę jej darmo wyrób, który ona wybierze do testów, w zamian zaś otrzymam obiektywną opinię oraz reklamę produktu wśród kilkunastu fanek jej strony – głównie matek podążających za trendami i matek forumowiczek. Korzyści więc są obopólne. Przypadkiem tylko do testów matka blogerka wybierze patchwork wart trzy stówy. Gdy odmówię, matka blogerka poinformuje mnie, jaka ze mnie frajerka i jak bezpowrotnie tracę okazję na niewątpliwy rozwój mojej firmy. I że w sumie to nie żal jest jej mojej decyzji, bo i tak po jej bardziej wnikliwej analizie mojej oferty doszła do wniosku, że produkuję barachło. Mail jest oczywiście mniej standardową formą rozwiązania umowy o współpracę.
4. Matka przesądna – gdy Brajanek lub Andżela nie je i płacze w nocy, zamiast zmienić mu pieluchę, ona przeleje mu/jej wosk. Do wózka przywiąże czerwoną kokardę. Pod łóżko położy kasztan lub zgniłe jajo. W noc świętojańską obetnie małemu (małej) pukiel włosów i włoży pod poduszkę. Do tego więc potrzebuje specjalnej poduszki, w specjalnych kolorach, ze specjalną kieszonką na ów pukiel. Dopiero wtedy pukiel nabierze mocy sprawczej. Przez trzy kolejne lata dowiaduję się naprzemiennie, że albo poduszka z puklem ma działanie zbawienne i był to krok w dobrym kierunku, albo najpewniej dobrałam jednak złe kolory.
5. Każda inna matka – wszystkie inne przypadki nieujęte w tej systematyce zapraszam do współpracy.
Beata Norbert
Po piękne drobiazgi zapraszamy do sklepu Beaty Norbert: www.zapachydoszafy.na.allegro.pl