Gdy kilka lat temu jeden z moich kluczowych klientów spytał, czy jestem w stanie dostarczyć mu do sklepu przedmioty w stylu vintage, cottage, rockabilly i shabby chic, mój mózg zabalansował na chwilę pomiędzy złością, że nie mogę po ludzku dogadać się we własnym kraju, a zawodem, że pomimo wielu lat siedzenia we wnętrzarskiej branży, tak naprawdę niewiele wiem i niewiele potrafię.
W kolejnej korespondencji wielokrotnie przesuwały się proporcje zainteresowań kupującego. Najczęściej jednak wybrzmiewało niepokojąco, wtedy jeszcze prawie zupełnie mi nieznane hasło „shabby chic”.
Teraz jest łatwo – mamy Pinterest. Wpisujesz hasło i zwrotnie dostajesz tysiące pomocniczych ilustracji. Wtedy nie było. W niektórych blogach natknęłam się na stwierdzenie, że to styl z Zielonego Wzgórza. No i wreszcie byłam w domu.
W ruch poszły stare koronki, rozbielone bawełny i sprane lny, delikatne desenie, cała masa guzików i sznurków, sprzączek i agrafek. Bezużyteczne rzeczy znów mogą stać się użyteczne. Zamiast rozciąć można przedrzeć. Fastrygę zostawić nieusuniętą. Odpuścić sobie rozprasowywanie zagnieceń. Niby to przypadkiem lub przez pomyłkę przyłożyć jakiś stary stempel.
Niedbałość i przypadek są jednak pozorne. Wszystko musi mieć swoje miejsce i swoją kolejność. No i z dodatkami nie można przesadzić, bo wtedy to już barok. A barok wyszedł z mody już jakieś 300 lat temu.
Beata Norbert
Po piękne drobiazgi zapraszamy do sklepu Beaty Norbert: www.zapachydoszafy.na.allegro.pl