Jeśli prawdą jest, że ryby głosu nie mają, to szkoda. Bo pewnie wiele by nam powiedziały.
Przede wszystkim o swoich zaletach, bo wad przecież nie mają. Pan Karp, którego wszyscy znamy, żaliłby się pewnie, że jest doceniany tylko w Wigilię. A przecież jest równie smaczny przez cały rok. Trudno jednak samemu mówić o swoich zaletach, zróbmy to za niego.
Po pierwsze zdrowie. Mięso karpia jest źródłem łatwo przyswajalnego białka, nienasyconych kwasów tłuszczowych i wielu witamin A, D3 i innych. Obfituje również w wapń i fosfor. Pod względem zawartości składników mineralnych ryby mają wyraźną przewagę nad innymi produktami. Spożywanie karpia wpływa korzystnie na nasze zdrowie, zmniejsza ryzyko zawałów, udarów mózgu, obniża ciśnienie i poprawia pamięć. Dlatego ryby są składnikami wielu diet.
Po drugie – tradycja. Karp na polskich stołach gości już od wieków. Sprowadzili go i rozpoczęli hodowlę mnisi w XII w. Już sto lat później istniały wielkie gospodarstwa stawowe w okolicach Milicza i na południu Polski. W miarę upływu czasu Polska stała się potentatem w dziedzinie hodowli najlepszego karpia. Dziś na blisko 70000 ha stawów odławia się prawie 20000 ton rocznie.
Po trzecie – natura. Polski karp znany jest powszechnie z doskonałej jakości swego mięsa Odżywia się głównie skorupiakami i zooplanktonem zgromadzonym na dnie stawów, a także tylko najlepszej jakości ziarnami zbóż: jęczmieniem, pszenicą, i innymi. Pływając w najczystszych wodach Polski, po prawie trzech latach trafia na nasze stoły karp najwyższej, jakości.
Po czwarte – smak. Recept na przygotowanie pysznej potrawy z karpia jest tyle, że nie można ich policzyć. Smażony, duszony, z grilla – znakomity z dodatkami lub bez. Wszystko zależy od naszej wyobraźni. Można przygotować z niego zarówno arcywykwintną potrawę, ale najprostszy sposób też daje świetny efekt… Zresztą sami pewnie wiecie. Jak głosi pewna reklama karp wpływa, no i cieszy? Karpia gorąco polecamy.
Swojego pierwszego karpia złowiłem na wiejskim stawie mając 10 lat. To był chyba zupełny przypadek, bo złapałem go za płetwę brzuszną. Nie pamiętam jego smaku. Tak naprawdę smak tej królewskiej ryby dokładnie poznałem i zachwyciłem się ponad 20 lat temu. Bodaj we wrześniu trafiłem do pewnego gospodarstwa agroturystycznego w Puszczy Noteckiej. Nazywało się ono „Wilcze doły” i leżało dwa kilometry od Gościmia. Przerobiona dla potrzeb turystów stara leśniczówka i około 100 hektarów stawów rybnych. Wszystko na skraju puszczy. Spokój, cisza i kuchnia, o jakiej się nie zapomina. Tam właśnie zakochałem się w smażonym na „złoto” karpiu. Ryby były z własnego stawu. „Dzwonka” krojone w dwu-trzy centymetrowe paski. Smażone w głębokim oleju. Bez żadnej panierki czy innych „oklejaczy”. Niebo w gębie. Podobnego smaku nie poznałem już nigdy. Przez dziesięć dni zajadaliśmy się nimi z moim synem, który nie był nigdy specjalnym amatorem ościstych potraw.
Zanim kupimy rybę na świąteczny stół, upewnijmy się, z jakiego pochodzi źródła. W moim rybnym sklepie właścicielka wywiesiła na ścianie nawet certyfikat karpi, które sprzedaje. Każdy z nas może przed zakupem sprawdzić, czy karp dostarczy nam smakowych przyjemności podczas wigilijnej wieczerzy. Aby to zrobić, trzeba dokładnie pooglądać rybę.
W warunkach polskich nie sprawdza się cykl dwuletni. Żeby wyhodować dorodną sztukę o wadze 1, 2 – 2 kg, potrzeba trzech lat. Karp tuczony na szybko jest „garbaty” i krótki, czyli był hodowany tylko przez dwa lata. Szybko przybrał na masie, ale jego kręgosłup za tym nie nadążył. Te „młodsze” są po prostu niesmaczne.
Inny powód to masowa produkcja, nastawiona na jak największy zysk. Wówczas ryby karmi się granulatami wysokobiałkowymi, a nie naturalnym pokarmem i paszami zbożowymi. Czasem też karpiom podaje się antybiotyki przeciwko chorobom grzybiczym i bakteryjnym. To również źle wpływa na ich późniejszy smak.
Zanim ryby trafią do sprzedaży przedświątecznej, już od października powinny być przetrzymywane w czystej, dobrze natlenionej wodzie, aby pozbyć się zapachu humusu, co także ma wpływ na walory smakowe.
Specjaliści ostrzegają jednocześnie przed zakupem ryb niewiadomego pochodzenia. Zdarzają się przypadki sprowadzania ich ze wschodu czy południa Europy. Wtedy nie można mieć pewności, że były hodowane w dobrych warunkach. Poza tym, zanim trafią do sprzedaży, muszą być przebadane i uzyskać atest.
Sygnałem ostrzegawczym powinna być również cena. Ryby z ekologicznych hodowli są droższe o kilka złotych. Nie nabierajmy się na promocje, bo pieniądze w stawie nie rosną. Karp hodowany w dobrych warunkach i przez 3 lata musi kosztować w granicach 13-18 zł za kilogram.
Wacław Piechocki