Od 4 lat stoi opuszczony i jest stałym celem złodziei. Przejęty przez Zgromadzenie Sióstr św. Elżbiety dawny szpital przy ulicy Westerplatte w Świdnicy ulega coraz większej degradacji. W tym tygodniu wokół budynku pojawiły się słupy ogrodzeniowe i bramy. Trwa także wycinanie gęstych zarośli.
Szpital został wybudowany w latach 1927-29. Po wojnie został elżbietankom odebrany i aż do 2010 roku funkcjonował tu szpital powiatowy. W 2011 siostry odzyskały swoją własność i rozpoczęły poszukiwania najemcy. Wówczas nie myślały o sprzedaży. – Pewnie tak byłoby najprościej, ale w naszym charyzmacie najważniejsza jest pomoc potrzebującym, a wraz ze sprzedażą nie miałybyśmy żadnego wpływu na cel, w jakim szpital byłby wykorzystany – mówiła Swidnica24.pl w 2011 roku siostra Elżbieta z Domu Prowincjonalnego we Wrocławiu. – Chcemy, by powstał tu Zakład Opieki Długoterminowej lub Dom Seniora. Nasze plany są zbieżne z potrzebami miasta i powiatu, gdzie nie ma takich placówek. Chcemy więc znaleźć najemcę i w umowie określić jasno przeznaczenie budynku.
Ta sztuka nie powiodła się do dziś, a sytuacja się zmieniła, bo w Świdnicy powstaną dwa hospicja i Dom Spokojnej Starości. Przez lata szpital był systematycznie okradany i dewastowany. Kilka dni temu wokół budynku pojawiły się słupy ogrodzeniowe, a główny wjazd zamknęły prowizoryczne bramy. Czy to tylko zabezpieczenia przez złodziejami, czy wreszcie znalazł się chętny na zagospodarowanie budynku? Siostra Anna, odpowiedzialna za majątek należący do zgromadzenia, do niedawna chętnie wypowiadała się o podejmowanych przez zakonnice działaniach. Dziś odmawia informacji i komentarza.
O rozpoczęciu prac w samym budynku nic nie wie wałbrzyski oddział Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków ani miejski konserwator. Mimo że budynek jest wpisany do gminnej ewidencji zabytków, zgromadzenie nie kontaktowało się z konserwatorami. Budowa ogrodzenia nie została także zgłoszona w wydziale budownictwa świdnickiego starostwa.
Świdniczanie z żalem i sentymentem patrzą na nieczynny szpital. – Codziennie przechodzę w pobliżu i serce się ściska – mówi pani Maria. – Ja się tutaj urodziłam, moje dzieci. Szkoda patrzeć na to, jak ten piękny budynek niszczeje.
/asz/