Nazywani kociarzami, często przepędzani i obrzucani obelgami nie zniechęcają się. – Mam pod opieką piętnaście kotów. Wiem, że beze mnie by zginęły. Więc trudno, niech ludzie myślą, co chcą – mówi pani Barbara. Miasto od dwóch lat wspiera osoby pomagające kotom i zachęca do tego, by kontrolować ich populację. – Te zwierzęta są bardzo potrzebne, ale nie można dopuszczać, by mnożyły się w nieskończoność – tłumaczy Jarosław Kozłowski z Urzędu Miejskiego.
Miasto od dwóch lat na mocy znowelizowanej ustawy o ochronie zwierząt ma obowiązek pomagać także bezdomnym kotom. Opieka to m.in. zabezpieczanie domków na zimę, zakup karmy, pokrywanie kosztów sterylizacji i kastracji. W miniony piątek około 30-tu miłośników zwierząt odebrało karmę. – Na razie rozdaliśmy część, a mamy do dyspozycji 230 kg karmy w puszkach i 445 kg suchego pożywienia – wylicza Jarosław Kozłowski. Z budżetu miasta sfinansowano także zakup 10 domków (w ubiegłym roku było ich 25). Na sterylizacje i kastrację przeznaczone jest 20 tysięcy złotych. W tym roku już wszystkie środki zostały rozdysponowane. Wysterylizowano 137 kotek, wykastrowano dwa kocury i 4 psy. Do łapania kotów zakupiono specjalną klatkę, którą wypożycza świdnicki TOZ. Miasto pokrywa koszty, ale to mieszkańcy muszą zatroszczyć się o złapanie zwierząt i opiekę po zabiegu. – To wymaga zaangażowania, ale są bardzo dobre efekty – mówi Piotr Pamuła, który wraz z sąsiadami troszczy się o 12 kotów. Wszystkie są po zabiegach. – Do niedawna to był ogromny problem, ciągle były nowe mioty i zwierzęta po prostu cierpiały. Teraz nasze koty już się nie mnożą, a my o nie dbamy, dokarmiamy, zapewniamy schronienie i w razie potrzeby leczymy. A widok szczęśliwego kota, który idzie z wysoko podniesionym ogonem i mruczy na widok opiekunów jest bezcenny. Poza tym nie ma u nas problemu szczurów czy myszy.
Jak podkreślają inspektorzy TOZ-u, opieka nad bezdomnymi kotami musi być rozsądna. Przede wszystkim nie powinno się zostawiać misek z jedzeniem na wiele godzin. Poza tym zachęcają, by koty wyłapywać i poddawać sterylizacji czy kastracji. – Trudno ocenić, czy obecne działania przynoszą pożądany efekt, bo dzikie koty trudno zliczyć – mówi Jarosław Kozłowski. – Na pewno jednak systematyczne działania pozwolą problem bezdomnych zwierząt znacznie ograniczyć.