11 kwietnia pracownik PGW Wody Polskie, zatrudniony do utrzymania porządku nad zalewem w Komorowie zaalarmował o porzuconych w niedużej odległości od wody kilkuset litrowych pojemnikach ze zużytym olejem silnikowym i filtrami. Trująca ciecz wylała się do gruntu. Zarządca zobowiązał się do wywiezienia mauzerów, ale oba wraz z torbą pełną części samochodowych jak stały, tak stoją do dzisiaj.

– Tutaj jest nas dwóch konserwatorów. Ja bardzo często po pracy przychodzę z psem i idę dookoła zalewu. Wczoraj tego wszystkiego nie było! – mówił w maju oburzony mężczyzna i wskazywał, że z mauzerów olej zdążył się wylać i widać, jak przesiąkał do gleby. – Przecież to straszne skażenie. Ja nie wiem, jak można tak zrobić! Pewnie nie chciał płacić za utylizację – dodał.
Sprawa została zgłoszona na policję. – W poniedziałek, 14 kwietnia na miejscu zostały przeprowadzone oględziny z udziałem biegłego z zakresu ochrony środowiska. Policjanci zabezpieczyli ślady. Obecnie prowadzone są działania, zmierzające do ustalenia i zatrzymania sprawców – informowała asp. Magdalena Ząbek z KPP w Świdnicy.
– Na miejscu porzucenia odpadów był przedstawiciel Wód Polskich, który oświadczył, że pojemniki oraz pozostałe odpady zostaną usunięte i przekazane do utylizacji – dodała w kwietniu asp. Magdalena Ząbek.
Tymczasem jeden z czytelników Swidnica24.pl 7 lipca zaalarmował, że jeden z pojemników znajduje się dokładnie w tym samym miejscu, co w kwietniu, obok leży torba z częściami samochodowymi. – Jedyny ślad, że ktoś coś tu zabezpieczał, to resztki taśmy – dodaje. Wskazuje, że wokół już zaczęły pojawiać się kolejne odpady. – Mnóstwo ludzi przyjeżdża tu odpocząć, pospacerować. Jak można tak było to zostawić? – zastanawia się.
Policjanci swoje ustalenia z dochodzenia przekazali na początku lipca do Prokuratury Rejonowej w Świdnicy. – Uzyskaliśmy opinię biegłego z zakresu ochrony środowiska, który oceniał wszystkie przedmioty w kontekście realizacji znamion czynu z art. 183, czy było zagrożenie dla środowiska. Rzeczywiście, zostało to potwierdzone – mówi Łukasz Cimała, zastępca prokuratora rejonowego w Świdnicy. – Opinia mówi o tym, że są to odpady niebezpieczne, a porzucenie ich w takim miejscu może spowodować obniżenie jakości wody, powierzchni ziemi, a także zniszczenia w świecie roślinnym i zwierzęcym.
Jak podkreśla prokurator, opinia będzie wymagała od prokuratury podjęcia dalszych czynności. – Policjanci aktywnie działają, żeby ustalić źródło pochodzenia tych przedmiotów. Były ślady, wskazujące na to, kto był posiadaczem tych przedmiotów i kto jest odpowiedzialny za ich porzucenie. Oprócz tego zgromadziliśmy dokumentację dotyczącą oględzin miejsca, z działań straży pożarnej oraz inspekcji środowiskowych, przesłuchiwaliśmy świadków. Postępowanie jest w toku, a celem jest ustalenie, kto jest odpowiedzialny za porzucenie odpadów – informuje prokurator.
Dlaczego po trzech miesiącach nie udało się ustalić, skąd pochodzą pojemniki i części samochodowe? – Rzeczywiście, to się jeszcze nie udało ze względu choćby na miejsce, gdzie zostały ujawnione. Tam nie było żadnego monitoringu. Tak jak mówiłem, są tam pewne wskazówki i nie jest to sytuacja beznadziejna, jest możliwość, by po nitce do kłębka dojść, skąd te odpady tam się znalazły. Policjanci wykonali sporo czynności – tłumaczy.
– Te rzeczy nie są zabezpieczone do dyspozycji procesowej ani policji, ani naszej – zapewnia prokurator, pytany dlaczego nadal mauzer i odpady samochodowe znajdują się w pobliżu zbiornika. – Są służby wyspecjalizowane, żeby się tych odpadów pozbyć, natomiast to jest ogólniejszy problem. Co do zasady powinny być usunięte przez posiadacza, ale on nie jest jeszcze znany. Natomiast z tych przesłuchań świadków wynika, że są podejmowane działania, by tych odpadów się pozbyć, natomiast jest to procedura sformalizowana. Wchodzą w grę kwestie ustawy o zamówieniach publicznych, wyłonienie odpowiedniego podmiotu. Z akt wynika, ze takie działania są podejmowane.
– To rzeczywiście długo trwa – przyznaje Łukasz Cimała. – Jeżeli już prokuratura podejmowałaby czynności (przyśpieszające usuniecie odpadów, przyp. red.), byłyby to czynności z zakresu postępowania administracyjnego. Organy samorządu terytorialnego są również władne, by wydać decyzję nakazującą usunięcie odpadów. W prokuraturze mamy wyspecjalizowaną komórkę, zajmująca się postępowaniami administracyjnymi. Sprawdzę, jakie są możliwości – dodaje prokurator, zaznaczając, że wyspecjalizowane służby już są zaangażowane.
Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie dopiero 7 lipca skierowały zapytanie ofertowe do firm, które mogą usunąć i zutylizować odpady. Zainteresowani mają czas na odpowiedź do 11 lipca. Zamówienie nie zawiera daty wykonania zamówienia.
Pytania do PGW Wody Polskie skierowaliśmy 8 lipca. Do chwili publikacji nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Agnieszka Szymkiewicz