104 tysiące złotych z podatków świdniczan władze miasta zapłacą w tym roku za kolportaż biuletynu informacyjnego „Moja Świdnica”. Rozprowadzanie samorządówki udającej niezależną gazetę nie tylko w Świdnicy, ale w całym powiecie świdnickim, kosztowało mieszkańców do tej pory blisko 700 tysięcy. Czy taka praktyka zniknie wraz z zakazem wydawania mediów samorządowych? W środę ostatnie konsultacje w ministerstwie kultury.
TEGO NIE PRZECZYTASZ W „MEDIACH” SAMORZĄDOWYCH
21 lutego podczas sesji Rady Miejskiej głosami radnych PiS i „Razem dla Świdnicy”, klubu radnych prezydent Beaty Moskal-Słaniewskiej, zapadła decyzja o 27% podwyżce cen biletów komunikacji miejskiej. Jednym z argumentów, przytaczanych przez zwolenników podwyżki, była kwestia dopłacania do przejazdów z budżetu miasta, co uszczupli środki m.in. na remonty dróg i innych zadań. Takie argumenty nie pojawiają się, gdy radni akceptują budżet miasta, w który od 2018 roku wpisywane są ogromne środki na kolportaż biuletynu Moja Świdnica, wydawanego z inicjatywy prezydent Beaty Moskal-Słaniewskiej przez Miejską Bibliotekę Publiczną.
Początkowo samo rozwiezienie gazety, wydawanej w nakładzie kilkunastu tysięcy, kosztowało ok. 75 tysięcy. Od 2021 kwota ta przekracza 100 tysięcy, a dwutygodnik jest kolportowany także w całym powiecie świdnickim. Stosy „gazety” są zostawiane w urzędach gmin, w sklepach, w instytucjach publicznych. Nie wiadomo, ile osób jest faktycznie zainteresowanych, a ile trafia do kosza. Przez 7 lat na kolportaż władze miasta wydały blisko 700 tysięcy złotych. Nie wiadomo natomiast, ile kosztuje samo przygotowanie wydawnictwa. Biblioteka nigdy nie ujawniła, mimo zadawanych pytań, ile pochłaniają płace osób zatrudnionych do przygotowania „gazety”. Wraz z wydawnictwem przybyło co najmniej trzech pracowników biblioteki.
W Świdnicy od czasu „Kuriera Świdnickiego”, który najpierw gorąco krytykowała i nazywała tubą propagandową radnych, a którego później redaktorką naczelną została obecna prezydent Świdnicy Beata Moskal-Słaniewska, nie była wydawana samorządowa gazeta. Miasto miało biuletyn, który pojawiał się kilka razy w roku i był redagowany przez miejskich urzędników.
„Moja Świdnica” została wprowadzona, łamiąc wszelkie zasady uczciwej konkurencji. „Gazeta” nie tylko ma opłacanych z budżetu biblioteki redagujących, nie tylko z budżetu miasta opłacany jest kolportaż, ale ma również dochody z reklam i ogłoszeń, dawanych również przez… urząd miejski i spółki miasta. Gdy wchodziła na rynek jako „bezpłatne” czasopismo, w Świdnicy z powodzeniem wydawany był prywatny, papierowy i płatny, niezależny tygodnik „Wiadomości Świdnickie”. Nie utrzymał się. Ale „Moja Świdnica” to także portal internetowy, opłacany z budżetu biblioteki publicznej.
Świdniczanie nigdy nie zostali zapytani w ankiecie czy konsultacjach, czy zgadzają się na wydawanie swoich podatków na tubę propagandową władz. Władz, które do dyspozycji mają Biuletyn Informacji Publicznej, strony internetowe, tablice ogłoszeniowe, a na dodatek zawierają umowy z mediami na publikację informacji, ustalanych z rzecznikiem prasowym miasta.
Taka praktyka nie dotyczy tylko Świdnicy. Jest stosowana przez samorządy, bez względu na opcję polityczną, w całej Polsce. Wraz z rosnącym sprzeciwem mediów niezależnych, a także obowiązkiem wdrożenia w polskim prawie przepisów Europejskiego Prawa Wolności Mediów (European Media Freedom Act – EMFA), Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego od ubiegłego roku pracuje nad ustawą medialną, w której proponuje wprowadzenie zakazu wydawania przez samorządy mediów, zostawiając możliwość wydawania biuletynów informacyjnych o określonej częstotliwości, nakładzie i zawartości.
Zdecydowanie przeciwne zakazowi są Związek Miast Polskich, Związek Powiatów Polskich, Konwent Marszałków Wojewódzkich RP, Unia Metropolii Polskich.
– Dotychczasowa działalność mediów tworzonych przez jednostki samorządu terytorialnego wskazuje na znaczące uzależnienie decyzji redakcyjnych od decyzji wydawanych przez władze jednostek samorządu terytorialnego, co należy oceniać negatywnie także w kontekście art. 3 i art. 4 ust. 2 EMFA. Należy podkreślić, co było również wielokrotnie przyznawane przez RPO czy Regionalne Izby Obrachunkowe, że łączenie przez jednostki samorządu terytorialnego funkcji biuletynu informacyjnego organu administracji z funkcją niezależnej prasy, której zadaniem jest sprawowanie społecznej kontroli (tzw. „public watchdog”) nad działaniem władz lokalnych jest niedopuszczalne i przeciwskuteczne. Ustawa nie wprowadzi jednak zakazu prowadzenia jakiejkolwiek działalności informacyjnej przez jednostki samorządu terytorialnego, a jedynie wprowadzi jednoznaczny zakaz działalności medialnej, która w opinii MKiDN nie powinna być prowadzona także na podstawie obecnie obowiązujących przepisów – odpowiedział w listopadzie na sprzeciw resort kultury.
W najbliższą środę minister kultury podczas połączonego posiedzenia sejmowych Komisji Kultury i Środków Przekazu oraz Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej przedstawi informację o założeniach likwidacji tzw. mediów samorządowej. Na posiedzenie zostali zaproszeni wydawcy mediów niezależnych oraz samorządowcy.
Agnieszka Szymkiewicz