Koszmar mieszkańców ul. Polna Droga zaczął się wraz z jej modernizacją i budową dużych parkingów. Miejsce od trzech lat jest jedną z większych „imprezowni” w mieście. Przed rokiem po skargach mieszkańców policja podjęła działania. Wczoraj zaprezentowała wyniki na debacie podsumowującej. – Prawie nic się nie zmieniło, myślimy o wyprowadzce stąd, tu się nie da żyć – mówili mieszkańcy i pytali o skuteczne rozwiązania. Część pytań była kierowana do obecnej na debacie prezydent Świdnicy Beaty Moskal-Słaniewskiej. Nie odezwała się do mieszkańców ani słowem.
TEGO NIE PRZECZYTASZ W „MEDIACH SAMORZĄDOWYCH”
Modernizacja drogi wojewódzkiej nr 379, tzw. modliszówki i ul. Polna Droga była oczekiwane przez kierowców, bo po dziurawych nawierzchniach nie dało się jeździć. Wielomilionowe inwestycje przyniosły jednak nieoczekiwany „bonus”. Na modliszówce rozpoczęły się nielegalne wyścigi, które często zaczynały się lub kończyły na Polnej Drodze nad zalewem Witoszówka. Nie pomogły wyniesione przejścia dla pieszych i wzbudzana sygnalizacja świetlna oraz ustawienie znaków ograniczających prędkość do 30 km/h.
To obszar rekreacyjny i spokojne dotychczas osiedle domów jednorodzinnych, zamieszkałych przede wszystkim przez seniorów. – Dla nas zaczął się koszmar, który trwa do dzisiaj – mówią mieszkańcy. Na odnowionych drogach zaczęło się nie tylko testowanie mocy silników, ale na nowym, bardzo dużym parkingu pomiędzy Polną Drogą a bosmanatem kierowcy zaczęli driftować, palić gumy, a potem bawić się na głośnych, zakrapianych alkoholem imprezach.
Po niespełna roku od modernizacji zakończonej jesienią 2022 roku mieszkańcy zaczęli głośno dopominać się reakcji służb i władz miasta na zakłócanie ciszy nocnej i stwarzanie zagrożenia. W sierpniu 2023 roku rzeczniczka magistratu Magdalena Dzwonkowska na pytania Swidnica24.pl, jakie działania zostaną podjęte, by ograniczyć problem, odpowiedziała: „ustawowo odpowiedzialne za zapewnienie ładu i porządku publicznego są Policja oraz Straż Miejska i do tych służb proszę kierować pytania”. Po petycji mieszkańców jedynym, podjętym krokiem było zainstalowanie kamery na parkingu. Więcej zrobiła policja, a 29 października świdnicka komenda zorganizowała debatę podsumowującą.
W sali narad urzędu miejskiego pojawiło się niespełna trzydzieści osób. Mieszkańcy byli zaskoczeni, że o debacie dowiedzieli się niemal w ostatniej chwili, a większość wskazywała jako źródło informacji na portal Swidnica24.pl. Ogłoszenie zostało podane na stronie Komendy Powiatowej Policji, która świdniczanom jest mało znana.
W spotkaniu uczestniczyli naczelnicy wydziałów prewencji – podkom. Marek Kornes i ruchu drogowego – podkom. Szymon Szczepaniak, asp. Magdalena Ząbek, komendant Straży Miejskiej w Świdnicy Marek Fiłonowicz, prezes Automobilklubu Sudeckiego Roman Grygianiec i jako gospodyni miejsca – prezydent Świdnicy Beata Moskal-Słaniewska. Na widowni zasiedli radni Jan Dzięcielski, Wiesław Żurek i Michał Zastawny. Prowadzący debatę mł. asp. Michał Rzepecki, podsumowując sytuacje na Polnej Drodze po roku od pierwszej debaty, zorganizowanej w październiku 2023 roku stwierdził, że przez ten czas nie doszło tu do żadnego wypadku ani kolizji. W tym czasie policja nałożyła 28 mandatów, w tym 20 za przekroczenie dozwolonej prędkości, jeden kierowca stracił prawo jazdy za jazdę o ponad 50 km/h za szybko. Zatrzymano trzech kierujących bez uprawnień i czterech nietrzeźwych. Jak dodał naczelnik drogówki, około 100 kierowców zostało w tym czasie ukaranych na modliszówce. Komendant Straży Miejskiej podał, że strażnicy ukarali 9 osób za spożywanie alkoholu. Mł. asp. Rzepecki stwierdził, że nie wpłynęło ani jedno zawiadomienie o możliwości popełnienia wykroczenia od mieszkańców.
To stwierdzenie wywołało burzę. – Dzwoniliśmy setki razy! A dodzwonić się bezpośrednio na policję graniczy z cudem, dopiero przez 112 – mówili oburzeni mieszkańcy. Policjant wskazał, że informacja przekazana przez telefon nie jest zgłoszeniem. Jak tłumaczył, trzeba osobiście przyjść do komisariatu lub na komendę i złożyć zawiadomienie do protokołu, by policja mogła podjąć dalsze czynności. Policjanci wskazywali, że trzeba podać maksymalnie dużo szczegółów. – Jesteście naszymi oczami i uszami – mówił naczelnik wydziału ruchu drogowego.
Mieszkańcy wskazywali, że zgłaszali na komendę przypadki zakłócania ciszy, ale przychodziły umorzenia. – Przez całe lato, a i teraz, w każdy cieplejszy dzień, to się dzieje noc w noc. Strzały z rury wydechowej o 1.00, 3.00 nad ranem, głośnie imprezy z przekleństwami wprost pod kamerą na parkingu. My nie śpimy, dzieci nie śpią. Co mają powiedzieć osoby w wieku np. 90 lat, dla nich to może źle się skończyć! Potrzebujemy reakcji tu i teraz, wtedy, kiedy to się dzieje! – mówili zgodnie. Jeden z mieszkańców, zgodnie z ubiegłoroczną podpowiedzią, stale korzystał z zawiadomień przez Krajową Mapę Zagrożeń Bezpieczeństw. – Wszystkie te działania, które podejmowaliście, niewiele dały. Często po naszych zgłoszeniach patrole po prostu przejeżdżały, nawet nie zatrzymując się na parkingu – mówili mieszkańcy, dodając, że byli świadkami, gdy policjanci witali się z osobami, które bawiły się przy samochodach i odjeżdżali. Naczelnicy zapowiedzieli, że przeprowadzą rozmowy i zdyscyplinuje funkcjonariuszy.
Jeden z uczestników spotkania wskazał, że dopiero „konkretne” akcje, polegające na legitymowaniu wszystkich, którzy w środku nocy urządzali balangę na parkingu, dało efekt. – Tak było kilka dni temu i to przyniosło efekt. Wszyscy zebrali się i odjechali – mówił. Jednak kolejny z mieszkańców stwierdził: – Śmieją wam się w nos, a na nas się mszczą za wezwania. Zazwyczaj zaraz, jak radiowóz zniknie za rogiem, podkręcają muzykę i piją dalej. My już nie jesteśmy anonimowi, obawiamy się, że te osoby będą zdolne do prowokacji, żeby nas obarczyć winą np. za zniszczenie samochodu.
– Dla kogo ten parking został wybudowany? Nie korzystają z niego mieszkańcy. Dla 50 głupich terrorystów? To jest osiedle ludzi starych, którym nie daje się spać. Przecież płacimy podatki, ponosimy wszelkie obciążenia, musimy sprzątać chodniki wokół posesji, odśnieżać. A dla nas co miasto robi? Jak długo mamy prosić i kogo prosić? – mówiła jedna z mieszkanek. – Coraz częściej padają głosy, że trzeba się stąd wyprowadzić, bo tak nie da się żyć. Nie śpimy my, nie śpią dzieci.
Swidnica24.pl zapytała, czy nowy, dobudowany podczas modernizacji parking, który jest głównym źródłem problemów, nie może zostać wyłączony z użytku. Po zamknięciu bosmanatu imprezy plenerowe nad zalewem są rzadkością i dodatkowe miejsce postoju mogłoby być otwierane okazjonalnie. Mieszkańcy z tego parkingu nie korzystają, a osobom, które przyjeżdżają na spacery, wystarczy miejsc na małym parkingu, wzdłuż drogi oraz na parkingu przy skateparku. Mieszkańcy wskazali, ze parking mógłby być zamykany tylko na noc, od 22.00 do 6.00, podobnie jak Ogródek Jordanowski. – Teraz ten parking jest tylko źródłem problemów, miejscem na balangi i jednym śmietniskiem, które sprząta chyba tylko pan Krzysztof Szpilka.
Taki widok zastał Krzysztof Szpilka w poniedziałek, 28 października.
Podkomisarz Szymon Szczepaniak poinformował, że po naradach podczas komisji bezpieczeństwa udało się uzyskać zgodę na zamknięcie jednego wjazdu na parking. Zapewnił, że sugestie składane przez mieszkańców zostaną przedstawione na kolejnym posiedzeniu komisji, ale kwestia zamknięcia parkingu musi mieć podstawy prawne.
– Rozumiem, że młodzież potrzebuje miejsca do takich spotkań. Może miasto powinno pomyśleć o jakimś placu dla nich, oddalonym od zabudowań, żeby mogli się wyszaleć i wyszumieć, a przy tym nikomu nie przeszkadzać? – podpowiadała kolejna z mieszkanek.
Policjanci zadeklarowali, że będą podejmowali kolejne działania. Prezydent Świdnicy nie zareagowała na żadne pytania mieszkańców, nie zabrała głosu. Przez dwie godziny na kartce wymalowała długopisem imponujący kwiat.
Agnieszka Szymkiewicz