Po dwuletnich zaniedbaniach w tym roku zarządcy rzeki Bystrzycy i lokalnemu samorządowi w Świdnicy udało się wysupłać trochę pieniędzy i trwa częściowe koszenie skarp, przede wszystkich rdestowca, który zawładnął brzegami. Azjatycka roślina błyskawicznie jednak odrasta. Czy Wody Polskie mają pomysł, by pozbyć się niechcianego przybysza?
Rdest trafił do Europy jako roślina ozdobna, ale szybko wymknął się spod kontroli. Na naszym kontynencie ekspansywnie trzy gatunki zawłaszczają coraz to nowe tereny. Zarówno w przepisach Unii Europejskiej, jak i w krajowych roślina jest określona jako inwazyjna. Nie wolno jej rozmnażać i powinna być zwalczana. Z naciskiem na „powinna”, bo nakazu związanego z odpowiedzialnością nie ma. W 2015 roku na zlecenie Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska grupa naukowców z Uniwersytetu Śląskiego opracowała „Wytyczne dotyczące zwalczania rdestowców w Polsce”.
Jakie są efekty rozrostu rdestu, widać nad rzeką Bystrzycą. Praktycznie nie ma już śladu po rodzimych gatunkach. Brzegi i skarpy zawłaszczają obcy przybysze. Obok rdestowca to także nawłoć kanadyjska. W tym roku po dwuletniej przerwie tereny nad rzeką są częściowo wykaszane, ale tylko częściowo. Zresztą samo koszenie niewiele daje, bo rdest odrasta błyskawicznie.
Z pytaniami o działania zwalczające groźną dla rodzimego środowiska roślinę zwróciliśmy się do Urzędu Miejskiego w Świdnicy (samorząd, nawet jeśli nie jest właścicielem terenu, ma prawo wprowadzać własne regulacje prawne lub realizować kompleksowe programy zwalczania rdestu). Pierwszy odpowiedział zarządca rzeki, czyli PGW Wody Polskie.
– W najbliższym czasie wykonany zostanie kolejny pokos, zaś dodatkowo na stanowiskach rdestu ostroplamistego eksperymentalnie ułożona zostanie czarna folia budowlana, która ma uniemożliwić dostęp światła słonecznego niezbędnego do wzrostu i wegetacji tej niezwykle inwazyjnej rośliny. Zwalczanie rdestowca za pomocą jego spalania, opryskiwania czy stosowania herbicydów nie jest możliwe na terenach zaludnionych i uczęszczanych przez mieszkańców ze względu na zagrożenie dla życia lub zdrowia. Wobec tego na terenach nadrzecznych Bystrzycy w Świdnicy pozostaje jedynie koszenie rośliny i jej utylizacja – przekonuje Jarosław Garbacz (PGW Wody POlksie, RZGW Wrocław).
– Głęboka orka związana z usuwaniem kłączy nie jest możliwa też z uwagi na zagrożenie zniszczenia stateczności skarp rzecznych czy wałów przeciwpowodziowych lub konieczność wycinki okolicznych drzew i wykraczałaby również poza grunty znajdujące się w zarządzie Wód Polskich z uwagi na zasadność prowadzenia takich robót także na terenach sąsiadujących z rzekami. Inaczej takie prace nie przyniosłyby spodziewanego efektu, ze względu na to, iż nawet niewielkie kłącze pozostawione w ziemi może wystarczyć do odrodzenia się rośliny. Takie działania są realne do zrealizowania wyłącznie na terenach płaskich, odwodnionych, gdzie możliwe jest użycie ciężkiego sprzętu w głąb danego gruntu bez uszczerbku dla innych funkcji danego terenu. A w tym przypadku ochrona przeciwpowodziowa Świdnicy jest celem nadrzędnym – dodaje rzecznik. – Niezależnie od tego Wody Polskie będą czyniły analizy zmierzające do wypracowania możliwie najbardziej optymalnego rozwiązania dla zwalczania rdestowca na gruntach nadwodnych między innymi w porozumieniu z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska we Wrocławiu.
/red./