Strona główna 0_Slider Czy leci z nami pilot? Jak władza w Świdnicy zarządzała powodziowym kryzysem

Czy leci z nami pilot? Jak władza w Świdnicy zarządzała powodziowym kryzysem

0

Zagrożenie kryzysami zawsze wyzwala w ludziach energię do wzajemnej, bezinteresownej pomocy, ale jest też sprawdzianem i testem dla tych, którzy powinni mieć gotowy plan. Plan zabezpieczenia, ewakuacji, komunikacji i zarządzania rzeszami ochotników. – Pytaliśmy się nawzajem, czy leci z nami pilot? – mówi jeden z mieszkańców Świdnicy, który włączył się w układanie umocnień.

Tego nie przeczytasz w „mediach samorządowych”

Spokojnie, wszystko pod kontrolą

Świdnicę wielokrotnie nawiedzały powodzie, ale wielu obecnych urzędników i prezydent miasta powinno pamiętać tę z 1997 roku. Bystrzyca pokazała, którędy wylewa spiętrzone wody. Prognozy już od początku ubiegłego tygodnia wskazywały na możliwość wystąpienia bardzo dużych opadów, które nad środkową Europę niósł niż Borys. Zresztą zmiany klimatyczne pokazują, że wszelkie zjawiska są coraz bardziej gwałtowne. Dobrze byłoby wiedzieć, gdzie skąd brać (także po południu i w weekend) i gdzie rozwozić piasek, gdzie dystrybuować worki, a przede wszystkim – gdzie i w jaki sposób budować tymczasowe umocnienia. Jednym słowem, potrzebny jest plan i zasady postępowania na wypadek powodzi. Obserwując to, co działo się w Świdnicy, 15 września zwróciliśmy się do rzeczniczki Urzędu Miejskiego o udostępnienie takiego planu dla Świdnicy. Do dzisiaj nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Już 12 września dla powiatu świdnickiego został ogłoszony alert najwyższego, 3 stopnia. Prognozowano aż do 15 września dobowe opady od 70 do 150 litrów na m2. Doniesienia ze Słowenii, Austrii, a potem Czech pokazywały, że synoptycy nie mylili się. W czwartek więc było wiadomo, że może dojść do podtopień i zalań, a rzeki i potoki mogą przekroczyć stany alarmowe.

Na stronie świdnickiego Urzędu Miejskiego 12 września pojawiła się informacja o alercie pogodowym. Tego dnia gmina Marcinowice już zwołała sztab kryzysowy. Prezydent Świdnicy Beata Moskal-Słaniewska poinformowała na swoim profilu FB, że 14 ton piasku zostanie przywiezione na ul. Mieszka od strony targowiska. Faktycznie piasek trafił nad rzekę przy ul. Wodnej, pod mur, gdzie w 1997 roku woda zrobiła olbrzymią wyrwę. Worki były w straży miejskiej.

Kolejny komunikat UM w Świdnicy pojawił się 13 września i dotyczył poziomu wód. W sobotę, 14 września piasku pod murem już nie było. Ciężarówki w końcu się pojawiły, piach wysypano w 3 miejscach – na Wodnej, Nadbrzeżnej i Kraszowicach. Na Nadbrzeżnej nie było ani jednej łopaty. Przed południem rzeka nieznacznie zaczęła występować z brzegów przy ul Miłego Dnia. Przyjechali strażacy z OSP Świdnica, ułożyli 1 rządek worków. Zdjęcie z zarządzającym gestem zdążył sobie zrobić tu zastępca prezydenta Krystian Werecki.

Więcej się w tym miejscu nie działo, mimo że o 15.11 prezydent ogłosiła pogotowie przeciwpowodziowe, a na zaporze w Lubachowie zwiększono zrzut do 30 m/s. Lało bez przerwy nad całą środkową Europą. Mieszkańcy nadal przyjeżdżali po piach do zabezpieczania swoich prywatnych posesji. I nagle, gdy było widać gołym okiem rosnący poziom rzeki Bystrzycy, ok. 21.00 padło hasło – chodźcie na pomoc budować umocnienia na Wodnej! I ludzie ruszyli do pomocy strażakom i harcerzom.

Wodna

– Sobota, godz. 20.00, postanowiłem, że trzeba ratować naszą Świdnicę, ubrałem się i pojechałem na Wodną. Informacji, gdzie jest potrzebna pomoc, nie było nigdzie, tylko trochę wśród ludzi na FB. Kiedy dojechałem, okazało się, że pomoc jest potrzebna. Zaczęliśmy ładować worki, straż pożarna pokazała nam, jak trzeba dobrze je układać. Wkrótce worków zabrakło, deszcz lał, okazało się, że strażacy z OSP  tuż obok nas mają worki. Podszedłem i poprosiłem, dał tylko 10, a miał całą paczkę. Stwierdził, że to ma wystarczyć na całą noc. Zapytałem, czy sobie żartuje, bo tam ludzie mokrzy czekają. Dał wszystko, załadowaliśmy wszystko. Około 22.30 pan chyba zarządzający ze straży przez megafon powiedział, że pani prezydent bardzo dziękuje nam za zaangażowanie, że sytuacja pod kontrolą i możemy iść do domu. Komendant Hufca ZHP poszedł, więc uznałem, że w takim razie idę – opisuje pan Tomasz*.

Kraszowice. Czy ktoś coś wie?

O 23.00 zaczął sprawdzać informacje w telefonie – Okazało się, że tak naprawdę wszystko jest przed nami. Informacja, że wszystko jest pod kontrolą, nijak do tego nie pasowała. Z samego rana pojechałem na Kraszowice i doznałem jeszcze większego szoku. Było dwóch panów, którzy zarządzają miastem, m.in. pan Lewandowski (przewodniczący Rady Miejskiej, przyp. red.). Pierwsza wywrotka piach wysypała pod stację transformatorową! Przecież to zabezpieczenie w prąd całych Kraszowic! Piasek szybko zniknął, bo przyjechali ludzie z miasta i szybko piasek rozjechał się po całej Świdnicy. Parę worków położyliśmy koło kamieniarza, pytałem, dlaczego nie zabezpieczamy stacji transformatorowej? Nie potrafili odpowiedzieć. Ten pan, który chciał budować Świdnicę! Powiedział przy nas, ze najlepiej, żeby ta tama w Lubachowie się posypała! Był chaos, uznałem, że jestem tam niepotrzebny, pojechałem na żelazny most. Dostaliśmy tam jedną przyczepkę z miasta, potem przyjechały dwa prywatne transporty i tym zabezpieczaliśmy wał nad rzeką. A woda cały czas przybierała. Od straży dowiedzieliśmy się, że kolejny transport piasku będzie za 1,5 godziny. Ten piach powinien być od 3 dni. Nie było też nikogo, kto pokazałby ludziom, jak właściwie układać umocnienia.

W Kraszowicach mieszkańcy wiele godzin walczyli i budowali zabezpieczenia. Woda zaczęła wybijać także z gruntu, zalewała posesje nad samą rzeką i wreszcie wylała się na drogę.

Wrocławska. Pospolite ruszenie

Na Wrocławskiej przyjechała w końcu patelnia z piaskiem, wywaliła wszystko na ulicy. Tam pakowaliśmy worki i ludzie prywatnymi autami przewozili. Wdziałem, jak wał tam w dole na Wrocławskiej powstawał. Potem ludzie zabezpieczali na Kliczkowskiej przy rondzie, ale tam już była woda – mówi pan Paweł. – Prawda jest taka, że gdyby rzeka nie rozlała się w Burkatowie i Bystrzycy Dolnej, to wszystko wylałoby się w Świdnicy, a tu był chaos, nikt nad tym nie panował. Byli ludzie, pracowali, angażowali się, swój czas, siły i sprzęt, ale nie było ani zarządzania, ani informacji.

Okrężna. Czekali dwa dni

Od piątku o pomoc prosili mieszkańcy budynku przy ul. Okrężnej, położonego nad samą rzeką. – Dzwoniliśmy do straży miejskiej i na numery alarmowe, do urzędu nie, bo nie było numeru. Obiecywali, że przyjadą ocenić sytuację – mówili mieszkańcy. Pomoc przyszła dopiero w niedzielę. Trwało pośpieszne budowanie wałów, pomagało wiele prywatnych osób, użyczając też ciężkiego sprzętu. Worki z piaskiem przestały wystarczać, przywieziono ciężkie betonowe płyty. Budynek został uratowany przed zalaniem.

Kliczkowska i Francuska. Jednych ratujemy, reszta niech tonie

W niedzielę ekipy nagle pojawiły się na Kliczkowskiej, pod Biedronką stanął namiot miasta z kawą, herbata, obsługiwany przez wolontariuszki z komitetu wyborczego prezydent Świdnicy. Otwarta została brama na budowie nowego centrum handlowego. Znów pojawił się Grzegorz Guzik, rolnik z gminy Marcinowice, który swoją ładowarką znów przewoził piach, tym razem z budowy. Tutaj też ładowano kolejne worki. Część ludzie prywatnymi samochodami zabierali w inne rejony miasta, część zaczęła być układana wzdłuż chodnika na ul. Kliczkowskiej od strony parzystych numerów. Wał zamknął ulicę Francuską. Kolejny powstał na ul. Okrężnej, zamykając kolejny dojazd na Kliczkowską. Na pytania, kogo chcecie chronić, budujący twierdzili, że głównie Francuską, bo tu poszła fala w 1997 roku. Na miejscu byli dwaj byli radni, Lech Bokszczanin i Marcin Wach, obaj z komitetu wyborczego Beaty Moskal-Słaniewskiej. Na pytanie, kto zarządza takim układaniem umocnień, usłyszeliśmy, że w zasadzie to społecznie Lech Bokszczanin. Na swoim profilu FB napisał: „Kochani, Dziś już fajrant, myślę, że wbrew głosom krytyki, na Kliczkowskiej zrobiliśmy dziś dobrą robotę. I mam olbrzymią nadzieję, że okaże się ona niepotrzebna. Ale dmuchamy na zimne. Dziękuję wszystkim, którzy byli, pracowali i pomagali. Jesteście wielcy!! Pracować z Wami to była przyjemność i zaszczyt. Podobno na tę chwilę woda opada…życzę Wam więc spokojnej nocy i suchego poranka!”

Zapytaliśmy w straży miejskiej, kto wydał zgodę na zamknięcie umocnieniami dwóch ulic? Dyżurny odparł, że nie wie. Zadaliśmy to pytanie policji. – Żadne tymczasowe zabezpieczenia budowane przez mieszkańców na terenie powiatu świdnickiego nie były konsultowane z organami Policji – odpowiedziała asp. Magdalena Ząbek.

Rzecz w tym, że zamknięcie ulicy Francuskiej i Okrężnej dla mieszkańców blisko 20 domów przy ul. Okrężnej i przy ul. Kliczkowskiej oznaczało odcięcie drogi ewakuacyjnej. Umocnienia poprowadziłyby strumień wody w kierunku ronda Powstańców Warszawy 1944. Nie byłoby którędy uciekać. Nie ma się co dziwić tym, którzy pamiętali rok 1997 i chcieli chronić Francuska i część Okrężnej. Dlaczego jednak nie było nikogo z urzędu miasta, kto by nad tym zapanował, by ochrona jednych nie oznaczała dramatu innych? Na miejscu pojawiła się prezydent Świdnicy wraz z grupą urzędników. – Mówiła nam, że nie ma takiego zagrożenia, że to jest przesadzone. Było sporo krzyku, odjechała – mówi pan Tomasz i przyznaje, że nikt nie pomyślał o tych budynkach, które narażono na zalanie, by ocalić inne. – Nikt nam tego nie powiedział – dodaje. Straż miejska na interwencję nie odpowiedziała. Barykady stały do wtorku.

W nocnym poście 17 września na swoim FB prezydent Świdnicy stwierdziła: „Nasze miejskie Biuro Zarządzania Kryzysowego to na co dzień 3 osoby. Z powodów losowych na „placu boju” obecna była jedna. Ponieważ sytuacja wokół Świdnicy była dużo gorsza niż w samym mieście, nasze fachowe wsparcie stanowili jedynie druhowie z OSP – 12 osób i strażnicy miejscy. Nie dostaliśmy ani wsparcia WOT, ani innych specjalistycznych służb. Państwowa Straż Pożarna ratowała (dosłownie!) m.in. mieszkańców gminy. I to rozumiemy. Nie mieliśmy wsparcia Wojewody i to też rozumiemy, bo w tym czasie Kłodzko, Lądek i Stronie tonęły. Dosłownie. W tym małym gronie pracowników miejskich służb odbieraliśmy setki telefonów i reagowaliśmy na bardzo różne prośby i sygnały.”

Pozostaje pytanie, dlaczego tak się stało? Do czego pani prezydent potrzebowała wojska i służb wojewody? Dlaczego wiedząc, że ma się fantastycznych, zaangażowanych mieszkańców, którzy staną tłumnie na każde wezwanie, nie ma się planu, jak nimi sprawnie zarządzać? Dlaczego nie ma planu, co i kiedy chronić? Dlaczego – wzorem sąsiednich gmin, nie angażuje się w kryzysowej sytuacji dodatkowych urzędników, których można by wcześniej przeszkolić z zarządzania kryzysowego zamiast np. z polityki medialnej? W urzędzie miejskim zatrudnionych jest 250 osób na etatach.

Nie lubi cię pani prezydent? Czyli informacja powodziowa reglamentowana

Wszystkie gminy w powiecie świdnickim uruchomiły po kilka kanałów informacji dla mieszkańców, wskazane były konkretne osoby i numery telefonów. Niektóre urzędy pracowały całą dobę, jak np. w Strzegomiu. Informacje przekazywano systematyczne przez kilka kanałów: stronę gminy i media społecznościowe gmin, czasem równolegle także z fanpage’ami burmistrzów i wójtów.

W Świdnicy do kontaktu były takie numery:

47 87 552 00 / 47 87 552 19 / 112 – Policja,
74 851 58 88 / 112 – Straż Pożarna,
603 085 100 – Ochotnicza Straż Pożarna w Świdnicy,
994 – Świdnickie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji,
74 851 28 88 – Straż Miejska,
991 – Pogotowie Energetyczne.

Nie było ani jednego numeru tel. do sztabu zarządzającego w mieście. Większość informacji pierwsza podawała na swoim imiennym profilu w mediach społecznościowych prezydent Świdnicy, a te były udostępniane przez miejski profil Rynek z tradycjami. A oto, co widzieli mieszkańcy zablokowani przez panią prezydent, których jest spore grono:

Poszukiwanie informacji na stronie miasta nie jest możliwe przez urządzenia mobilne. Strona nie jest dostosowana do telefonów, działa tylko na laptopach i komputerach. Jako dziennikarze próbowaliśmy uzyskać dodatkowe informacje ponad te, które ukazywały się na Facebooku czy stronie miasta. Już w sobotę wystosowaliśmy pytania przez FB:

Nikt z prowadzących miejski profil na nie nie zareagował.

16 września wysłaliśmy pytania do rzeczniczki UM, prosząc o pilną odpowiedź:

– gdzie mieścił się podczas weekendu i mieści obecnie sztab zarządzania powodziowego?

-Gdzie mieszkańcy mogą zgłaszać dzisiaj uszkodzenia w infrastrukturze (drogi, chodniki, kanalizacja), proszę o adres i numer tel.?

– Ile ulic zostało zalanych?

– Czy zostały zalane budynki mieszkalne lub miejskie? Proszę o podanie liczby i lokalizacji.

– Czy zostały uszkodzone mosty?

– Jakim sprzętem dysponowało miasto w miniony weekend do zabezpieczania wałów?

– Kiedy będą szacowane straty?

Do dzisiaj nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Fragmentarycznie pojawiały się w emocjonalnych wpisach prezydent miasta. Cieszymy się jednak, że i urzędnicy skorzystali z naszej pracy. Dociekaliśmy w niedzielę, czy ujęcia wody dla Świdnicy są bezpieczne. Rzecznik prasowy ŚPWiK Witold Tomkiewicz stwierdził, że skoro na stronie spółki miejskiej nie ma informacji, to znaczy, że wszystko w porządku. Po naleganiach ustalił jednak, jak jest. Informację podaliśmy o 14.10. Niemal godzinę później w niemal identycznym brzmieniu powtórzył ją magistrat. Nigdzie natomiast nie znaleźliśmy informacji, jakie jest zabezpieczenie Świdnicy na wypadek koniecznej ewakuacji.

Od wielu czytelników otrzymaliśmy wiele słów podziękowań za szybką, rzetelną i informację, jaką w kryzysie przygotowywał portal Swidnica24.pl. Od 13 do 16 września google analytics odnotowało 148 tysięcy unikalnych użytkowników, którzy wygenerowali 793 tys. wyświetleń strony. Nasz profil na Facebooku obserwuje 50 tysięcy osób. Posty osiągnęły zasięg ponad 5 milionów. Zdając sobie sprawę, jak wielu czytelników szuka wiadomości na Swidnica24.pl byliśmy przekonani, że zostaną dostrzeżeni przez władze miasta. Nawet w sytuacji kryzysowej tak się nie stało.

Prezydent wytyka palcem

Wszyscy samorządowcy przeszli trudną próbę, każdy spotkał się w tych dniach z krytyką. Nie udało się jednak znaleźć ani jednego komentarza, wpisu, z połajankami dla mieszkańców, którzy wypowiadali się krytycznie. Poza profilem prezydent Świdnicy.„Tym zaś, którzy mieli czas na hejt, dezinformację, podjudzanie, niesprawiedliwą krytykę i wykorzystywanie Facebooka do niecnych celów i wrednych komentarzy życzę, by los im jednak odpłacił czymś innym. By Was coś dobrego spotkało od innych. Nie chamstwo, jakie nas, w tym mnie, spotykało z waszej strony w tych trudnych godzinach. (…) I zastrzegam – w tym poście na hejt odpowiadać nie będę. To do tych, którzy sianie nienawiści mają chyba w genotypie.” To są słowa prezydenta miasta na oficjalnym profilu, utrzymywanym przez gminę Miasto Świdnica.

W imieniu czytelników Swidnica24.pl czekamy na informację o planach zabezpieczenia miasta na sytuacje kryzysowe.

Agnieszka Szymkiewicz
*imię zmienione

Poprzedni artykułZbiórki dla powodzian. Sprawdź, co jest potrzebne i gdzie przyjmowane są dary
Następny artykułKorekty w obchodach 50-lecia świdnickiej piłki ręcznej