Strona główna Sport Inne Wcześniej Kilimandżaro, teraz Mont Blanc, a w planie już wyjazd do Nepalu…...

Wcześniej Kilimandżaro, teraz Mont Blanc, a w planie już wyjazd do Nepalu… [FOTO]

0

Grupa czterech przyjaciół ze Świdnicy i okolic wybrała się w dniach 20-28 lipca na wyprawę wysokogórską w Alpy w celu zdobycia najwyższego szczytu Europy – Mont Blanc (4810 m n.p.m.). W składzie wyprawy znaleźli się: Robert Matuszczak, Marek Madera, Mirosław Patyk i Mariusz Kubik.

Ze względu, że jest to szczyt o znacznej wysokości i możliwość wystąpienia choroby wysokościowej jest duża, postanowiono tak zorganizować wyprawę, aby to ryzyko maksymalnie zminimalizować. Jako miejsce aklimatyzacyjne wybrano Alpy Austriackie, a właściwie najwyższy szczyt Austrii – Grossglockner (3798 m n.p.m.). Akurat ten szczyt został wybrany nie bez kozery, ponieważ należy on do Korony Europy, którą zresztą kolekcjonuję. Po dojechaniu do miejscowości Kals am Grossglockner na następny dzień wyruszyliśmy w góry. Wybraliśmy drogę normalną poprzez przepiękną dolinę Kӧdnitztal, następnie lodowiec Kӧdnitzkees, przejście granią poprzez ferraty, aż do schroniska Erzherzog-Johann-Hütte. Na następny dzień wczesne wyjście na szczyt i zejście poprzez lodowiec do punktu wyjścia. Szczyt ten jest dość trudny technicznie i wymaga sprzętu asekuracyjnego oraz umiejętności wspinaczkowych – tłumaczy uczestnik wyprawy, Mariusz Kubik.

Kolejny dzień to przejazd w okolice Chamonix i nocleg na campingu. O godz. 7.00 rano następnego dnia uczestnicy wyruszyli tramwajem górskim na wysokość 2400 m n.p.m. , aby dalej mozolnie wspinać się do schroniska Tete Rousse (3150 m n.p.m.). – Przy takich wysokościach należy pamiętać, aby dziennie nie przesadzać z przewyższeniem. Kolejny dzień to przejście słynnego Grand Couloir, zwanego Kuluarem Śmierci lub potocznie Rolling Stones. Jest to miejsce, gdzie praktycznie codziennie lecą kamienie, które były przyczyną niejednej śmierci lub zranień. Dalej wspinaczka po mocno pochylonej ścianie do schroniska Gouter na wysokości 3800 m n.p.m. W końcu nastał dzień ataku szczytowego. O godz. 3.00 w nocy zaatakowaliśmy szczyt Mont Blanc, aby zameldować się tam o 8:30 przy pięknej, słonecznej pogodzie, podziwiając niesamowity krajobraz zaśnieżonych Alp w perspektywie 3600. W tym samym dniu zeszliśmy na dół – dodają uczestnicy wyprawy.

Od wielu, wielu lat nasza grupa organizuje i wyjeżdża na różne trekkingi w Polsce, Europie, a nawet dalej. Tatry to nasze ulubione miejsce, gdzie często jesteśmy. Oczywiście nie gardzimy naszymi Sudetami i Beskidami (zaliczone GSS i GSB). Byliśmy w Pirenejach, Alpach, Karpatach Rumuńskich i Ukraińskich, Korsyce (słynny szlak GR20), czy Bałkanach. Poza Europą udało się zaliczyć w Afryce szczyt Kilimandżaro oraz góry w Gruzji. Jeśli chodzi o nasze plany to jeszcze w tym roku planujemy wyjazd do Nepalu. Niestety nasza pasja i zamiłowanie do gór wiąże się z częstymi nieobecnościami w domu, dlatego też jesteśmy bardzo wdzięczni naszym żonom, dzieciom i rodzinom za wyrozumiałość i cierpliwość. Kochamy Was! Dziękujemy również wszystkim tym, którzy nam kibicują, trzymają kciuki i wspierają nas. Nasza pasja generuje duże nakłady finansowe, dlatego też poszukujemy sponsora, który mógłby chociaż częściowo sfinansować nasze wyprawy – kończą niedawni zdobywcy Mont Blanc.

/MDvR, FOTO: użyczone/

Poprzedni artykułKraszowicka i Inżynierska gotowe po przebudowie. Wraca ruch na wyremontowane ulice [FOTO]
Następny artykułPiotr Zieliński – podsumowanie kariery w SSC Napoli