Ktoś zauważył dym, a na miejsce strażacy ze sprzętem gaśniczym wdrapywali się na piechotę pod górkę, choć miejsce leży tuż obok dużej stacji benzynowej i na tyłach eleganckiego osiedla domów jednorodzinnych. Dzisiaj ok. 18.20 spłonęło koczowisko dla bezdomnych. Obok znajduje się kolejne.
W Świdnicy problem bezdomności sztucznie wywołuje nagromadzenie schronisk. W 52-tysięcznym mieście (stan na 2022r.) są aż cztery placówki dla osób w kryzysie bezdomności. Trzy z nich prowadzi katolickie Towarzystwo im. św. Brata Alberta, jedno miasto Świdnica. Do schronisk Brata Alberta trafiają bezdomni z całej Polski, w tym osoby niepełnosprawne, kierowane tutaj przez ośrodki pomocy społecznej. Ich pobyt opłacają przede wszystkim OPS-y. W utworzonej przez miasto placówce umieszczane są osoby, które pochodzą ze Świdnicy.
Problem w tym, że wielu pensjonariuszy nadużywa alkoholu. W schroniskach regulamin zabrania pobytu osobom nietrzeźwym. Są one wyrzucane, ale z reguły nie wracają do miejscowości, z których przyjechały i zostają w Świdnicy. Osoby bezdomne koczują na ławkach, w centrum miasta przy śmietnikach, na przystankach, w parkach, nawet w Rynku. Od lat budują koczowiska w mniej uczęszczanych miejscach.
Zdjęcie wykonane na świdnickim Rynku 20 sierpnia. Fot. Dariusz Nowaczyński
Jedno z obozowisk spłonęło dzisiaj wieczorem. Koczowisko znajdowało się na zadrzewionym terenie pomiędzy ulicami Karola Miarki a Esperantystów, tuż za eleganckim osiedlem domów jednorodzinnych. Strażacy na miejscu nikogo nie zastali, ale widać, że niedawno musiało być tutaj co najmniej kilka osób. Na drugim koczowisku znajdują się meble i rozwieszone sznurki z praniem.
Mapy google
Radni ostatni raz debatowali nad problemem bezdomności w Świdnicy w 2022r.
/asz/